Drętwienie i mrowienie to częste objawy hiperwentylacji. Wiele osób zmagających się z atakami paniki wciąż nie zdaje sobie z tego sprawy i przypisuje te doznania wygooglowanym w Internecie chorobom. A przecież hiperwentylacja to jeden z głównych objawów nerwicy lękowej. Wpisz frazę: „drętwienie kończyn przyczyny” w wyszukiwarkę i zobacz co wyskoczy: neuropatia obwodowa, miażdżyca, stwardnienie rozsiane… to tylko niektóre z chorób, które wyskakują pod tym hasłem. Ataki hiperwentylacji często dotykają osoby zmagające się z nerwicą lękową, ponieważ są ściśle powiązane z reakcją fight or flight czyli walcz lub uciekaj w sytuacji stresowej.
Odrętwienia i mrowienie mogą pojawiać się w każdej chwili, ale najczęściej po przebudzeniu, po okresie przedłużającego się wolno płynącego lęku, okresach wzmożonego stresu i tuż po ataku paniki. Podczas mojej przygody z nerwicą lękową, doświadczałam mrowienia tak często, że po prostu nie mogłam uwierzyć, że są spowodowane lękiem. Oczywiście po każdym cięższym epizodzie wybierałam się do lekarza, aby sprawdzić czy oby na pewno nie mam jakiejś straszliwej choroby neurologicznej. Nie muszę chyba pisać, że po każdej takiej wizycie czułam się jeszcze gorzej i wszystkie objawy nasilały się…
Gdy jesteśmy zrelaksowani, oddychamy automatycznie, w stabilnym i kontrolowanym przez nasz organizm rytmie. Płuca pobierają tlen i uwalniają go do tkanek, a następnie usuwają dwutlenek węgla. Przy miarowym oddychaniu, wymiana tlenu i dwutlenku węgla odbywa się we właściwym tempie.
Mechanizm ten nie działa jednak skutecznie, gdy oddychanie nie odbywa się w sposób automatyczny.
Gdy zmagamy się z lękiem (czyli niejako jesteśmy pod wpływem ogromnego stresu) oddechy stają się szybsze i krótsze, co zaburza proces wymiany tlenu i dwutlenku węgla. Gdy ilość usuwanego z organizmu dwutlenku węgla, przekracza tempo jego produkcji zaczynamy doświadczać hiperwentylacji.
Efektem hiperwentylacji jest usunięcie nadmiernych ilości dwutlenku węgla z organizmu co prowadzi do wzrostu pH krwi fachowo zwaną alkalozą oddechową. Gdy równowaga kwasowo – zasadowa zostaje zaburzona, naczynia krwionośne w mózgu zwężają się i przepływ krwi staje się utrudniony. Powoduje to niedotlenienie mózgu objawiające się zawrotami głowy oraz zaburzeniami widzenia. Mogą się również pojawić mimowolne skurcze bądź sztywność mięśni, a w skrajnych wypadkach nawet drgawki. Na chłopski rozum można powiedzieć, że zwężenie naczyń krwionośnych oznacza, że krew ma trudności z transportowaniem tlenu do części ciała znajdujących się najdalej od serca. Dlatego odczuwamy mrowienie czy też drętwienie dłoni, stóp, twarzy bądź palców.
Jak zatem pomóc sobie z atakiem hiperwentylacji podczas ataku paniki?
Po pierwsze:
Dokładnie to samo co przeżywa osoba zmagająca się z lękiem, przeżywają alpiniści przebywający na znacznych wysokościach. Hiperwentylacja jest również celowo używana jest przez pływaków oraz nurków, którzy poprzez ten proces trenują rozciąganie pęcherzyków płucnych (przez co mogą nabierać więcej powietrza i osiągać lepsze wyniki). Czy widziałeś kiedyś alpinistę, który podczas zdobywania szczytów panikuje z powodu mrowienia kończyn? Lub freedivera, który zaczyna odczuwać mrowienie kilkanaście metrów pod wodą i popada w panikę? Oczywiście, że nie! Wszyscy sportowcy są świadomi tego co dzieje się z ich ciałem i postrzegają hiperwentylację jako zwyczajny proces fizjologiczny.
Osoby zmagające się z lękiem mają tendencję do postrzegania objawów hiperwentylacji jako objawów choroby psychicznej, nieuleczalnej choroby czy też stanu zagrożenia życia. Warto pamiętać o tym, iż jest to zwykły proces fizjologiczny. Ba! Dla niektórych sportowców bardzo przydatny i stosowany celowo. Twoją bronią w walce z nerwicą lękową jest WIEDZA! Naucz się tego wpisu na pamięć.
