Pamiętam jak dziś, gdy dostałam pierwszego ataku paniki. Z pracy zabrała mnie karetka. Zrobiono mi w szpitalu badania i oznajmiono, że objawy oraz wyniki wskazują na ataki paniki. W przypadku ponownego ataku, zalecono wizytę u psychologa.
Nie musiałam długo czekać. Cała sytuacja przeraziła mnie tak bardzo, że kolejny atak miałam wieczorem, tego samego dnia. Mieszkałam wtedy w Anglii z daleka od rodziny więc czułam się totalnie bezsilna. Totalnie to mało powiedziane. W obcym kraju, pod obcym niebem z obcokrajowcem w jednym pokoju (który zresztą mnie zostawił, bo dziewczyna z atakami paniki była dla niego zbytnim obciążeniem psychicznym). Wybrałam się więc do psychologa w nadziei, że mi pomoże. No bo czemu miał nie pomóc? Lekarz internista dotychczas pomagał. Dentysta też. W drodze na umówioną wizytę (można się było spodziewać) miałam taki napad lęku, że nie wiedziałam jak się nazywam. Kręciło mi się w głowie i myślałam, że umieram. Nie jestem osobą wierzącą, ale wtedy odmawiałam wszystkie modlitwy świata, jedna po drugiej. Byłam bliska ucieczki do domu, ale na wizytę szłam z nadzieją, że psycholog mi wyjaśni, jak pozbyć się ataków paniki zatem miałam ogromną motywację, aby tam dotrzeć.
Dotarłam spóźniona. Blada, spocona, miałam dreszcze, ale dotarłam. Zapukałam do gabinetu, a Pani psycholog wysyczała w moim kierunku, że jestem spóźniona i teraz mnie nie przyjmie. Jak chce, to mogę się zapisać na inny termin. Usiadłam i zaczęłam płakać jak małe dziecko. W jednej sekundzie objawy ataków paniki nasiliły się. Byłam tak wykończona psychicznie, że nie byłam w stanie w żaden sposób obronić się przed tym atakiem. Przecież ta głupia baba powinna była rozumieć jak czuje się człowiek, który zmaga się z objawami nerwicy lękowej.
Załamana wróciłam do mieszkania i poprosiłam o pomoc Kevina – człowieka od którego wynajmowałam mieszkanie. Kevin pomógł mi umówić wizytę u jego znajomego, który był psychologiem. Nawet pomógł mi dotrzeć pod gabinet na wizytę. Tym razem obyło się bez płaczu. Psycholog dopatrywał się przyczyny ataków paniki w przeszłości i zalecił kilka sesji. Kazał mi nie stresować się oraz wybrać na zajęcia grupy terapeutycznej. No to poszłam.
Zajęcia trwały godzinę. Wysłuchałam innych i wróciłam do domu jeszcze bardziej załamana. Przecież ja nie miałam żadnych poważnych problemów! Większość ludzi na tych zajęciach była na odwyku narkotykowym lub żyła w ogromnym stresie. A ja? Ja byłam przy nich taka „zwyczajna”. Po prostu poszłam do pracy i dostałam ataku paniki.
Poleciałam więc do Polski. Sama nie wiem jak zdołałam przeżyć ten lot. Stewardessy musiały myśleć, że jestem pijana. Miałam drgawki i trzęsły mi się ręce. Obsługa samolotu zapytała mnie nawet czy wszystko OK, a ja odparłam, że mam kaca. Po prostu bałam się, że każą mi opuścić samolot i nie dotrę do Polski. A przecież leciałam z myślą, że mam wizytę u jakiegoś dobrego psychologa i tym razem podpowie mi jak radzić sobie z atakami paniki (no bo angielscy lekarze wszystko leczą paracetamolem, to i w tym wypadku bagatelizują).
W Poslce miałam umówione wizyty u trzech niezależnych psychologów z prywatnych gabinetów oraz u psychiatry, który pełnił rolę ordynatora jednego ze szpitali na Śląsku. Na każdej wizycie spędziłam nie więcej niż 30 minut, opisałam po krótce moje objawy i dostałam receptę na psychotropy oraz antydepresanty. Jeden z lekarzy stwierdził, że objawy ataków paniki, które opisuję, wskazują na osobowość wrażliwą na stres. Drugi, że sama sobie nie dam rady w obcym kraju więc bez leków się nie obędzie. A kolejny, że ataki paniki ma się już na stałe i trzeba się nauczyć z nimi żyć.
