Pamiętam te dni, kiedy bardzo chciałam wyjść z domu, ale nie mogłam…Jakiś głos w mojej głownie nie pozwalał mi dotrzeć nawet do drzwi wyjściowych.
Wracałam posłusznie do pokoju i przepłakiwałam resztę dnia. Tak bardzo chciałam wyjść za te cholerne drzwi! Niestety każdą walkę wygrywał mój lęk i to on dyktował mi gdzie mam iść i co robić.
Któregoś dnia uświadomiłam sobie, że im dłużej będę słuchać mojego lęku tym dłużej będę cierpieć. W zasadzie to gorzej już być nie mogło więc pomyślałam, że nie mam nic do stracenia. Wstałam rano, zjadłam banana, przeczytałam kilka motywujących cytatów i…poszłam pobiegać.
Gdy tylko zbliżyłam się do drzwi wyjściowych w moim umyśle załączył się czerwony alarm. Wracaj do domu! Uciekaj! Jesteś w sytuacji zagrożenia! Nie wychodź za te drzwi!
Już prawie dałam się ponownie nabrać, że jestem w sytuacji zagrożenia, podczas gdy prawdziwym zagrożeniem był tylko mój lęk przed lękiem.
Otworzyłam drzwi i wybiegłam. Zabrałam ze sobą mp3 żeby dodawało mi muzycznej otuchy. Otwarta przestrzeń sprawiała, że czułam się okropnie. Oddech stał się ciężki i zaschło w ustach. Niecały kilometr od domu mój strach sięgnął apogeum. Ręce drżały z przerażenia. Było mi strasznie zimo, a dłonie miałam mokre jakbym przed chwilą oblała się wodą. Truchtałam jednak przed siebie i starałam się skupić na muzyce w słuchawkach. Im dalej się znajdowałam od domu tym gorzej się czułam. Gdy drzwi wejściowe zniknęły z mojego pola widzenia nastąpił prawdziwy kryzys…Alarm! Wracaj! Szybko uciekaj! Stracisz nad sobą kontrolę! Umrzesz na środku drogi i nikt Cię nie odnajdzie! Dostaniesz zawału serca! Płuca pękną z wysiłku! Czułam się jak w filmie. Gdyby ktoś wtedy zapytał mnie gdzie jestem, nie potrafiłabym podać swojej lokalizacji. Uczucie derealizacji było tak silne, że nie potrafiłam przypomnieć sobie swojego adresu zamieszkania. Miałam wrażenie, że wszyscy na mnie dziwnie patrzą i myślą, że jestem jakimś szaleńcem.
Jednak nie miałam najmniejszego zamiaru zawrócić. To była decydująca rozgrywka. Albo ja albo ten cholerny lęk. Miałam już dosyć ograniczonego życia. Zmarnowałam już tyle dni, że każda kolejna minuta była dla mnie na wagę złota. Wolałam nie żyć wcale, niż żyć w ciągłym lęku przed lękiem. Miałam zamiar udowodnić sobie, że od dziś to ja będę decydować o swoim życiu i zacznę żyć normalnie.
Biegłam dalej. Każdy krok sprawiał mi ogromną trudność, gdyż kręciło mi się w głowie, a kolana miałam jak z waty. Uszczypnęłam się kilka razy w rękę, ale nic nie czułam. Moje ciało było totalnie odrętwiałe. Miałam ochotę przykucnąć i wołać o pomoc. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim pokoju w którym czułam się w miarę bezpiecznie, a który był jednocześnie moją klatką. Wybuchłam płaczem, a palpitacje serca były tak silne, że miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi przez gardło. Co to za piekielna choroba, która tak mnie ogranicza! Czemu akurat mi się trafiła! Mam dwie nogi i dwie ręce, a nie mogę wyjść nawet po bułkę do sklepu! Już nigdy się tego nie pozbędę! To jest koniec mojego życia!
Mimo wszystko biegałam dalej. Biegłam i płakałam. Po chwili jednak zorientowałam się, że czuję się trochę lepiej. Jakby odrobinę spokojniejsza. Zaczęłam się zastanawiać co będzie następne…Pewnie zaraz przytrafi mi się coś jeszcze gorszego! Na pewno dostanę zawału! Albo zapaści! Wysłać smsa do rodziców, że to jest już koniec?