Po drugie:
Mechanizm „wentylowania płuc” skutecznie działa tylko wtedy gdy oddychanie odbywa się w sposób automatyczny czyli wtedy, gdy nasza uwaga skupiona jest na czymś innym (przykładowo rozmawianiu z kimś, oglądaniu serialu itp.) Gdy zaczynamy skupiać się na oddychaniu to ingerujemy w ten proces. I tu tkwi sedno problemu. Gdy świadomie przyglądamy się procesowi oddychania, mechanizm regulacyjny przestaje funkcjonować zgodnie ze swoim naturalnym rytmem, co prowadzi do jeszcze większej hiperwentylacji. Także oddychając do papierowej torby możemy ten proces dodatkowo nasilić! Przyznać się bez bicia, ile razy daliście się złapać w tą pułapkę? Ja co najmniej kilka 🙂
Pierwsza pomoc w takim wypadku, polega na próbie przywrócenia normalnego oddechu przez…odciągnięcie uwagi od oddychania. Najlepiej natychmiastowo zmienić otoczenie, zacząć z kimś rozmawiać, wyjść na dłuższy spacer na świeżym powietrzu. Gdy uwaga zostanie przeniesiona na inną czynność to procesy regulujące oddychanie, odzyskają swój naturalny rytm.
40 odpowiedzi
Uwielbiam takie wpisy. Dzięki Sabi. Drętwienie kończyn juz olałam ale martwiełam się drętwieniem szczęki- fajnie że o tym wspomniałaś. Absolutna racja- wiedza najlepszym naszym sprzymierzeńcem. Ania- fajnie że dobrze ci idzie. Ja prawie codziennie rano mam wątpliwości- ale pamiętam co pisała Sabi- nie liczy się to co czujesz i myślisz- liczy się to co robisz. Tego się trzymam. Ania u mnie trzęsiawka jeszcze przychodzi prawie codziennie, ale nie popadam w doły. Widzę postępy. Zniknęło odrealnienie i zawroty głowy (trzymało ze trzy miesiące codziennie)- i choćby z tego powodu świętuję mały sukces. Widzę poprawę. To daje motywację że będzie coraz lepiej. Skupianie się na oddechu 100 procent prawdy przerobiłam to myślałam że się uduszę. I tak samo działa skupianie się na tym jak bije serce. Niech se bije jak chce dajmy mu spokój.
MONIA ja bym bardzo chciała by przestało mi szumiec w uszach bo jest to męczące. Staram się to olewać i wyobrażać, że tego nie mam. Może z czasem minie.
A dzisiaj dzień w łóżku bo lekkie przeziębienie. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej.
Objawy cielesne troszkę u mnie słabną,cieszę się że lęki odpuszczają,najgorzej jeszcze ze snem strach że nie zasne,wybudzenia rano roztrzęsienie ze spokojem to znoszę.Bardzo martwi mnie że popadam w stany depresyjne dwa dni lepszego samopoczucia i np.dzisiaj wróciłam z pracy strasznie mi słabo dzisiaj pomimo to poćwiczyłam 20min.usiadłam zjeść zupę i straszny spadek psychiczny czarne myśli że wrócę do punktu zero ,że już było lepiej i znowu to nie ma końca napięcie nie do wytrzymania.Chodzę do psychologa i jest we mnie siła walki tylko tak strasznie się boję że pęknę moja głowa tego nie wytrzyma.Czy można znaleźć się na początku kiedy wydawało się że jest się już tyle od tego….?
Ja już całkiem nieźle sobie radzę z nerwicą, ataki paniki są coraz rzadsze. Jednak jedna jedyna rzecz, której nie umiem ogarnąć to właśnie oddech. Dziś jechałam autem gdzie było dosyć duszno i w głowie zapaliła mi się lampka “bierz głębsze wdechy bo jest tu tak duszno, że na pewno z braku tlenu będzie Ci słabo i zemdlejesz”. Doprowadziłam oddechem do takiej sytuacji, że nie mogłam zaczerpnąć oddechu tak zacisnely mi się wszystkie mięśnie……
Głupie jest to, że tyle lat człowiek żyje i nie skupia się w ogóle na swoim oddechu a jak ma nerwice to traci zaufanie do swojego organizmu i uważa, że pobiera on za mało tlenu…
Oddech i skupianie się na tym jest istną paranoja. Jakby powiedzieć o tym zdrowemu człowiekowi to by chyba nie uwierzył:) na przykład jest impreza czy jakiekolwiek spotkanie wszyscy się bawią gadają Ty niby tez ale w myślach liczysz uderzenia serca albo jak oddychasz. Dziewczyny tak na prawdę uważam ze mimo gorszych dni jesteśmy silne bo dajemy sobie z tym radę i mało tego większość otaczających nas ludzi nawet by nie pomyślało ze coś nam jest. Ciesze się źe Sabina stworzyła miejsce w którym nikt nie ma nas za wariatów nawet jak jednego dnia napiszemy ze jest super niech lek się nas boi a kolejnego z podkulonym ogonem piszemy jak jest nam źle i czy z tego wyjdziemy.
