Wyleczyłam się z nerwicy. Bez leków. Bez terapii. W 2021 roku mija mi 15 lat w zdrowiu i szczęściu. Jak to zrobiłam i dlaczego efekty są trwałe, dokładnie analizuję w książce, którą właśnie piszę. Moje życie płynie już zupełnie innym biegiem i jest to dla mnie zupełnie naturalne, że jestem już zdrowa. Jednak ostatnio ktoś chciał mi wmówić, że nerwica zawsze wraca więc muszę się mieć na baczności. Postanowiłam o tym napisać coś więcej.
GOOGLE (NIE) PRAWDĘ POWIE
Wpisując w Google frazę: wyleczyłam się z nerwicy lub czy nerwica wraca, można się odrazu położyć do trumny. Wchodzi człowiek na pierwszą lepszą stronę i zderza się z kupą bzdur, pisanych przez rzekomych ozdrowieńców na lekach. Potem wchodzi na kolejną i czyta, że będzie musiał już do końca życia być pod opieką terapeuty i prowadzić mało stresujący styl życia (jakby to w ogóle było możliwe). No załamać się idzie. Ludzie przesiąkają tym bulszitem. Zresztą jak chorowałam na nerwicę, sama nim przesiąknęłam.
INTERNETOWE TROLLE
No ale jak to się stało, że w ogóle o tym piszę. Otóż zamieściłam na Instagramie zdjęcie, które było zajawką pisanego przeze mnie rozdziału o tym jak wyleczyłam się z nerwicy. Zażartowałam, że streszczenie rozdziału brzmi: Nerwica NIE wróci. Po chwili dostałam wiadomość o poniższej treści:
“To nie tak do końca, niestety”.
Trochę nie zrozumiałam przesłania więc odpisałam: Co to znaczy?
Na co otrzymałam odpowiedź:
Z mojej 15 letniej wiedzy, terapii i konsultacji z lekarzami i psychoterapeutami, którzy wykładają na uczelniach, epizody lękowe potrafią wracać. Nerwicę lękową ma się zawsze. Na nawroty mają wpływ hormony i elementy niezależne od naszej siły.
No padałam.
Wyleczyłam się z nerwicy, żyję w zdrowiu i szczęściu, a tu jakaś baba będzie mi wmawiała, że tak nie jest. I to jeszcze jakimi argumentami. Piętnastoletnia wiedza? Jak ktoś dalej wierzy w takie bzdury, to chyba wiedza wymaga sprawdzenia. Że niby jakiś lekarz, co wykłada na uczelni to autorytet? Być może. Ale na pewno jakiś neurobiolog, który wykłada na Harvadzie i z nagrodą Nobla w kieszeni.
Dalej było tylko lepiej.
Zapytałam czy w takim razie fakt, że wyleczyłam się z nerwicy oznacza, że ja nie mam hormonów? Czy też tych tajemniczych elementów niezależnych od sił? Oczywiście wspomniałam, że jest wielu ludzi, który wyleczyli nerwicę i w ogóle nie rozumiem po co babo do mnie piszesz? Usłyszałam standardowy argument:
No w takim razie miałaś szczęście!
Każdy ma prawo do swojego zdania, ale po co akurat wyrażać swoje na moim profilu? Przecież można to robić na profilach swoich autorytetów. Mnie akurat mało interesuje.
I wtedy padło najlepsze:
O rany. Dużo jeszcze przed Tobą.
PANIKOWICZ TO NIE OFIARA
No huk. Rozumiecie? Że niby dalej jestem chora i mi się wydaje, że jestem zdrowa. Bo ludzie uważają, że jak ktoś ma/miał ataki paniki, to nie ma swojego zdania i bardzo się przejmuje czyjąś opinią. No baba akurat źle trafiła. Bo ja nie mam problemu z tym, żeby komuś powiedzieć, że jest debilem jak jest debilem. Jestem uczynna, miła i pomocna, ale jak mi ktoś wchodzi na głowę to doskonale wiem jak tupnąć nóżką. Nie jestem żadną ofiarą, która schowa się pod kołderkę i rozpłacze, bo ktoś próbuje mi coś wmówić.
