Medytacja na nerwicę lękową. Czy działa?

StockSnap_ECHVO39PNZ-scaled

Nigdy nie lubiłam, jak jakieś wydarzenie na które nie mam wpływu rujnowało cały mój dzień (albo tydzień, albo rok). Pamiętam jak po wielu latach przyjaźni pokłóciłam się ze swoją przyjaciółką, która była dla mnie bardzo ważna. Była to nasza pierwsza i ostatnia kłótnia. Nasze drogi się rozeszły. Wtedy było mi bardzo przykro. Czułam się jak po rozwodzie. I choćbym nie wiem co robiła, moje myśli zawsze schodziły na jeden tor…Jak to się stało, że moja siostra, bratnia dusza, druga połowa stała się dla mnie tak obca? Dlaczego nie byłam już dla niej ważna?

Osoby zmagające się z nerwicą lękową robią dokładnie to samo. Tyle, że sto razy bardziej intensywnie. Wystarczy ból głowy, jakieś wydarzenie czy rozmowa, a ich myśli rozpędzają się jak szalone. Bombardują z taką siłą, że człowiek zaczyna się zastanawiać czy przypadkiem nie oszalał. Wiecie jak to jest…Coś zakłuje, uciśnie, zapiecze, a człowiek już zaczyna myśleć czy przypadkiem to nie rak. Nadchodzi jakieś niekomfortowe wydarzenie, a tu i im bliżej wydarzenia tym myśli stają się bardziej obsesyjne…I stara śpiewka….A co zrobię jak dostanę ataku paniki?

Zmęczona tym bałaganem w głowie postanowiłam, że muszę być silna. I nie mogę się poddawać jakimś natrętnym myślom. Wiele razy czytałam o mindfulness i medytacji, ale należę do tych “racjonalnych” ludzi. Ta cała „pełnia obecności” oraz „odmienny stan świadomości” wydawały mi się mocno naciągane.

Natomiast bardzo, ale to bardzo chciałam, żeby to na mnie zadziałało. Przecież mindfulness i medytacja są często wykorzystywane do oczyszczenia umysłu, jako część terapii różnych problemów zdrowotnych, takich jak np. depresja, czy stany lękowe. Zapisałam się nawet na jakieś warsztaty, ale czułam się jakbym brała udział w jakimś flash mobie. Jakieś dywany, kadzidła, sznury modlitewne. I te ommmmmmm!  Sto funtów za 3 zajęcia o tym, żeby “nie myśleć” w pokoju, który śmierdzi jak indyjska chata? Co za pierdolety – myślałam. Totalnie nie dla mnie!

W końcu dotarło do mnie, że przecież medytacja wcale nie musi być okraszona jakimiś tanimi sloganami. Zagłębiłam się w temat no i dowiedziałam się, że wcale nie są mi potrzebne ładne dywaniki oraz ommmmmmm! Rozbierając medytację z tych całych pierdoletów okazało się, że jest to po prostu trening umysłu, który ma nauczyć mnie ukierunkowywać myślenie tam gdzie chcę. To już brzmiało dla mnie bardziej racjonalnie. Skoro miało mi pomóc w walce z nerwicą lękową i depresją to postanowiłam się nie poddawać i spróbować ponownie. Tym razem już bez kadzideł i tym podobnych szopek.

Spojrzałam na medytację jako zwykły trening umysłu. Jak sudoku czy krzyżówka.

Usiadłam wygodnie na dywanie i oparłam się plecami o łóżko (żadnych skrzyżowanych nóg!). Nastawiłam stoper w telefonie na 5 minut i zamknęłam oczy. Przecież 5 minut mnie nie zbawi, nie mam nic do stracenia – pomyślałam! Skupiłam się na oddechu. Żeby łatwiej mi się było skoncentrować, obserwowałam część piersiową tułowia. Dzięki temu, że widziałam jak klatka piersiowa unosi się i zapada, mogłam w głowie liczyć…unosi się – wdech, zapada -wydech. Za każdym razem jak moja uwaga uciekała, starałam się znowu powrócić do skierowania jej na liczenie wdechów i wydechów. Wcześniej starałam się iść za instrukcją na zajęciach i „oczyścić” swój umysł z myśli. Co oczywiście mi się nie udawało i powodowało moją irytację. Tym razem cała gra polegała na łapaniu uciekających myśli i kierowaniu uwagi w stronę klatki piersiowej. Wdech, wydech…Co zjem na kolację. Wdech, wydech, wdech, wydech…Ile jeszcze do końca ćwiczenia. Wdech, wydech. Tyłek mnie boli. Wydech, wdech.. Zaraz, jak to było? Wracaj go gry Sabi! I tak w kółko przez 5 minut. W końcu zadzwonił alarm! Gdy otworzyłam oczy te jedyne 5 minut wydawało się wiecznością.