Wczoraj leżąc w łóżku z przeziębieniem stwierdziłam, że oprócz zabawy w zdrowie postaram się jeszcze świadomie wybierać myśli i słowa i mimo, że czułam się średnio to w głowie miałam cytat Myśli, które wybierasz i słowa, których używasz tworzą życie, którego doświadczasz. Więc starałam się myśleć jak najbardziej optymistycznie. Dzisiaj zadzwonił znajomy, że zmarła jego ciocia. Osoba niby dla mnie obca ale byłam z Nią dość mocno związana. Jakoś myśli zaczęły szaleć..pojawiła się nostalgia… ale staram się jak tylko mogę by jakoś to sobie przetłumaczyć…Być silnym gdy sił brak.
Dzisiaj znowu poznałam prawdziwy smak nerwicy :/ ech są takie sytuacje w których jednak mój organizm słabo sobie radzi. Mimo pozytywnego myślenia poranna toaleta mega trudna. Strach, lęk i uczucie odrealnienia aj….. Chcę być silną kobietą ale coś mi się to nie udaje. Sabi może jakieś wskazówki ?. Dzięki :*
Dziewczyny mi tez szumi w uszach ale w ogóle mam to całkowicie w nosie jakoś. łatwo sobie radzę z rzeczami które są tylko denerwujące ale w moim mniemaniu niczym nie grożą. Z oddechem też jakaś kicha ostatnio ale trzymam się tego że jest ciężko tylko jak o tym myślę jak akurat zapominam to nie ma tematu więc książkowo tak jak tu Sabi opisała. Więc przypominam sobie o tym i jakoś przechodzi. Ja mam codziennie lekkie mdłości to mnie denerwuje na maksa ale też spróbuję pobrać jakieś probiotyki może będzie lepiej. Teraz jest ciężka pora roku i zauważcie że słońca nie ma w ogóle prawie. Nawet zupełnie zdrowi ludzie mogą mieć przy takiej szarówie doły. A oddycha się może gorzej bo kotłuje się tymi kaloryferami to powietrze za ciepłe i za suche takie ciężkie. Ja spróbuję trochę obniżyć temperaturę i więcej wietrzyć. Aby do wiosny dziewczynki mamy już z górki. Trochę więcej słoneczka może będzie i nowe siły w człowieka wstąpią.
Mi czasem drętwieje nosek ale ten objaw mnie nierusza 🙂 .A u mnie bylo super biegalam na bieżni ,planowałam zawody ,wychodziłam do ludzi .I klops mam takie dwie panie w pracy ktore lubia spychac na kogos obowiazki ,albo jak ktos do czegos sie doczepi to zwalaja to na innych i obrabiaja tylki wszystkim nawet sobie nawzajem.I oczywiście znowu sprowokowana juz niewytrzymalam , i powiedzialam dwa slowa za duzo co ja o tym mysle i ze niebede za nie robić .I zaczelo sie ze jak ja smie im uwage zwracac ogolnie nagonka na mnie, obraza .I mimo wszystko wiem ze ja mam racje to kurcze na sama myśl że w poniedziałek musze isc do pracy usiasc kolo nich i pravować to mnie już trzesie .Jak radzić sobie z przebywaniem wśród osób które sa ci wrogie ?
Warto pamiętać, że te Panie będą się buntować i stąd ta nagonka. Przecież teraz będą musiały same pracować 🙂 Niech się fochają. Im bardziej Ty się tym nie przejmiesz, tym bardziej one będą znały swoje miejsce.
Dziewczyny dziś duży dół. Płacze w poduszkę bez powodu.. wiem, że mogę tu pisać może ktoś coś podpowie, albo pocieszy.Mam 29 lat i czuje jakbym zmarnowała swoje życie. Czuje, że jestem po prostu nic nie warta. Wszyscy w okół mają dzieci, są po ślubie, podróżują, kupują mieszkania, zakładają firmy, a ja płacze w poduszkę jakbym była nadal w podstawówce. Czuje, że kompletnie nic mi nie wychodzi, a dodatkowo przez nerwice nie potrafię nawet zebrać się żeby posprzątać czy ugotować chociaż jeszcze pół roku temu uwielbiałam prace domowe i przygotowanie posiłków dla najbliższych! Ale jak tylko otwieram oczy rano i widzę znów nie tak jak trzeba odrealniona i z gonitwą myśli to mi się odechciewa. Od 3 lat mam partnera, który szalenie mnie kocha, ale ja nie wiem co do niego czuje. On ma dwoje dzieci z poprzedniego małżeństwa, to życie nasze nie jest łatwe od początku ale dopiero od jakiegoś roku zastanawiam się każdego dnia czy to był dobry wybór. Nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie. Nie potrafię skupić się na związku, bo prawie w każdej minucie dnia myślę czy powinnam z nim być czy może gdzieś tam nie czeka na mnie ktoś bez zobowiązań z którym mogłabym wziąć ślub i żyć tak jak to sobie wymarzyłam. Trochę jest tak ze gdzieś tu fizycznie jestem robie co trzeba ale mam wewnątrz siebie drugie życie to o którym marze to jakie sobie wyobrażam. Najcięższe jest to, że ja nie chce go zranić, a to będzie cios dla niego ogromny, bo już raz kobieta go zdradzała – drugie dziecko nie jest jego ale on kocha i zajmuje się jak swoim. Podziwiam go pod pewnymi względami, ale czuje ze to wszystko dla mnie za dużo. Z drugiej strony boje się zostać sama boje się ze sobie nie poradzę, że teraz jestem podwójnie słaba do tego boje się, że coś mi się stanie a miałabym mieszkać zupełnie sama. Zadaje tez sobie pytanie czy życie o jakim marze w ogóle może mnie spotkać czy będzie jeszcze gorzej i będę żałować ze odeszła żeby spróbować. Myślę że lek właśnie po to do mnie przyszedł za długo już to wszystko w sobie trzymam. Gdy on mnie całuje i przytula ja myślę o tym czy tego chce co czuje czy ktoś inny dałby mi więcej szczęścia i stabilizacji.Ja tak bardzo chce po prostu być szczęśliwa. Jak każdy z nas tutaj.
