Za każdym razem gdy miałam atak paniki, byłam święcie przekonana, że go nie przeżyję. Minęło mniej więcej 10 lat od tego czasu, a ja właśnie ogarniałam poddasze, zniosłam ze schodów z 20 worków rupieci (60 litrów każdy) – część z nich zatargałam do kosza, a część do pojemnika na odzież używaną. Zaraz idę pobiegać w deszczu (czyżby już jesień?), a wieczorem mam 5 godzin konsultacji. Energii mi nie brakuje. Żyję.
Kostucha za rogiem?
Kiedyś na sam dźwięk słów “atak paniki” miałam dreszcze. Im bardziej unikałam sytuacji, która wywoływała ataki paniki, tym bardziej się bałam. Im bardziej się bałam, tym silniejsze ataki paniki miałam. Im silniejsze ataki paniki miałam, tym więcej objawów nerwicy lękowej miałam oraz bardziej unikałam sytuacji, która wywoływała ataki paniki. I klops. Czułam się trochę tak, jakbym błądziła w labiryncie bez wyjścia. Pamiętam jak dziś, gdy szłam ulicą ze znajomymi i miałam coś w rodzaju déjà vu. Wydawało mi się, że już przeżyłam moment, który właśnie się wydarzył i za chwilę upadnę twarzą na chodnik (tak się stało w moim déjà vu). Ze strachu zaczęły trząść mi się dłonie, cała zbladłam i szybko usiadłam na najbliższej ławce. Bałam się wstać więc siedziałam tam z 2 godziny bez celu. Oczywiście nic złego się nie stało. Dobrze, że wtedy robiłam notatki w swoim dzienniku, bo byłabym skłonna pomyśleć, że faktycznie oszalałam. Uspokoiłam się, gdy po powrocie do domu przeczytałam w zapiskach, że bardzo boję się omdlenia na ulicy, bo mogę sobie roztrzaskać głowę o chodnik (no i przecież wtedy to nie ma szans, żeby mnie ktoś uratował). Wspomniałam o tym tysiące razy. I zapewne dlatego tak bardzo nakręciłam się, gdy spacerowałam betonowym chodnikiem. To nie było żadne déjà vu tylko zwykły lęk, który powtarzany tysiące razy był po prostu bardzo silny! Coś jakby umysł podsuwał mi to co chciałam zobaczyć…A przecież najczęściej myślałam o omdleniu 🙂 Doświadczenie okropne i nieprzyjemne, ale koniec końców nie spadł mi nawet włos z głowy.
Lęk przed atakiem paniki
Podobnych sytuacji było MILION. Żyłam w wiecznym strachu o własne życie. Niczym jakiś jeniec wojenny. Przecież większość ataków powodowanych jest lękiem przed nimi. Zwykłe doznania (bicie serca, duszność z powodu gorąca w upalny dzień) interpretowałam, jako coś złego, np. jako nadchodzący atak serca… Teoretycznie może wydawać się, że ataki paniki mocno nas ograniczają i np. nie możemy iść na studia, pracować czy starać się o powiększenie rodziny. Ale tak na serio to właśnie nasze myśli powodują, że nakręcamy spiralę lęku i żyjemy tak jak nakazuje nam nerwica lękowa, a nie tak jak chcemy. I dlatego mamy ataki paniki 🙂
Nie ma się czego bać!
Ja wiem, że łatwo powiedzieć. Ale myślę, że skoro przeżyłam to samo co Ty, to możesz mi zaufać w tej kwestii. To nie sam atak paniki czyni Cię chorym człowiekiem lecz lęk przed atakiem. Gdybyś z całego serca nie bał się bać to mógłbyś być zdrowy w minutę.
Czy na serio ma to sens?
Załóżmy, że starasz się o dziecko, pragniesz wrócić do pracy czy też jechać na wakacje. Jeśli będziesz drżeć ze strachu i wciąż rozmyślać o tym, jak bardzo nie jest to możliwe, jak sobie nie poradzisz, czy w ogóle możesz to zrobić, że przecież nie podołasz w takim stanie to faktycznie możesz napotkać ogromne trudności w realizacji swojego zamierzenia. Załóżmy, że bardzo Ci zależy i skupiasz choćby 50% swoich myśli na tym danym temacie. Czy możesz sobie wyobrazić z jaką siłą wtedy bombardujesz swój umysł negatywnym i pesymistycznym nastawieniem? To tak jakbyś cały czas nosił na plecach 2 ciężkie wory cementu. Jak długo pozostaniesz dobrej myśli, dźwigając 120 kg na plecach? Nie ma możliwości, aby ktokolwiek osiągnął zamierzony cel, jednocześnie nie wierząc, że może go osiągnąć.