No…jak czterech niezależnych lekarzy mówi to samo, to weź tu człowieku nie uwierz w to co mówią, prawda? Wykupiłam recepty, ale na całe szczęście z nich nie skorzystałam. Na żadnej z wizyt nie uzyskałam konkretnej porady co mam robić jak atak paniki do mnie przychodzi, jak sobie radzić z napadem lęku, czemu czuję się odrealniona, czy na tym świecie istnieje ktoś, kto pokonał atak paniki…itd. Fakt, wyglądałam źle. Schudłam 10 kg w 2 miesiące, wyleciało mi pół włosów i moje samopoczucie było bardzo złe, ale c’mon! Żeby nawet nie wyjaśnić mi jak powstaje atak paniki i jakie są sposoby leczenia nerwicy lękowej?
Dziś piszę ten wpis na toskańskim wzgórzu. Zdrowa jak rybka. Pełna radości i wigoru. Popijam wino zakupione w winnicy obok. Cały dzień maszerowałam w 37 stopniowym upale i zwiedziałam toskańskie miasteczka, piłam kawę i celebrowałam każdą minutę urlopu. Nie wiem, czy wiesz, ale na co dzień pracuję w korporacji w Warszawie oraz prowadzę swoją działalność. Mój dzień zaczyna się o 5.00 rano i kończy o 23.00. Stoję w korkach, w kolejkach, nikt mi nie powiedział co to jest regon, jak się buduje strony internetowe, jak płaci podatki i co to jest amortyzacja. Żyję w takim pędzie, że nie znam drugiej osoby, która w ciągu dnia ogarnia tyle spraw co ja.
I nie mam żadnych pieprzonych ataków paniki, stanów lękowych, depresji i nie muszę z niczym żyć do końca życia. Wszyscy Ci pieprzeni specjaliści to kiepscy specjaliści. Skoro ja mogę żyć normalnie, to inni też mogą. Pytanie brzmi, ile osób nadziało się tak samo jak ja?
(O tym jak pokonałam ataki paniki przeczytasz na blogu).
Jeśli choć jedna osoba zrobiła to o czym myślisz, to znaczy, że jest do zrobienia. Ja pokonałam ataki paniki, tysiące innych osób też. Takich, które były bite, gwałcone przez własnych ojców, mają niepełnosprawne dzieci i tak dalej. I one również nie bujają się z lękiem przez całe życie.
Jeśli i Ty napotkałeś na specjalistę, który powiedział Ci, że ataków paniki nie można wyleczyć i trzeba z nimi żyć, to szybciutko uciekaj z jego gabinetu. Jeśli od ręki dostajesz receptę to uciekaj jeszcze szybciej. A na dzień dobry zapytaj, ile osób wyleczył i jakimi metodami.
Lekarze jak fryzjerzy. Jeden zrobi Ci piękny blond, a inny kaczy blond. Niektórzy poszli na studia pod przykazem rodziców i minęli się z powołaniem. Inni czerpią korzyści finansowe z rekomendacji leków. Jeszcze inni podchodzą do pacjenta z sercem i znają się na rzeczy.
Podczas, gdy wszyscy specjaliści, na których trafiłam twierdzili, że już do końca życia będę się musiała z zmagać z objawami ataków paniki, amerykański psychiatra Howard Cutler głosił co innego. Zalecał systematyczną pracę nad swoim sercem i duszą, dzięki czemu osiągnie się spokój ducha. Gość jest specjalistą od szczęścia. Napisał książkę z Dalaj Lamą. Przy nim jakiś lekarz z Warszawy, Katowic czy Anglii to niedouczony chłystek. Szkoda, że nie trafiłam na takiego Cultera już na samym początku mojej przygody z lękiem. Życzę Ci, aby trafił się Tobie.
To nie jest normalne, gdy słyszysz od swojego lekarza, że ataków paniki nie można pokonać i trzeba z nimi żyć. Ani, że lubisz się nad sobą użalać. Albo lubisz swoimi chorobami zwracać na siebie uwagę. Jak nie widzisz efektów współpracy z psychologiem to najwyższa pora się zastanowić, kto odwala fuszerkę – Ty czy on?