NATALIA to może ja Cię pocieszę 🙂 Mam 36 lat nie mam męża i nigdy go nie miałam nie mam dzieci i nie pracuję i uwierz, że doskonale Cię rozumiem. I też myślę, że lęk może trzyma mnie dlatego bo udaję i sporo rzeczy duszę w sobie.
Natalko, mój narzeczony wycina mi na kanapki serduszka z salami. W restauracji zawsze jakoś tak wychodzi, że zamawiamy to samo. Oboje kochamy oglądać filmy i czytać książki po angielsku. Chętnie wykonuje obowiązki domowe – nie muszę mu mówić, żeby wywiesił pranie czy odkurzył. Regularnie zabiera mnie na randki do kina czy na spacer z pyszną kawą. Wspólnie spędzamy czas rodzinnie z dzieciakiem oraz każde z nas ma czas tylko dla siebie. Zaskakuje mnie czekoladkami, biżuterią i wspólnymi wyjazdami. Zawsze przywozi mi gorzką czekoladę lub pyszną herbatkę z delegacji. Gramy w różne gry planszowe popijając brandy. Nagrywamy sobie śmieszne filmiki i wysyłamy dla zabawy. Planujemy wesele takie jak nam się podoba, a nie jak wypada. Mój narzeczony jest po rozwodzie, ma dziecko oraz kredyt z poprzednią partnerką. Nie zamieniłabym go na nikogo innego. Jest wspaniały! Początki były baaaardzooo trudne i też czasami lały się łzy. Ale teraz kompletnie nie zwracamy uwagi na przeszłość, bo mamy dużo fajnych rzeczy w teraźniejszości i przyszłości. Wam też życzę pomyślności, cierpliwości i wytrwałości.
Sabi to Ty masz ideał faceta :). I już wiem o co chodzi z tym dzieckiem :p. Moje związki nie były tak cudowne. Cudownie się tylko zapowiadały ale to co się okazało później to trudno było w to uwierzyć. Było wszystko alkohol, zdrady, przemoc i ta psychiczna i a dobra napiszę fizyczna uff wydusiłam to z siebie po raz drugi. Moja rodzina nie chciała uwierzyć w to co im mówiłam po zakończeniu związku. Wmawiali mi, że wymyślam i, że jestem wybredna. Wstyd było mi się przyznać do tego z kim byłam i głupio mi było, że musiałam ich rozczarować, że facet, który był w Ich oczach ideałem niestety naprawdę nim nie był. A właściwie faceci bo miałam 3 bardzo podobne związki. Musiałam to wszystko przerobić i akurat w tym temacie sporo pomogła mi terapia. Przez kilka lat nie mogłam na facetów patrzeć, a potem miałam jakaś chęć zemsty. Najlepiej rozkochać kogoś w sobie i go zostawić :). Niestety jak się okazało do tego mam za miękkie serce, a poza tym zrozumiałam, że nie każdy facet to świnia :). Otworzyłam się na facetów wierząc w to, że już nie trafię na nikogo złego bo limit już wyczerpałam :). Tylko mimo, czasami ktoś się pojawi to ja wiem, że to jednak nie jest to :/.
Ja też trafiałam różnie 🙂 Ważne, by wyciągać wnioski i uczyć się na swoich błędach.
Dziękuję Sabinko ze stworzyłas miejsce w którym możemy być sobą i w którym możemy opowiedzieć od serca co nas trapi bez wstydu i skrępowania. Jesteś naszym psychologiem do którego nie każdy ma ochotę wybrać się osobiście. Może będę miała okazję kiedyś Cię poznać i osobiście podziękować.