W ogóle chciałam Wam powiedzieć, że argument w stylu: “dużo jeszcze przed Tobą” jest super bezczelny. Jeśli ktoś tak do Was mówi, to walcie z prawego sierpowego prosto w nos. Tym bardziej, jeśli mówi to osoba, która sama ma/miała do czynienia z nerwicą. No dramat.
Rozpisałam się…no ale już zmierzam do sedna sprawy.
ZAWÓD LEKARZA TO ZAWÓD JAK KAŻDY INNY
Musi się Pani nauczyć żyć z lękiem, bo on zawsze będzie wracał! Takimi słowami na dzień dobry poczęstowała mnie jedna z lekarek, które odwiedziłam. Te słowa wisiały nad moją głową jak klątwa przez długie lata. Nawet, gdy już wyleczyłam się z nerwicy, to ciągle wracałam w myślach do jej wyrazu twarzy, gdy to mówiła.
I co? I jakoś żyję. Mam jechać i jej przyłożyć? No nie. Dlaczego? Bo ona powiedziała to, czego nauczyła się ze swojego podręcznika na studiach. I nie mogła powiedzieć inaczej, bo wtedy złamałaby swój kodeks lekarski. A w dodatku jej studia były bardzo dawno temu, a podręczniki z których się uczyła, były tak stare jak moje pierwsze buty do biegania. Albo jeszcze starsze.
NIE KAŻDY LEKARZ JEST NA BIEŻĄCO
Większość lekarzy chce dla swoich pacjentów jak najlepiej. Ale nie każdy lekarz jest na bieżąco. Wiedza wymaga aktualizacji. Zupełnie jak w przypadku technologii. Kiedyś korzystaliśmy z odtwarzaczy kaset, a dziś korzystamy z odtwarzaczy mp3. W przypadku lekarzy droga do wiedzy jest następująca. Pojawia się nowe odkrycie. Na przykład w 2000 roku profesor Kandel odkrył powstawanie połączeń neuronalnych za co otrzymał Nagrodę Nobla (na jego odkryciu bazowano tworząc nowe metody leczenia nerwicy). Najpierw informacje publikowane są w fachowych pismach branżowych (np. Science, Nature, Świat Nauki, American Journal of Psychiatry).
Żeby w ogóle móc je tam opublikować trzeba się nastarać. Nie każdy może to zrobić, a sam proces trwa kilka lat. Gdy już informacje trafiają do świata, to inni naukowcy mają okazję się z nimi zapoznać. Trwają debaty. Niektórzy się zgadzają, a inni sprzeciwiają. Przeprowadzane są dodatkowe analizy. Gdy temat się “ułoży”, informacje zostają uznane jako te “aktualne”. Dopiero wtedy ta zaktualizowana wiedza trafia do wydawnictw, które zajmują się tworzeniem podręczników dla lekarzy. Ten proces jest również czasochłonny.
I teraz uwaga.
Im bardziej nowe informacje odbiegają od obowiązujących wcześniej ustaleń, tym dłużej zajmuje, aby zostały płynnie włączone do danego zbioru wiedzy. Rozumiecie? Nie można ot tak po prostu zrobić kopiuj wklej. Całość trzeba ponownie przeanalizować, posortować, nadać sens dla czytelnika. To może trwać dłuuuuugie lata.
Dopiero na samym końcu zaktualizowana wiedza trafia do programów dydaktycznych dla przyszłych pokoleń lekarzy. Cały proces zajmuje łącznie około 10 lat. Zanim wiedza dotrze do ogółu, to w międzyczasie znowu zostaje odkryte coś nowego. Za taką koleją rzeczy nadąża tylko kilka najlepszych uniwersytetów, bo mają na to środki finansowe. I na pewno nie ma wśród nich żadnego z Polski.