Nie wiedziałam jeszcze czy lubię medytację, ale na pewno już przestałam uważać ją za „pierdolety”.

Przez kilka dni powtarzałam ten cykl, bo nauczyłam się już, że efekty czegokolwiek można zobaczyć jedynie wtedy, gdy działa się konsekwentnie i regularnie. No to działałam.

Wdech. Moje życie jest beznadziejne. Wydech. Wracaj do zabawy! Wdech. Wydech. Głowa mnie znowu boli. Oj! Wracaj do gry! Wdech, wydech. Dzwonek.

Po kilku dniach powtarzania mojej 5 minutowej praktyki zauważyłam, że potrafię co raz bardziej wdrożyć się w mój stan skupienia i kierować myśli w stronę oddechu.

Nie minęło kilka tygodni, a stwierdziłam, że ta cała medytacja ma sens. Potrafiłam przez 5 minut skupić się tylko i wyłącznie na oddechu. Co oznaczało, że w bitwie toksyczne myślenie vs Sabina wygrywałam! Przez 5 minut odzyskiwałam kontrolę nad swoim umysłem, który robił to co nakazałam. Dla człowieka zmagającego się z nerwicą lękową 5 minut bez toksycznych myśli jest jak zbawienie. Przez 5 minut nie martwiłam się czy mnie coś kłuje, czy moje życie ma sens czy nie i dlaczego wciąż nawiedza mnie lęk wolno płynący. Przez 5 minut byłam szczęśliwym człowiekiem i nie skupiałam się na objawach lęku.

Z czasem te 5 minut wydłużyłam do 15 minut. I zaczęłam lubić medytację. Medytacja dla mnie nie ma wymiaru duchowego. Medytując nie czuję się oświecona. Dla mnie jest to zwykłe ćwiczenie dla umysłu, które pozwala mi przekierować strumień zmartwień w kosmos.

Dopiero z czasem zajarzyłam, że przecież mogę je również wykorzystywać w życiu codziennym. Na stres, na ciężkie dni czy na rozstania po wielu latach przyjaźni. Dzisiaj jest mi dużo łatwiej zarządzać tym procesem i to właśnie dzięki atakom paniki. To one nauczyły mnie cierpliwości, wytrwałości, konsekwencji no i przede wszystkim pokazały cały ten świat mindfulness, żyj chwilą i catch the day.

Mała drobna wskazówka dla panikujących:

Próby medytacji podjęłam, gdy już nie miałam takich pełnych wybuchów ataków paniki z palpitacjami serca. Wtedy skupianie się na oddechu powodowało u mnie wzmożony lęk, gdyż najzwyczajniej nie rozumiałam jak tworzy się atak paniki i wszystkie sensacje związane w moim ciałem (w tym bicie serca, a serce bije u każdego z nas) interpretowałam jako objaw nadchodzącego ataku paniki.

Jeśli macie ochotę spróbować zabawy w medytację to postarajcie się najpierw zrozumieć jak działa atak paniki i skąd się bierze w aspekcie procesu fizyczno chemicznego procesu w waszym ciele. Następnie spalcie trochę adrenaliny sportem, aby chociaż częściowo odzyskać jasność umysłu. Dopiero wtedy spróbujcie medytacji.

 Kto już próbował? A kto spróbuje?

Najbardziej aktywnych czytelników zapamiętuję i nagradzam! Jak być aktywnym czytelnikiem?

Zostaw komentarz, udostępnij artykuł, dołącz do mnie na Instagramie, YouTube, Facebooku i koniecznie zapisz się na newsletter!

Newsletter

Bądź na bieżąco! Otrzymuj zniżki, zgarniaj gratisy i wygrywaj nagrody.

Co myślisz o tym wpisie?

Udostępnij

Zajrzyj do sklepu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

16 odpowiedzi

  1. Coś podobnego zalecala mi osoba do której chodziłam na hipnoze?. Tylko, że przed snem, kiedy leży się już w łóżku. Odliczanie od 100 do 1 i głębokie oddechy. Mało kiedy docieram do 1 . Po prostu spokojnie zasypiam. Na prawdę fajna sprawa.