<3
Weronika pamiętaj że jak one zrobią za dużo szumu wokłół sprawy ile kto robi i kto na kogo zwala to sobie mogą tym zaszkodzić jeśli to one są największymi leserami. Kto mieczem wojuje od miecza ginie. A prawda zawsze się sama obroni. Zawsze. Znam takie intrygi pracownicze- potrafią zatruć życie.
Ania mimo że piszesz że ostatnio ciężko u Ciebie to bije od Ciebie dużo pozytywnej energii. Ostatnio pisałaś że wszystko na nic wszystko do pupy wszystko żle i nie widzisz perspektyw. Teraz nawet jak jest ciężko to tyle robisz bije od Ciebie nowa energia. Fajnie. U mnie też trochę spadek formy ale bawię się w zdrowie dalej, nie poddam się. Zresztą ostatnio doszłam do takiego wniosku. Lepiej być nawet faktycznie chorym ale mimo wszystko pozytywnym uśmiechniętym, serdecznym i ciepłym dla innych niż zdrowym ale wiecznie skrzywionym, wrednym i narzekającym. Nawet jak nachodzą mnie wątpliwości czy jestem i będę zdrowa to myślę sobie nawet jeśli nie to chcę żyć tak aby innym ze mną było miło, nie narzekać nawet jak boli. Co z tego że będziesz zdrowy i przeżyjesz sto lat jeśli nikt nie powie o Tobie dobrego słowa co to za pożytek z takiego życia. Jak sobie postanowiłam tak robię. Kiedyś jak mnie coś bolało to warczałam na wszystkich dookoła. Atmosfera była przykra a ja czułam się jeszcze gorzej. Teraz staram się nikomu przykrości nie robić (czasem jeszcze jakaś skucha się zdarzy ale zaraz ją naprawiam). Naprawdę jest mi zaraz lepiej mimo że nadal coś boli to łatwiej się to znosi. Tak mi było dziś niedobrze że myślałam że bełta puszczę w samochodzie. Kiedyś już bym powiedziała rodzinie że żle się czuje i mam wszystko w pupie radżcie sobie sami i wściekła zakopała się w łóżku. Teraz wypiłam kilka gorzkich herbat, zrobiłam obiad, posprzątałam i ani razu nie zawarczałam. Czuję się trochę lepiej zadowolona że zrobiłam tyle dla rodziny i wszyscy miło sobie spędzają czas.
A czy rodzina zrobiła coś dla mamy ? 🙂
MONIA Dziękuję za miłe słowa :). Wiesz tak naprawdę to ja jestem pozytywną osobą. Kochaną córką, ukochaną wnuczka i szaloną ciotką. Ale są dni kiedy nerwica mnie po prostu przygniata, kiedy udawanie, że jest ok staje się męczące. Ja nie warczę na innych, nie żalę się itp. Gdy u mnie członków rodziny dopadła grypa opiekowałam się Nimi, a gdy mnie dopadło przeziębienie to prawie nikt tego nie zauważył. O mojej nerwicy w domu też nie wiele wiedzą, a już o objawach nie mają zielonego pojęcia. To właśnie ten blog i Was traktuję jako miejsce by się wygadać i powiedzieć co leży na sercu bo wiem, że to pomoga. Bo wiem, że tylko tutaj zostanę zrozumiana. Trudno mnie opisać bo naprawdę jestem specyficzna na zewnątrz wesoła, uśmiechnięta i tak naprawdę nawet najbliżsi nie podejrzewają mnie o nerwicę czy stany depresyjne, ale przy osobie, która wie z czym się zmagam jestem trochę inną osobą. I na pewno to co pisałam nie raz zbyt wrażliwa jestem. I staram się nad tym pracować. I nigdy nie zapomnę pierwszej konstrukcji z Sabi tam też starałam się być silna ale nie wyszło :). Udawałam ale łzy same napływały do oczu i tylko latałam po chusteczki :). Cała ja 🙂
Sabi rodzina zrobiła serduszko i kotka z origami dla mamy. A maż jest najbardziej pracowitym człowiekiem na ziemi i staje na rzęsach żeby nam niczego nie brakowało. Uwierz mi że jak moje dzieci zasypiaja z uśmiechem na ustach a w domu jest spokojnie i miło to mimo że jestem zmęczona to jestem też szczęśliwa. kiedy zwalałam robotę przy dzieciach na męża bo nie miałam na nic siły to wcale nie czułam się jakoś wypoczęta tylko jeszcze bardziej zmęczona. Ostatnio robię sporo a i tak mnie to nie wykańcza aż tak bardzo. To te nerwy tak człowieka męczą wręcz fizycznie. Jak pracujesz z uśmiechem i miłością to idzie jak po maśle. Nerwica jeszcze przypomina o sobie codziennie ale nie zwala już z nóg otrzepuje się coraz szybciej. Bawię się w zdrowie dalej. Niedawno jadłam jedną kanapkę dziennie bo nic nie mogłam przełknąć i budziłam się w nocy trzęsąc. Można się ogarnąć. wiem że jak przyjdzie gorszy dzień to sie ogarnę. Zmieniłam narzekanie na wdzięczność. Nie jesteśmy ofiarami życia tylko jego wielkimi twórcami- gdzies to przeczytałam podoba mi się. Wolę być twórcą pięknych chwil niz ofiarą okoliczności.