Jednak nic się nie działo…Biegłam przed siebie i nic się nie działo. Uczucie odrealnienia ustąpiło i pierwszy raz od nie pamiętam kiedy poczułam się normalnie. Czułam się wręcz wspaniale. OMG! W końcu ten cholery lęk odpuścił! Pokazałam mu jaka jestem twarda! Nie ustąpiłam! Wygrałam walkę! Jestem wielka!
Dalsza część trasy była bardzo przyjemna. Skupiłam się na muzyce i cieszyłam się każdą sekundą tego „truchtania”. Nie wiem jak długo trwała ta przygoda. Być może była to godzina, albo trzy. W każdym bądź razie w tym właśnie dniu pokonałam ataki paniki. Wiedziałam, że od tego dnia będzie już tylko lepiej. Zrozumiałam, że wystarczy robić dokładnie to czego lęk nie chce, by wyzdrowieć. Po powrocie do domu zjadłam z apetytem świeżą bułkę prosto z piekarni obok mojego mieszkania. Czułam właściwie jakiś smak jedzenia, zdołałam wybrać się do piekarni, wystać w kolejce i dokonać zakupu. Kto by pomyślał, że tak proste czynności mogą okazać się dla niektórych zupełnie niemożliwe.
Dziś moje życie wygląda zupełnie inaczej. Jestem Panią Mojego Życia. To ja dyktuje warunki i to ja zarządzam swoim czasem.
Bieganie zostało mi do dziś. Bez biegania żyć nie umiem.
Ten dzień był dla mnie inspiracją do działania. Uwierz w siebie i idź pobiegać! Daj znać jak było!
67 odpowiedzi
podziwiam ciebie…….. twoje wpisy daja mi bardzo dużo……… na dzien dzisiejszy moge powiedziec ze wychodzę z domu już bez żadnego lęku, gorzej jest z wyjazdami gdzieś dalej……. codziennie staram sie pojechać gdzieś dalej, bywaja dni że zajade gdzieś daleko ( dla mnie 10 km w tej chwili to ogromna odległość) a bywaja dni gdzie się cofam, np wczoraj, nie dałam rady, boje się że przyjdzie atak i nikt mi nie pomoże…….. jak ja bym chciała żyć tak jak kiedyś, bez lęków bez obaw…….. chce mi się tylko płakać, za pierwszym razem jak dopadła mnie ta cholera nie miałam aż tak wielkich obaw jak teraz, bo teraz wiem że ona w każdej chwili może wrócić i to w najmniej odpowiedniej chwili i to mnie paraliżuje…… nie brałam leków i teraz też ich nie chce brać bo wiem że to nic nie da…… jak wyjść z tego kręgu…… jak żyć…
Nie smutaj! Zaraz będą coachingi dostępne na blogu! Nie spocznę póki każdy z Was nie będzie żył jak dawniej…a nawet lepiej. To tylko lęk przed lękiem, można go pokonać bez żadnej chemii. Tymczasem biegaj często w wolnym tempie, ale długo – spalisz adrenalinę i poczujesz ulgę.
Ja tak dzisiaj przebieglem mimo trudow i nawet czuje ulge. Troche mniej odrealniony. Chyba zaraz znow wyjde biegac!
RICO! Cześć, fajnie, że jesteś 🙂 Hi 5! Ja też idę zaraz. Dziś dłuższe wybieganie zgodnie z rozpiską treningową do #bmwpolmaratonwarszawski. Jak Ci idzie z biegniem?