Lekarz to tylko lekarz. Zwykły gość, taki jak ja czy Ty. Jeden jest dobry, a inny zły. I nade wszystko: absolutnie nie ma racji, gdy twierdzi, że z atakami paniki trzeba żyć do końca życia. Jeśli jeszcze raz coś takiego usłyszysz to zapytaj, jakim cudem Sabina pokonała ataki paniki (i setki jej klientów) oraz dlaczego Howard Cutler twierdzi inaczej (oraz tysiące innych lekarzy na świecie).
35 odpowiedzi
Psycholog, który nigdy nie miał ataku paniki nigdy Nas nie zrozumie. Często spotkałam się na terapii z ironią i brakiem zrozumienia. Psycholog często dołowała mnie jeszcze bardziej swoim gadaniem ale trwałam w terapii bo nie miałam innej alternatywy. Psycholog pomogła mi zrozumieć moją rodzinę i trochę wyciszyła mnie ale na pewno nie pomogła mi z nerwicą.
Super wpis, jak zwykle zresztą. Przeczytałam mężowi, jego komentarz : Niunia rób jak Ona, zabiorę Cie do Toskani chociaż” nie wiem gdzie to”.? jak tu Go nie kochać. Obecnie jesteśmy też na wakacjach, spa, hotel nowe miejsce, a ja bez ataku i czerpie radość wreszcie z tego wyjazdu. No i nawet tu ćwiczę zeszyt to mój wierny towarzysz, chociaż 5 minut dziennie muszę coś popisać. Jeszcze długa droga, ale może następne wakacje będą gdzieś za granicą kto wie ?. Miłego wypoczynku. P.S. nescaffe też robi kawę bezkofeinowa, całkiem niezłą ?
Haha! Skradł me serce. Ja koniecznie muszę kupić do domu ten ekspres. A gdzie jesteście na wakacjach? Jest pogoda? No i brawa za konsekwencje w ćwiczeniach:)
Jesteśmy w Wildze. Hotel 4 * ?. Baseny i jacuzzi i błogie lenistwo. Pogoda jest póki co , ale mąż “grozi “, że za rok wakacje all inclusive ?. Każe ćwiczyć, bo mówi, że nie daruje muszą być wczasy, może w tej “nieznanej Toskanii”?
Udanego urlopu 🙂
Zazdroszczę Wam tych wakacji ale tak pozytywnie :). Chyba tylko ja nigdy na nich nie byłam :/
SABINKA wpis cudo, ja nigdy nie ukryłam że przed lękami czasami może jestem mniej aktywna ale pracuje i żyje normalnie oprócz lęków w głowie jest ok, ale dzięki twojemu blogówi Sabrynka jest mi dużo lepiej gdy jest ciężko czytam i czytam bo ty wiesz najlepiej rozumiesz bo miałaś to co ja i inni tutaj, poprzez swój blog wiele pokazujesz gdzie niestety inne źródła tego nie pokazują ja wiele przypisywalam lękom, zła pogoda,zły dzień źle samopoczucie itd ty pokazałas że nie tedy droga i choćby przez takie wpisy jest mi łatwiej, nawet gdy serce wali człowiek się nakręca ty Uspokajasz że nic soe nie stanie…. brawo i cieszę się że jesteś bo po 4 latach leczenia pani doktor może Nie była najgorsza ale przez tyle wizyt nie dała mi tyle co twój blog…
DZIĘKUJĘ.
Ja też Dziękuję za wszystko i Sabi i Wam wspierające kobietki ;). Też często czytam wpisy bo mnie po prostu uspokajają, motywują i dają nadzieję. Znowu mam jakiś trudny czas i bardziej muszę się zmuszać ale wiem, że trzeba to ogarnąć.
Cieszę się że widać postępy:) Trzymam kciuki za więcej!
Sabinko może post o kalorycznym jedzeniu ?. Co teraz polecasz na śniadanie, obiad i kolację ?;). Może odkryłaś fajne produkty, przekąski itp. :). Ja wiem, że muszę zadbać o większą kaloryczność produktów bo brakuje mi masy 🙂
O mamo. To ja z chęcią oddam moją. Ja aktualnie walczę ze stanem przed cukrzycowym. Także moja dieta może się znacznie różnić od Twojej. Hah. A próbowałaś szejki? Np. Banan, mleko migdałowe, 2 łyżki masła orzechowego, avocado plus jakaś odżywka lub płatki?
Aniu ja też mam różnie tylko cieszę się że dzięki Sabi wiele zrozumiałam źe to od nas zależy i nie można nam się nakręcac musimy lękowi robić na przekór.?
No brawo!
O widzisz i to jest myśl :). Tylko muszę kupić dobre masło orzechowe :).