Natalko myślę że znajdziesz szczęście w związku jak poczujesz się szczęśliwa sama ze sobą. Toczysz ogromną walkę z sobą z powodu nerwicy- to dlatego nie możesz się w pełni skupić na budowaniu relacji. Druga rzecz bardzo ważna którą ja sama też musiałam zrozumieć- nie można oczekiwać stabilizacji i bezpieczeństwa od partnera. On nie jest od tego. To musisz sobie niestety dać sama. Nie szukasz przecież opiekuna tylko partnera, miłości. Kiedyś gdzieś to przeczytałam. Ten kto szuka bezpieczeństwa na zewnątrz nigdy go nie poczuje. Bezpieczeństwo musisz sobie dać sama. Wtedy dopiero można budować zdrowe i szczęśliwe relacje z drugą osobą. Odwróć w wyobrażni role. Czy chciałabyś mieć kogoś kto potrzebuje Ciebie bo mu coś dajesz zapewniasz (bezpieczeństwo, pieniądze, prestiż, itp itd). Pieniądze w kazdej chwili facet może stracić bo straci pracę i co wtedy- przestanie być kochany? Może się okazać że jest bezpłodny i co przestanie być kochany? Kobiety z natury szukają jak najlepszej partii to zakodowane biologicznie nie czuj się winna. Tylko to poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa jest bardzo złudne. Nikt nigdy nie da Ci na nic dożywotniej gwarancji. Może być super i dobrze żreć a potem się zesrać. Sorki ale taka jest prawda. Ile ja mam kolezanek po rozwodach. Kasa miłość super dom dziecko aju waju i dupa. Kochanka i rozwód. Na nic w życiu nie ma gwarancji. Można wybierać przebierać i tak żle wylądować. Gwarancja szczęścia, bezpieczeństwa i stabilizacji płynie tylko od Ciebie. Wtedy jak Ci się związek rozpadnie to trudno popłaczesz poprawisz koronę i będzie Ci dobrze samej albo poprawisz tą koronę i zbudujesz kolejny związek. Ale jak facet był jedyna gwarancją bezpieczeństwa i z jakiegoś powodu go zabraknie to co Ciebie nagle nie ma nie funkcjonujesz, wali Ci się cały świat albo nie daj Boże nie masz za co żyć?! Natalko spokojnie nie skupiaj się teraz na tym czy to ten facet czy nie. Skup się tylko na tym żebyś poczuła się dobrze że sobą. Pomyśl co daje Ci poczucie bezpieczeństwa. Finanse?- pomyśl jak zapewnić je sobie sama. Dla mnie bezpieczeństwo to głównie zdrowie. Dlatego skupiam sie na tym żeby o siebie dbać. Dobrze jem, wysypiam się, powinnam jeszcze poćwiczyć. Pomyśl co Tobie daje poczucie bezpieczeństwa i szczęście i kombinuj jak tylko możesz żeby zapewnić to sobie samej. Wtedy wiele dylematów same sie rozwiąże. Popatrzysz na związki z innej perspektywy i będziesz wiedziała czy ten związek daje Ci szczęście. Nie szukaj rad u innych nie słuchaj koleżanek czy rodziny. To Ty swoim sercem musisz czuć co jest dla Ciebie właściwe. Nikt tego tak naprawde nie wie wiec nie może i nie powinien Ci doradzać czy powinnas zostac czy odejść. Twoim zyciem kierujesz Ty sama, nie oddawaj tak ważnych decyzji podszeptom innych. Sabi kiedyś pisała post dlaczego panikowicz ma problemy z podejmowaniem decyzji. Przypomnij go sobie. Musisz stanąć sama pewnie na swoich własnych nogach żeby odzyskać jasność myśli. Do tego nie przeglądaj się w oczach innych. Nie oceniaj siebie przez pryzmat innych. Może Ci sie wydawać że wszyscy dookoła są szczęśliwi i im się udaje tylko Tobie nie. Nie wszystkie związki które z zewnątrz są szczęśliwe są takie w rzeczywistości. Pamiętaj że oceniasz tylko to co widzisz co wiesz a jak jest naprawdę to nie wiadomo. Takze spokojnie. Zresztą kto powiedział że w życie ma sens tylko jak jest kariera pieniądze, partner czy mąż i jak są dzieci. Pamiętajcie że można mieć właśnie to wszystko a też nie czuć się szczęśliwym. Natalko cierpliwości wszystko będzie dobrze i wszystko się ułoży. Zaufaj sobie.