Wczesniej biegalem krotko i efekty nie byly za bardzo widoczne. Dzis postanowilem dac z siebie wszystko i biec przez 45 minut i jest poprawa! 🙂
Brawo! Lepiej wolniej, a dłużej 🙂
To fakt. Przez ostatnie kilka miesięcy biegałem po 10 minut albo jeździłem na rowerze, ale to był błąd. 🙂
Podziwiam i czekam na dalsze posty jak sobie radzić z nerwicą i atakami paniki.Mam pytanie czy miałaś oprócz tych wszystkich objawów szum w uszach?Pozdrawiam:)
Dzięki! Miałam 🙂 Dużo osób ma. Dzieje się tak dlatego, że z powodu nadmiaru adrenaliny wytęża się słuch i wyostrza wzrok. Jesteś bardziej “uważny”, zwracasz uwagę na szczegóły otoczenia, nasłuchujesz…Jak tygrys na polowaniu 🙂
Dziękuję za szybką odpowiedź:)Nawet nie wiesz jak się cieszę.Nigdy się nie udzielałam w żadnych blogach ale tutaj czuję jakby ktoś przeżył dokładnie to co ja.Tylko z tą różnicą że Ty masz już to za sobą:)
A i Dziękuję za wytłumaczenie tych szumów w uszach:)Mnie osobiście doprowadza to do szału no ale cóż.Może kiedyż minie jak i cała reszta.
Postaraj się spalać adrenalinę dzień w dzień. Nie pij niczego co zawiera kofeinę i teinę, biegaj długo w wolnym tempie. Za tydzień zobaczysz znaczna poprawę!
Proszę bardzo! Nawet nie wiesz jak się cieszę! Gdy ja byłam chora to szukałam właśnie takiego “małego” wsparcia. A tu nic nie było, ani bloga, ani pomocy ze strony lekarzy, ani informacji w książkach (oprócz tych ogólnych bzdur)! NIC! A ja tylko chciałam usłyszeć: TAK MOŻNA POKONAĆ ATAKI PANIKI.
Ja juz bzdur sie nasłuchałam u terapeutki i słuchałam tego dwa lata ale powiedziałam DOŚĆ o lekarzach to już nie wspomnę.Wiem że jestem zdrowa tylko te lęki strach i duża agorafobia.Ale co może wiedzieć ktoś kto tego nie przeżył a wiedzę czerpał z książek i teraz się tą wiedzą dzieli biorąc kasę.Oby więcej takich osób jak Ty które w jak najprostszy sposób opisują co i jak i dają MEGA WSPARCJE:)Co do kofeiny to piję mała kawkę z jedną płaską łyżeczką kawy i trudno mi z tego zrezygnować.Próbowałam ale źle się czułam a czarnej herbaty nie piję wcale.
Dokładnie. Ja pytałam wprost: Panie doktorze: Czy da się pokonać ataki paniki bez leków? Słyszałam tylko: to jest absolutnie niemożliwe! Byłam u 20 lekarzy. W Polsce i w UK. Mam nadzieje, że im te premie wypłacane od ilosci wypisanych recept utkną w gardle. Spróbuj kawy żołędziówki. Jest pyszna! Albo kawy bezkofeinowej.
He he dobre:)Ale doskonale to rozumiem.Jeden wielki biznes i nic poza tym:) Hmmm kawka żołędziówka?Pierwsze słyszę ale spróbuję :)Gdzie można ją dostać?Właśnie może jakiś wpis o takich drobnych rzeczach które mogą pomóc:)
Ja kupiłam w Almie, ale jest np. też tutaj http://ekozakupy.pl/zdrowa_zywnosc/kawa/kawa_zoledziowka_200g?gclid=CI-Rho3tlMcCFWYOwwodrLkDzg Dzięki za inspiracje, taki post na pewno się pojawi!
To ja Dziękuję:)Znowu powróciła we mnie jakaś wiara choć miałam dzisiaj mega zwątpienie i właśnie dzisiaj przeżyłam taki atak paniki w domu jaki Ty przeżyłaś podczas biegania.Masakra.Nie wiem dlaczego ale cały czas podczas jego trwania myślałam o Twoim blogu i o tym co kilka dni temu przeczytałam właśnie tutaj.Gdy mnie złapało robiłam swoje zaczęłam sprzątać gotować a w duchu myślałam ze mam dość i to ostatni taki atak.Swoje zrobiłam ale byłam wykończona.Chwilę się położyłam ale miałam taką myśl ze muszę po prostu muszę do Ciebie napisać:)
Kawę bezkofeinową masz może na myśli kawę inkę czy coś innego dobrego?:)
Stałam się smakoszem kaw bezkofeinowych. Kupowałam sobie różne fajne nowe kawy, za każdym razem inną. Zrobiłam nawet eksperyment. Poprosiłam moje współlokatorki, aby podmieniały mi kawy na półce. Nigdy nie potrafiłam powiedzieć czy piję kofeinową czy bezkofeinową… Tutaj jest np. fajna kawa z Etiopii http://ekozakupy.pl/zdrowa_zywnosc/kawa/kawa_mielona_bezkofeinowa_fair_trade_etiopia_bio_250g.html
A co sądzicie o “kawie cykoria”? Tam jest napisane że to jest kawa bezkofeinowa.
http://sklepdietetyczny.pl/kawa-zbozowa/3733-kawa-cykoria-lima-5411788026253.html
Warto spróbować?