Jak masz dobry blender to można też samemu zmielić.
Wolę nie ryzykować bo podobno przy mieleniu orzechów szybko blender można spalić :/ Muszę tylko poszukać masła z orzechów laskowych bo z arachidowych podobno nie jest polecane.
Sabinko i czytający, mieliście w czasie nerwicy (nie tylko podczas ataków, ale na codzień) zaburzenia rytmu serca? Mi się wydaje, że mam jakąś arytmię, bo serce często przeskakuje, bije szybciej i nagle zwalnia. Robiłam kilkukrotnie EKG i USG serca i kardiolodzy mówią, że to nerwica serca i serce zdrowe. Nie wiem, co sądzić. :/
Ja miałam. Przeskoki, tąpnięcia, kłócia. Cały czas tylko czekałam na zawał. Lol A z badań też mi nic nie wyszło.
Tak, dokładnie. Już nawet nie mierzę ciśnienia, bo aparat wyłapuje te zaburzenia/tąpnięcia, nie chce mi mierzyć, a ja się nakręcam, że jestem nieuleczalnie chora na serce. Ciężko z tą nerwicą, oj bardzo ciężko. :/
To wyrzuć już tą piekielną maszynę i idź pobiegać. Takie skoki to tylko nadmiar adrenaliny. Bieganie ją spalisz.
Od kilku dni tego diabelstwa nie ruszam, bo już na sam jej widok skacze mi ciśnienie. To już jest jak nawyk, ale staram się trochę relaksować, wychodzić na spacery i coś ze sobą robić, bo tak nie może być. Dzięki za rady, jak zwykle pomagają. ?
Godzinka joggingu dziennie i będzie po problemie. <3
Tez mi wali albo kłuje, jak jade ba rowerze tez się zdarza albo jakieś kolki mnie łapią poniżej żeber. Wnerwia mnie to strasznie ….
Zwalniam tempo i jade dalej, ale myśli są juz nakręcone.
Wczoraj ciężko mi się oddychalo na wieczór i też nie wiem skąd to
MONIKA to normalne przy nerwicy. Mam tak od wielu lat. Uczucie jakby mi ktoś kamień na serce położył. Ja to olewam choć marzę o oddechu pełną piersią 😉
A co robicie gdy lęk utrzymuje się dzień po dniu? Jestem na wakacjach i ta zmiana miejsca nie jest dla mnie lekka Pojawił się lęl w dniu wyjazdu i tak sobie siedzi, falując raz wyżej, raz niżej. Staram się go ignorować, ale daje popalić. Najlepuej jest wieczorem . Wtedy zapominam o nim na jakiś czas. Teżmacie uczucir, że wszystko Was boli, coś się stanie, itd?
Wtedy najlepiej pobiegać (spokojnie przez godzinkę). Spalisz adrenalinę i poczujesz się lepiej. W nowych miejscach lęk zwykle wzrasta i to zupełnie normalne, że będzie się utrzymywał. Idź pobiegać, zajmij się czymś i postaraj nie “czuwać” – w końcu “jedyne” co może się wydarzyć to palpitacje serca, miałaś je pewnie już tyle razy, że kolejny nie zrobi różnicy 🙂 ?
Kobietki ja też tak mam a jak soe nakręce to kłuję jak ciort.ale zaczęłam to olewac i super lepiej dużo
Staram się ignorować. Mimo wszystko wczoraj dopadł mnie atak paniki. Męka jak zawsze. Ale żyję, to najważniejsze:). Ciężki mam ten wyjazd, nie ma co. A myślałam, że jestem na niego przygotowana.
Weź mu pokaż, gdzie raki zimują 🙂 Idź śmiało przed siebie, baw się i nie czekaj na kolejny. Wyjdź na przeciw i celowo przywołuj go do siebie. Wyśmiej, opluj 🙂 NIC Ci się nie stanie. NIC A NIC. Atak paniki przychodzi do tych, którzy się go boją. Jak mu spojrzysz prosto w oczy i pokażesz, że się nie boisz to się przestraszy i ucieknie. Baw się dobrze na wakacjach 🙂
Kocham Cię Sabinko!
Ooooo ja Was też <3<3<3
SABINKA jak można spytać jak ty zaczęłaś walczyć z lękami jak na to wpadłas skąd pomysł ze sama dasz radę?
Marta czytasz w moich myślach – właśnie o tym pisze posta 🙂
Cudownie czekam