Dziękuję dziewczyny tak bardzo Wam dziękuję. Macie absolutna racje. Faktycznie teraz wszystko co widzisz na fejsie wydaje się być takie idealne ale nie wiadomo co w życiu tych ludzi jest na prawdę. Musze to wszystko przeanalizować i przemyśleć. Z resztą jak mój facet ma być szczęśliwy jak w domu aż unosi się depresja.. zacząć od siebie to najważniejszy cel w tej chwili. Miłego dnia!
Natalka, zapisz koniecznie tą sytuację w zeszycie panikowicza. Zapisz negatywne myśli jakie pojawiły się wczoraj https://niepanikuj.pl/2017/08/07/jak-zapisywac-przeciwstawne-mysli-przyklady/ i wyciągnij wnioski https://niepanikuj.pl/2017/07/31/jak-zapisywac-toksyczne-mysli-przyklady/ Następnym razem skorzystasz z tych zapisków, by szybko postawić się na nogi 🙂 Dzielna dziewczyna! Do boju!
NATALIA zmieniamy siebie, a nie innych. Mi te słowa bardzo pomogły.
Właśnie czytałam o piramidzie potrzeb Maslova. Zgodnie z nią na samym dole są potrzeby fizjologiczne (np. jedzenie,sen itp) potem potrzeba bezpieczeństwa, potem potrzeba miłości i przynależności (związki, grupy społeczne). Następnie szacunku i uznania (kompetencje, prestiż) na końcu samorozwoju i realizacji celów. Zgodnie z teorią umysł zaspokaja swoje potrzeby od najbardziej podstawowych i idzie ku górze. Jeśli nie zostały zaspokojone podstawowe potrzeby organizm nie będzie w stanie zaspokajać kolejnych stopni ,,pilności” będzie się domagał uzupełnienia luki z niższego poziomu. To jest ciekawe może to jest odpowiedż. My przy nerwicy mamy duże problemy na samym dole. nie mozemy spać czasem jeść mamy problemy z oddychaniem. Nic dziwnego że nie potrafimy zapewnić organizmowi potrzeby bezpieczeństwa- czujemy lęk. Natalko może tu masz odpowiedz- Twoje marzenia o miłości i realizowaniu swoich celów to potrzeby z samego szczytu piramidy. Może potrzebujesz zaspokoić najpierw te podstawowe potrzeby żeby znależć umiejętność kochania i pozbyć się tego braku uczuć do wszystkiego. Moze wtedy wszystko naturalnie zacznie się układać. To nie z Tobą, nie z nami jest coś nie tak. To po prostu umysł jest tak skonstruowany że domaga się zaspokojenia swoich potrzeb po kolei od tych dla niego najwazniejszych. Może fizjologia jest taka że wyłącza nam zdolność realizowania i odczuwania tego co my chcemy bo chce nas zmusić żebyśmy zrobli najpierw to czego potrzebuje organizm. do mnie to przemawia. Nie będę się złościć na siebie o to że nie mam pomysłu na siebie i nie rozwijam się zawodowo bo może mój umysł po prosu nie jest na to gotowy. A będzie gotowy jak zajmę się wszystkim po kolei. Natalko prosiłaś o podpowiedź może to Ci jakoś rozjaśni. Zobacz to nie z nami jest coś nie tak wygląda na to że dzieje się z nami właśnie książkowo. Tylko trzeba teraz książkowo podejśc do rozwiązania. Nie wskoczymy teraz na szczyt piramidy jeśli jestesmy na samym dole bo tak się po prostu nie da i koniec. Zamiast martwic się że jesteśmy nic nie warte i nic nam się nie udaje po prostu wejdżmy grzecznie po schodkach tej piramidy na sam szczyt bo taka pewnie jest jedyna i właściwa droga do naszego szczęścia.
Sabi , czy taka nagromadzona adrenalina , jeżeli nie biegamy , sama nie wygasa ? W sensie jak nie możemy biegać a akurat mieliśmy stresujący dzień , ale następny dzień był na odpoczynek czy ta adrenalina jakkolwiek się zmniejszy ? Naturalnie ?
Pewnie, ale baaaardzo powolutku. Problem w tym, że osoby zmagające się z nerwicą zdążą w międzyczasie naprodukować jeszcze więcej. Chyba, że uczą się pracować nad sposobem myślenia, wiedzą jak działa lęk i wyrabiają sobie nowe, prawidłowe nawyki. Wtedy jest OK.
Bardzo dużo wartościowych słów dzięki Wam nie czuje się taka beznadziejna jak mi się wydaje. Mam fajna pracę i wiem ze jestem dobra w tym co robię w dodatku pomaga mi praca w tym wszystkim bo zapominam i nerwicy i o ciągłym kontrolowaniu tego jak się czuje. Potrzeby mieszkaniowe tu jest ból ciągle marze o swoim ale to nie realne póki co wynajmuje i ciągle nie czuje w tym temacie stabilizacji. Jak juz wspominałam mój partner ma dzieci wiec do naszego budżetu domowego dochodzą alimenty jak i inne długi po małżeństwie. W związku z czym kredyt odpada a rodziców bogatych nie mamy. Tu jest mój ból duży czasami chociaż nie chce tego robić to winie go za to.. stąd moje ciągle myśli czy on jest odpowiedni. Wiem ze to nie jest fajne myślenie nikomu o tym nie mowie bo pewnie zostałaby oceniona ze materialistka ale to nie tak.. to potrzeba stabilizacji tak bardzo mną rządzi. Mimo wszystko dzięki Wam dużo rozumiem wierze ze każdy z nas tutaj odnajdzie siebie prędzej czy później.