Warto! Ja pijam chętnie, bardzo lubię. Jeszcze jest kawa żołędziówka. Też bez kofeiny i też pyszna.
Słuchaj, atak paniki to nic groznego. Serce popika i tyle. Natępnym razem przygotuj się do boju i nie bój się go. Jak Cię dopadnie zacznij robić pajacyki i przysiady (w szybkim tempie). Twój atak paniki zgłupieje i ucieknie. Ktoś kto się boi nie robi pajacyków…Jak Ci wyjdzie raz ta sztuka, to już każdy kolejny atak będzie mniejszy, aż w końcu nigdy nie wróci. Gwarantuję!
Świetnie to wszystko opisujesz i zapamiętam to choć w czasie ataku nie jest to wszystko takie łatwe ale już po uświadamiasz sobie jakie to głupie.U mnie najgorszy problem jest a agorafobią z kimś funkcjonuję w miarę normalnie sama nie funkcjonuję.
No właśnie w tym sęk, by robić na przekór temu co dyktuje Ci lęk. On mówi siadaj, to Ty wstań. On mówi uciekaj to Ty zostań. Boisz się zostać samej, bo boisz się, że coś Ci się stanie podczas ataku (zemdlejesz, udusisz się, stracisz przytomność…). Dodatkowo będąc samej jeszcze bardziej skupiasz się na myśleniu, a w towarzystwie zawsze ktoś odwraca Twoją uwagę.Też tak miałam. Ale uwierz mi, że nic Ci się nie stanie. Musisz w to uwierzyć i rzucać sobie wyzwania.
Dobre:)Smakosz powinien rozróżnić kawę z kofeiną i bez:)Choć pewnie ja też bym nie rozróżniła he he.Kawkę zamówię i czekam z niecierpliwością na nowe wpisy bo już marzę by żyć bez tego choler….go lęku:))))
Jest DOKŁADNIE tak jak piszesz.I trudno to pojąć pokonać zwalczyć ehhhh
Rób dokładnie na odwrót niż każe Ci lęk. Ot cały sekret! Spróbuj sama przywołać atak paniki- nigdy nie przyjdzie. Za niedługo będą dostępne na stronie pakiety coachingowe/ webinaria/ spotkania grupowe. Jestem na ostatniej prostej przygotowań. Będzie to na pewno duża dawka motywacji i wsparcia. Wypatruj informacji na blogu!
Czekam z niecierpliwością :)Bo naprawdę motywujesz i to bardzo:)))
@ANIA samo wykupienie leków antydepresyjnych i psychotropowych kosztuje więcej. Ja za jedną wizytę 20 min płaciłam 160 pln i jedyne co się dowiedziałam, to że musze wykupić receptę. Nie rozumiem sąd ten pomysł. To co? Jak chcesz iść na kurs fotografii to oczekujesz, że będzie nieodpłatny bo nie każdy może sobie pozwolić? A jak chcesz mieć stronę www to, że ktoś zrobi to free? No co za myślenie dziwne.