Tysiące razy myślałam, że umrę, zemdleję, dostanę zawału, uduszę się, upadnę, dostanę wylewu, raka od zamartwiania się, paraliżu, oszaleję, stracę nad sobą kontrolę i nigdy to się nie stało! Nigdy, przenigdy, ani razu. Ani u mnie. Ani u Ciebie, prawda? Zatem nie bój się bać, gdyż ataki paniki nie są niebezpieczne. Twoja opinia na temat ataków paniki wyrządzi Ci więcej krzywdy niż sam atak paniki.
18 odpowiedzi
Życie zaczyna się tam gdzie kończy się lęk :). Łatwo powiedzieć trudniej w to uwierzyć. Atak paniki może sam w sobie nie jest niebezpieczny ale stres, który mu towarzyszy myślę, że na dłuższą metę już tak :/. Pokonuję lęki i wiem o tym ale cholernie drażni mnie to jak się czuję rano. No drażni mnie to.
Sabi gdzie kupiłaś pojemnik na sałatę ? :). Kiedyś czytałam, że warzyw przed schowaniem do lodówki lepiej nie myć ale jak się przechowuje w pojemniku to pewnie jest ok.
Ania, kupiłam w TK Maxx. Kosztował może z 20 zł i nawet nie wierzyłam w to, że faktycznie warzywa będą dłużej świeże. A tu taka niespodzianka! Kupuję dużo różnych sałat, pomidorki, rzodkiewki, ogórka, paprykę. Następnie kroję, myję i wrzucam do pojemnika w którym spokojnie z 7 dni mogą leżeć. A ja mam łatwy dostęp do umytych i pokrojonych warzywek 🙂 5 minutek i sałata gotowa. Kupiłam też słoiczek i robię domowe dresingi. Np. musztarda dijon, oliwa, cytryna. Pycha!
Mam nadzieję , że kupujesz organiczne warzywka 🙂 🙂 w lidlu jest sporo tego
Przyznaje się bez bicia, że nie zawsze 🙂 Ale obiecuję poprawę. Ceny są odstraszające. Ale zawsze przywożę od rodziców pomidory, rzodkiewki i takie tam. Oni dostają od sąsiada, a ja od nich.
To się chwali 🙂 bo jedzenie w dużych ilościach warzyw “sklepowych” nie musi być wcale zdrowe niestety
W sumie to już nic nie można jeść. Ani mięsa. Ani ryb. Ani nawet warzywek. Ciężko znaleźć przecier pomidorowy bez cukru 🙂
To prawda , trzeba zarabiać krocie i mieć czas na poszukiwania eko produktów 🙁
Kiedyś kupiłam bio cytryny w Lidlu i to były najgorsze cytryny. Pomijając, że na drugi dzień trafiły do kosza bo pokryła ich pleśń :/ Dobrze wspominam tylko banany bio, które kupuję jak jest promocja.
Dziękuję Sabinko ;). Może kiedyś i ja upoluję taki pojemnik ;). Choć przyznam szczerze, że w tym sklepie jeszcze nic nie udało mi się kupić 😉
Super wpis Sabinko! Uwielbiam czytać Twoje teksty! Zawsze pozytywnie mnie nakręcają 🙂 Dzięki, że jesteś! 🙂
Super! Do bojuuuuuuuuu! Nigdy więcej ataków paniki 🙂
Fajny wpis, ale mam pytanie. Czy mogłabyś Sabino napisać jakieś posty o lęku wolnopłynącym, czyli takim, który trwa cały czas w różnym nasileniu? Twoje posty są świetne, ale ja np. rzadko mam ataki paniki, a za to co jakiś czas czuję lęk i cały czas mam objawy nerwicowe. Już dużo się dowiedziałam z tego bloga i jutro poczytam dalej, ale chętnie dowiedziałabym się coś ogólnie o lęku na codzień, jeśli już takie posty były to przepraszam, jestem nowa. Pozdrawiam 🙂
Hej Ania, a czytałaś ten artykuł? https://niepanikuj.pl/2017/06/22/skad-sie-bierze-lek-wolno-plynacy-case-study/
Nie, muszę zobaczyć. Dziękuję! 🙂
Dziękuję za ten wpis. To prawda ze strach powoduje, że zatrzymujemy się w miejscu i myślimy czy warto za coś się brać. Przez ataki i przez strach i bardzo negatywne myśli i wiele innych czynników straciłam jedno dziecko. Potem trafiłam tu, wzięłam się do roboty i jestem tu gdzie jestem, Nie jest łatwo ale kto powiedział, że będzie. Pewnie, że martwię się o swoją ciążę ,ale za chwilę mam w głowie tylko jedno, że tym razem będzie inaczej, tym razem wszystko skończy się dobrze! Staram się walczyć ze wszystkimi czarnymi myślami na tyle na ile mogę. Będzie dobrze! Sama czuje ze tym razem jestem silniejsza psychicznie.
Nawet po samych komentarzach widać moc 🙂
To chyba te ataki paniki są niebezpieczne skoro można od nich poronić 🙁