NATALIA nie ważne gdzie ważne z kim 🙂
ANIA jak byłam młoda pamiętam jak bardzo marzyłam o takiej bajkowej miłości byłam romantyczka do przesady i wierzyłam ze jak spotkam prawdziwa miłość nic nie będzie ważne będę z nim mieszkać choćby pod mostem ważne żeby był blisko. A potem doroslam. .. dziś spędzam dzień z jego dziećmi to nie łatwe bo od rana się trzęsie w środku boje się czy dam radę. Nie mogę się skupić żeby im jakoś fajnie zająć dzień tylko myślę czemu właściwie to robie i na jakim etapie życia ja jestem.. ze zajmuje się obcymi dziećmi które potrafią nieźle wkurzyc i musze się powstrzymać żeby im czegoś nie powiedzieć. Kiedyś byłam otwarta na dzieci zwłaszcza kochalam wszystkie wszystkie bym przygarnela każdemu pomogła czemu to się zmienilo. . Czemu stałam się taka nie wrażliwa na dzieci. One są w wieku 15 i 7 bronią swojej mamy na każdym kroku a ja musze znosić te słowa i w ogóle ciężko bywa. Dodam że sami staramy się o dziecko od dwóch lat.. tylko ciągle się zastanawiam czy to dobry facet na męża i ojca. Boże nie wiem…. ; ( to tak mnie męczy. . Obawiam się ze w takim stanie psychicznym zajście w ciążę jest prawie nie możliwe. .
NATALIA ja Cię podziwiam, że starasz się o dziecko. Moje myśli w tym temacie są takie, że jestem sama, że jestem za stara itp. Dla mnie najważniejsze jest wyjście z nerwicy choć wiem, że powinnam bardziej żyć i mniej się na tym wszystkim skupiać. I też często mam tak, że już sama nie wiem co jest dla mnie dobre i czego chcę.
Dzień doberek ? a właśnie ja się zlapałam na tym wczoraj. Ciężko mi się oddychalo i miałam problem z zaśnięciem. Dziś jak tylko wstałam moja uwaga przekierowana była odrazu na oddech i nadal ciężko mi się oddycha. Czuję jak by ktoś siedział mi na klatce piersiowej. Mega nie przyjemne uczucie. Jak to Sabi mówi nie ważne co czujesz ważne co robisz? Także ubieram się i spadam zaraz do pracy. Miłego dnia życzę ?????????
Super!
Ja dziś tez ciężko oddycham. Ciekawe czy gdyby nie nerwica to tez zwrocilybysmy na to uwagę czy po prostu zwalily na pogodę smog itd. A tak cały dzień człowiek przeżywa chociaż mniej niż przed poznaniem Sabi 😉
Jak ja się cieszę że szperając w necie znalazłam ten blog.
Pierwsze ataki lęku pojawiły się około 10 lat temu.
U mnie czynnikiem wyzwalajacym tak mi się wydaje býła choroba mojego syna który urodził się zdrowy a mając 14 miesięcy zachorował na zapalenie mózgu.
Teraz ma 17 lat ale od czasu choroby jest niepełnosorawny od 2 lat pod respiratorem
Moje stany lękowe nasilają się gdy po okresie walki o życie syna robi się w miarę spokojnie .sytuacja jest opanowana.jesteśmy w domu.
Wtedy moja głowa zaczyna …myśli toksyczne…katastroficzne..lek przed lękiem…zwłaszcza uczucie dusznosci jest dla mnie najbardziej przerażające.
Był czas po pierwszyxh atakach że nie jeździłam autobusem na samą myśl miałam atak paniki teraz jest w tym temacie dobrze.
Ale wolę jechac samochodem.strefa komfortu lepsza bo zawsze mogę się zatrzymać gdyby co.
Ostatni napad był tydzien temu.Niestety poszłam do lekarza.mam leki ale cxytajac blog wiem ze je odstawię i z pomocą Sabiny i was dam radę .
Na dzień dzisiejszy przeraża mnie moment na który czekałam.chcialam mieć wekend z przyjaciółmi.Wyjazd nad morze .
Wolne od niepamiętnuch czasów…i na samą myśl o tym ze moge jechać mam lęk że nie dam rady .bo mogę dostać napad .Lęk przrd lękiem.
Sabinko liczę że z Twoją pomocą będzie to jednak możliwe.
Trzymam mocno kciuki za Ciebie!