Mogłabyś jeszcze mi napisać jak radziłaś sobie z bólami głowy i z ogólnym zwątpieniem zniechęceniem.Jeśli oczywiście coś takiego miałaś.Ja zmagam sie z tym dziadostwem od 7lat i dopadają mnie mega kryzysy;/Z góry Dziękuję i Pozdrawiam:)
Miałam tak bardzo często, gdyż miałam stany depresyjne. Leżałam tygodniami, nie myłam włosów, nie odsłaniałam żaluzji i płakałam…Zauważyłam, że przechodzi mi, gdy jestem zajęta. Więc układałam sobie plan dnia tak, by nie mieć czasu na myślenie. Pomagałam chartytatywnie, zapisałam sie na zajęcia z gotowania, na taniec i wiele innych. Mój plan dnia był od godziny 7 rano do 23. A jak mi się nie chciało, to szłam z płaczem i w nieumytych włosach. Ludzie pytali co mi jest, odpowiadałam szczerze, że walczę z depresją. Otrzymywałam od wszytskich wielkie wsparcie i wyrazy uznania! Wielu z tych obcych ludzi zostało moimi przyjaciółmi 🙂
Oj aż mi się łzy kręcą w oczach.Aż trudno uwierzyć w to co piszesz bo teraz jesteś tak bardzo aktywna.Ja dzisiaj zresztą non stop walczę sama z sobą gadam do siebie że to tylko moja wyobraźnia często przeklinam na te lęki ale gdy dopada jest strasznie tylko robię wszystko by się nie położyć by nie zostawiać tego co zaczęłam robić ale w głowie wciąż są myśli jak ja mam to pokonać jak ja mam z tym żyć itp.Wiesz zresztą doskonale jak to jest.U mnie wiele rzeczy się tak potoczyło że nie mam znajomych pracy itp.Dobra nie ma co narzekać:)Wiem że tak się dzieje że zawsze znajduję coś co każe mi walczyć teraz jest Twój blog i Ty:)
Najlepszą metodą na lepsze samopoczucie jest długi trucht na świeżym powietrzu. Spróbuj, to działa! To musi Ci wejść w nawyk i załączać się jak automat: “mam doła TO idę biegać”. Na chwilę obecną martw się tylko o to, jak poczuć się dobrze. Reszte można szybko ogarnąć. Praca czy znajomi znajdą się jak będzie na to czas. Skoncentruj się na sobie i na danej chwili. Działaj i daj znać jak było. Przygotuj się na to, że na początku łatwo nie będzie (bo nie będzie). Ale tuż za rogiem czai się sukces.
Tak to dla mnie kluczowe co zrobić by poczuć się lepiej by nie cierpieć itp.U mnie najgorsze jest to ze sama nie wyjdę.Pomaga mi znajomy i z Nim jest mi łatwiej wszystko jestem w stanie załatwić no prawie wszystko i wiem że jest to na zasadzie poczucia bezpieczeństwa i tego odwrócenia uwagi.Podobnie mam z jazdą autem po prostu lubię jeździć i nawet jak czuję się fatalnie to ja kieruję.Od momentu gdy do Ciebie napisałam nawet byłam z nim już dwa razy na piwku:)A nie byłam od kilku lat:)
I pomyśleć że tak bardzo chciałam być psychologiem:)Jestem nim dla innych osób ale jak to znane powiedzenie mówi szewc w dziurawych butach chodzi;/
Super ze pokonała ta cholerne chorobę mnie juz meczy to dwa lata sama sobie coś wmawiać biorę antydepresanty na ta nerwice i wcale niezupełnie się lepiej pracuje wychowuje córkę ale są dni depresyjne załamuje się i to duszenie w klatce piersiowej bóle serca ze dostane zawał te myśli w głowie a ty to pokonalas
Nie łam się tylko walcz o zdrowie. Każda minuta, którą poświęcisz na zamartwianie oddala Cię od wyznaczonego celu. Kieruj swoją energię tam, gdzie obrałeś cel 🙂
Te pakiety może i fajna sprawa ale szkoda że nie jest to ogólnie na blogu i dostępne dla każdego.To tylko moje skromne zdanie.Pozdrawiam:)
Pakiety są dostępne dla każdego.
Są płatne i nie każdy może sobie na to pozwolić podobnie jak na wyjazd do Warszawy bo tam są spotkania.
Nie każdy może sobie również pozwolić, aby pracować nieodpłatnie. Aby przełożyć wiedzę na pracę, trzeba niestety na to zarobić. Trzeba utrzymywać stronę, domenę, hosting, finansować projekty graficzne oraz założenie sklepu, opłacać prowadzenie działalności, szkolić się, płacić za pakiety online, telefon itd…Nie wspominam już o nakładzie pracy jaki trzeba włożyć…Do tego dochodzą koszty życia i utrzymanie domu. Rozumiem, że oczekujesz od Pani sklepowej, że nie będzie pobierała wynagrodzenia za obsługę, a od dentysty że wyleczy zęba na koszt własny? Ceny są bardzo przystępne. Dla porówniania, jedna wizyta w gabinecie kosztuje 120 pln w małej miejscowości, a w dużej jeszcze więcej. Spotkania są tylko w pakietach Premium więc nie koniecznie trzeba z nich korzystać.