PO PIERWSZE CHĘCI, A PO DRUGIE KASA
Łatwo można policzyć, że psycholog czy psychiatra uczy tym, co ma około 15 lat. Przecież proces jego kształcenia oraz praktyki do czasu, aż sam przyjmie pierwszego pacjenta również trwa. Absolutnie nie mam na myśli tego, że lekarze rozpowszechniają nieaktualne informacje. Po prostu chcę Wam uświadomić, że tylko nieliczni lekarze mają chęci i możliwości finansowe, aby samemu sięgać po aktualną wiedzę, zanim ta wiedza trafi do nich. Niektórzy z nich, nie dotrą do aktualnych informacji nigdy!
No, przebrnęłam przez ten trudny temat. Jedziemy dalej. Zostańcie jeszcze przez chwilę.
LECZENIE NERWICY TO CIĘŻKA PRACA
Fakt, że wyleczyłam się z nerwicy nie był żadnym szczęściem czy przypadkiem. Ja na to ciężko zapracowałam. Miałam dość wegetowania i zabrałam się do roboty. Nie obiecuję Wam gruszek na wierzbie, ale obiecuję, że ciężka praca popłaca! Każdy mój dzień kręcił się w okół tego, aby pokonać lęk. Każdy jeden. I nic nie było ważniejsze. Absolutnie każdy obszar mojego życia, był przeanalizowany i poukładany na nowo. Przepracowałam co miałam przepracować. Wyciągnęłam wnioski i nauczyłam się na błędach. Nie było łatwo. Ale dałam radę. I nie. Moja nerwica nie była “słaba”. Zaczynałam z poziomu zero czyli z poziomu, gdy przez kilka miesięcy nie opuściłam mieszkania, bo się bałam.
Dzięki wszystkim podjętym przeze mnie działaniom, stałam się swoją własną bronią w walce z nerwicą. Nie musiałam polegać na lekach czy terapii. Nie martwię się o powrót nerwicy, gdyż nie zamiotłam problemu pod dywan. Ja go rozwiązałam. Nerwica, jak sama nazwa wskazuje to lęk przed lękiem. Jak człowiek rozumie schemat powstawania lęku i potrafi nim zarządzać, to przestaje się bać. A wtedy nie ma choroby. W pakiecie dostaje się możliwość ulepszenia swojego życia i pokonania słabości.
Dziś żyję normalnie. W międzyczasie skończyłam studia, zmieniałam pracę (kilka razy), otworzyłam swoją firmę, wyszłam za mąż, zrobiłam prawo jazdy, urodziłam dziecko, przeprowadziłam się trzy razy, stoję w korkach i kolejkach, tworzę własne produkty, zajmuje się czymś co samo w sobie jest wyzwaniem, biegam w maratonach, podróżuję…no mogłabym tak wymieniać. Po prostu żyję.
Wyleczyłam się z nerwicy. Zrobiłam sobie założenie, że choćbym miała być jedyną osobą na świecie która to zrobi, to nią będę. I tak się stało. Skoro choć jedna osoba na świecie była w stanie to zrobić, to znaczy, że jest to do zrobienia. A zapewniam Wam, że takich osób jest wiele.
Od czego zacząć leczenie krok po kroku KLIK
2 odpowiedzi
Mnie też wkurzają takie komentarze. Aż chciałoby się zapytać: a chodzi o to, żeby się wyleczyć i liczyć lata w zdrowiu, czy sugerować się wypowiedziami tych ‘lekarzy i psychoterapeutów’ i tkwić w zaburzeniu? No bo jeśli ktoś wybiera to drugie, to jego wybór, a nie ‘elementów niezależnych od naszych sił’…Nic nie zrobi się samo.
O to to! Właśnie to