@ANIA samo wykupienie leków antydepresyjnych i psychotropowych kosztuje więcej. Ja za jedną wizytę 20 min płaciłam 160 pln i jedyne co się dowiedziałam, to że musze wykupić receptę. Nie rozumiem sąd ten pomysł. To co? Jak chcesz iść na kurs fotografii to oczekujesz, że będzie nieodpłatny bo nie każdy może sobie pozwolić? A jak chcesz mieć stronę www to, że ktoś zrobi to free? No co za myślenie dziwne.
Chyba źle się zrozumiałyśmy no ale.Inaczej to wygląda z perspektywy osoby która ma to za sobą.Pozdrawiam.
Prawda jest taka że na ludziach z nerwicą można wiele zarobić:)
Można również zarobić na ludziach, którzy nie znają się na programowaniu, projektowaniu, makijażu i na tych co muszą koszystać z uług dentysty. Jak również na tych co nie znają języka angielskiego i tych co potrzebują prawo jazdy. A także na tych co nie znają się na księgowości i nie umieją rozliczać podatków oraz mają problemy z cerą lub problemy z kręgosłupem. Myślę, że Twoja opinia nie jest w porządku. Ja przez wiele lat pomagałam ludziom nieodpłatnie, a po latach było ich tyle, że zwyczajnie nie maiałam już na tyle czasu. Pakiety powstały w związku z ogromym zainteresowaniem tematem i wielu ludzi z nich korzysta. Poza tym ceny pakietów są bardzo przystępne w porównianiu z tym co oferuje rynek. Sama napisałaś, że korzystałaś przez wiele lat z terapii to zapewne wiesz, jaki jest tego koszt. Więc zupełnie nie rozumiem skąd te irracjonalne wnioski.
Akurat ten komentarz był do MIRIAM i był w takiej a nie innej formie i na końcu był uśmiech bo wiem jak to jest.I wiem jak to jest gdy ktoś zarabia na czymś na czym sie nie zna.Przerobiłam to.Też pomagałam i pomagam nieodpłatnie.A majac na myśli pakiety miałam na myśli to że nie kazdy będzie z tego mógł skorzystać ze wzgledu na wiele kwestii.Ja np nawet nie mam w domu internetu korzystam u kogoś innego.W moim przypadku w grę wchodzi tylko kontakt mailowy.Nikogo nie oceniam każdy robi to co uważa za słuszne.Irracjonalne wnioski?Nic takiego nie napisałam.Widzę że nie potrzebnie w ogóle to napisałam.Pozdrawiam.
Ania, ja się znam na tym co robię. I to bardzo dobrze. Jeśli nie masz możliwości korzystania z pakietów, to zachęcam do udziału w konkursach na blogu. Można w nich wygrać między innymi konsultacje. Nie gniewajmy się. Miriam Ty też. Make love not war. <3
Nie mam wątpliwości do tego że się znasz na tym co robisz bo to wynika z tego co piszesz i w jaki sposób to piszesz a wiedz że naprawdę potrafię ocenić fachowość osób:)I rób to dalej.Po prostu są różni ludzie róźne sytuacje po prostu życie.A ludzie zmagajacy się z nerwicą czasami nie wiedzą juz sami czego się złapać i Ty doskonale o tym wiesz.Nie chciałam tu nikogo urazić i nawet przez myśl nie przeszło mi gniewanie się:)Nauczyłam się że nie porozumienia trzeba wyjaśniać z ludźmi trzeba rozmawiać i ich słuchać a nie się gniewać.
I szczerze to Podziwiam Cię że udało Ci się tyle osiągnać z Twojej listy WIELKI SZACUN:)jestem nawet ciekawa jak udało Ci się zaleczyć cerę bo ja już rozkładam ręce.Moja lista z celami też już zrobiona i kilka rzeczy nie ukrywam są identyczne jak u Ciebie:)
I wiesz uśmiecham się do siebie bo nawet facet zostawił mnie dokładnie w taki sam sposób jak Ciebie ale dobrze że to zrobił bo nie był mnie wart:)A zresztą faceci nie są w życiu najważniejsi:)
Najważnejszy jest mój yorczek Suzi <3 <3
swietny wpis tak samo reaguje na moj lęk i jak narazie od jakichs 10 lat to on wygrywa i mna rzadzi:( :'(
Hej 🙂 No ja właśnie jestem po ataku paniki jaki miał miejsce wczoraj….dostałam go przez to, że moje serce się przewróciło kilka razy pod rząd w klatce i wpadłam w mega strach. Pokonałam panikę w pół minuty! Mój mąż mnie trzymał bo już chciałam dzwonić po pogotowie. Tak bardzo chciałabym zacząć biegać 🙂 Ten lęk przed wybieganiem dalej niż mój blok mnie dobija. Cierpię na objawową nerwicę około 10 lat. Ataki paniki miałam ze trzy, reszta to lęk przed kolejnym atakiem i tak w kółko. Objawy somatyczne jakie mam codzienne nie pozwalają mi normalnie się cieszyć życiem. Zaczęłam terapię, pewne rzeczy do mnie dotarły, poczułam wielką ulgę, mniej lęku, czasem dni bez lęku i bólu – nie mogłam ich zrozumieć, przyjąć ich, cały czas czekałam na złe samopoczucie.
Kasia pogoń ten atak paniki! Pokaż mu kto tu rządzi.
Hej. Ja też zmagam się z atakami paniki, ostatnio biegałem i poczulem się fatalnie ale biegłem i pomogło. Natomiast za drugim razem juz nie, co prawda nie byłem tak zmeczony jak po pierwszym bieganiu i chyba to była moja wina bo nie spalilem do konca adrenaliny. Moj najwiekszy lęk to że się uduszę podczas ataku paniki. Nie wiem jak to pokonać i ostatnimi czasy ten lęk co chwilę siedzi mi w glowie 🙁 Najgorzej jest wieczorem nie wiem czemu. Co poradzisz kochana ?
Prędzej wygrasz w totka niż się udusisz. Głowa do góry i keep running
:*
Dzięki Sabina za te wpisy, dają otuchy i to dużo, też chyba zacznę biegać moja kondycja nie jest w najlepszym stanie także powinno pomóc w obydwu przypadkach 🙂 dzięki
Tomek, bieganie jest bardzo pomocne. Tylko zacznij na miarę własnych sił. Powolutku, mały dystans, a dopiero stopniowo zwiększaj.
Cześć Sabino:) Po naszej rozmowie ( 1.08.16) pomyślałam o tym bieganiu. Mam skoliozę i bóle kręgosłupa i kolana bardzo często się pojawiają. Ale mimo to postanowiłam spróbować pracy nad spalaniem adrenaliny. Zaczęłam od marszobiegu po podwórku. Zataczam koła 50m( 100m biegu/100 m szybkiego marszu). 5.08.16r. przebiegłam/przeszłam około 1km, potem było 2/ 2,5/ 3/ 3,5/ 4/ 4,5/ i dzisiaj 14.08 zaatakowałam 5 km!!! Ja, która twierdziłam, że nawet lekkie bieganie nie dla mnie:) Fakt – to jest na razie marszobieg, czyli pół na pół ale stopniowo będę zmniejszać ilość marszu na rzecz biegania…. Pierwsze 3 dni – ból głowy, kręgosłupa i kolana ( tabletki przeciwbólowe plus maść i opaska na kolanko). Zrobiłam dzień przerwy i teraz po tym wysiłku oprócz cudownego zmęczenia po bólach głowy ani śladu! Staram się pracować nad atakowaniem negatywnych myśli ale tak jak powiedziałaś nie jest to łatwe…. Jutro też będzie 5 km. Jeśli wytrzymam tak jeszcze 2 tyg kupuję buty do biegania!!! 🙂 Uczucie niepokoju cały czas we mnie siedzi, myślę że ma to związek z wyjazdem do Zakopanego ( ha,ha,ha – no tak daleko od domu!!! – mam przerąbane.. 🙂 !!! ) Tam też mam zamiar biegać, nawet jeśli tylko wokół schroniska 🙂 Pozdrawiam w tym momencie i dzięki za inspirację. Ania “Psiara” P.S. Moje kółka “liczy” mój ukochany piesek TOBI, który na początku biegał i szczekał ze mną, po chwili stwierdził, że chyba coś ze mną ” nie tak” i usiadł sobie w połowie drogi bacznie obserwując 🙂
Wow! To mi się podoba – co za zaangażowanie :)! W 2 tygodnie 5 km? Gratuluję wytrwałości. Uczucie niepokoju zniknie na samym końcu, jak już zaczniesz wierzyć na 100 procent, że ta metoda ma sens. Potem będzie się pojawiać raz na czas, aż zniknie całkowicie. Ja właśnie wracam z Zakopanego. Powiem tak: przygotuj się na korki i kolejki 🙂 Ps. Wypad do Zakopanego potraktuj jako sposób na trening NIE nakręcania się. Za każdym razem jak pojawia się natrętna myśl – notuj i wyśmiewaj. Czytaj do poduszki po sto razy i powtarzaj te wyśmiane (tak jakbyś jedną myśl miała zastąpić drugą). Potem jak pojawi się znów na natrętna myśl to umysł automatycznie zacznie ją detronizować tą dobrą (tu kluczem do sukcesu jest powtarzalność). Mam takiego “panikowicza” co ma owczarka niemieckiego. Biegał z nim dzień w dzień. Teraz już biega po 20 km, a pies jak go widzi w butach do biegania, to chowa się do budy 🙂
Fajnie, że Ci się tak udało wyjść i biec mimo wszystko. Ja chyba na stan dzisiejszy na chwilę obecną nie potrafiłabym wyjść i biec. Nie potrafiłabym nawet wyjść i iść. Rozumiem, że trzeba pokonać lęk i ten kulminacyjny wielki atak paniki, ale trzeba też mieć dużą odwagę do tego, a mi jej chyba brakuje. Mimo to uważam się za bardzo silną osobę. Tyle znieść… od ponad 2 lat. Czasami ataki paniki miałam 5 razy dziennie. Potem już rzadziej, ale nadal mam. Puls w ataku paniki to nie zawaham się powiedzieć, że ponad 200 mam i jeszcze oczywiście inne objawy do tego. Za dużo by tu pisać. Dzięki atakom paniki stałam się jeszcze bardziej odważniejsza nie boję się innych życiowych spraw, ale lęk przed lękiem mam i boje się sama wyjść z domu… to śmieszne. Jak próbowałam sama wychodzić to byłam cały czas na najwyższych obrotach…
Cześć. Jestem tu pierwszy raz i bardzo podoba mi się to jak motywujecie się na wzajem do walki z lękiem. Z nerwicą lękową zetknęłam się pierwszy raz mając 25 lat i również swą walkę rozpoczęłam od wędrówki po lekarzach. Efekt był taki, że ja czułam się coraz gorzej, nie rozumiałam co się ze mną dzieje, a leki które mi przepisywano usypiały mnie lub otumaniały. Po roku koszmaru i strachu przed wyjściem z domu postawiłam się swoim lękom tak jak autorka bloga, dzięki jodze, wizualizacji i technikom oddechowym udało mi się wyjść z tej okropnej choroby. Po 15 latach spokoju ni z gruszki ni z pietruszki znowu dopadły mnie ataki paniki, ale teraz już wiedziałam z czym mam odczynienia więc zaczęłam działać od razu.. Autorka ma racje, ruch to podstawa w walce z lękam i jest nieodzownym elementem samo-terapii, ja dodatkowo wspomagam się jeszcze witaminą B kompleks ( niektóre witaminy z grupy B działają kojąco i regenerująco na układ nerwowy) oraz magnezem, który działa uspokajająco na nasze nerwy, a jak ogólnie wiadomo podczas ataku paniki tracimy go w błyskawicznym tempie. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w walce.
Autorka pozdrawia 🙂
Jesteś dla mnie ogromną inspiracją ❤️
Dzięki! Mam nadzieję, że zmotywuje Ciebie to do działania i pokaże, że można <3