  2. Ale super. Nigdy nie spojrzałam na medytację od technicznej strony. A teraz bardzo to do mnie przemówiło.

  3. Mindfulness praktykowałem samodzielnie w domu przez Ok rok -efekty to głównie całkowita zmiana sposobu postrzegania rzeczywistości, porzucenie oceny, rozpoznawanie myśli nie utożsamianie się z nimi i zaprzestanie walki ze wszystkim co się we mnie pojawia. Ostatecznie doskonale nauczyła mnie codziennej uważności na siebie. Często powracam do tych medytacji. Polecam

  4. Medytacja fajna sprawa. … ja jak medytuje to mam takie piękne wizję obrazy że nawet tego sobie nie można wyobrazić 🙂 ataki paniki między innymi pokazały Mo że tak naprawdę oddalilam się od Boga i wiary ale nie takiej szkolnej czy kościelnej bo to jest takie naciągane i tak naprawdę dużo rzeczy jest sprzecznych z prawdą. …mówię tu o takiej wierze głębokiej z serca ja i Bóg między innymi bezwarunkowo miłość akceptacja nadzieja itp. To taki jeden wniosek podczas nerwicy…. drugie uczę się wrzucać na luz ( chodź ciężka to praca) 🙂 polecam książkę Tatiany Mindewicz Paucz…. (chyba dobrze napisałam nazwiska) . Też między innymi skorzystałam z bioenergioterapi to jest super sprawa dużo można się dowiedzieć o sobie itp tylko naprawdę trzeba być ostrożnym bo można trafić na oszustów. ..ale polecam no i oczywiście co najważniejsze to blog Niepanikuj jest mega mega to jedyne źródło w internecie co pisze realne prawdziwe sytuacje rozwiązania i ataki na to gówno 🙂 Może wpis trochę bez ładu i składu ale wybaczcie ( lampka winna trochę zadziałała) 🙂 jak to kiedyś powiedział psychoterapeuta: dobry psycholog coach to taki który nie tylko zdał studia tylko taki który sam przeżył coś podobnego. ( wiadomo nie wszyscy) ale zgadzam się z tym zdaniem. … sorki Sabi za tak długi komentarz Pozdrawiam wszystkich tu zgromadzonych P.S. Sabi wiem ze nie masz tyle czasu ale szkoda że codziennie nie dajesz postów są najlepsze na świecie dobrze nie skończę czytać jednego a myśl w głowie kurde już chcę następny. Pa

  5. Techniki medytacyjne i uważnościowe są bardzo skuteczne w zmaganiach z lękami i napadami paniki.

    Polecam też szybką technikę oddechową w nagłych sytuacjach:

    Wstrzymanie oddechu
    To najszybsza, najprostsza i możliwa do użycia w każdej sytuacji metoda.
    Musisz nabrać dużo powietrza w płuca i przytrzymać je minimum 10 sekund. Ważne żeby być „nadymaną/ym” tzn. mieć klatkę piersiową pełną powietrza. Innymi słowy musisz nabrać dużo powietrza.
    Jeżeli nie jesteś w stanie wytrzymać 10 sekund to wytrzymaj ile możesz. 5 sekund też będzie dobre.
    Następnie wypuszczasz powietrze – najlepiej powoli, ale możesz również szybko: nie ma to większego znaczenia.
    W tej technice chodzi o to, że przytrzymane powietrze rozszerza pęcherzyki płucne co z kolei aktywizuje Twój układ przywspółczulny odpowiedzialny za rozluźnienie. To czysty mechanizm biologiczny. Nie potrzeba nic więcej niż wykonanie tego fizycznego ćwiczenia.
    Technikę tę możesz zastosować również dyskretnie w obecności innych osób.
    Zauważ, że często jest to naturalna reakcja wielu osób na trudne momenty – po prostu nabieramy powietrza i wstrzymujemy oddech w trudnych dla nas momentach.

    Powodzenia!

  6. Ja po dwóch miesiącach bardzo ciężkiej nerwicy lękowej w końcu czuję się normalnie. Ale zawdzięczam to tylko swoją pracą. Coś mnie czasem łapnie ale to sa już takie małe “lęczki” i “doły”
    , że wiem, że mam iść pobiegać czy zrelaksować się na 15 min i zejdzie 🙂

    Od kilku dni rano codziennie staram się “medytować”. Czyli siadam w ciszy przed pracą ( zależy ile mam czasu do wyjścia, czasem 5 min, czasem 10) i staram się o niczym nie myśleć tylko na oddechu. Nawet fajnie mi to wychodzi 🙂 Jak jakas myśl nadejdzie to ją puszczam. kupiłam kilka książek o mindfullness i medytacji – wczoraj doszły, musze poczytać 🙂 . Fajna sprawa 🙂 Podobno medytacja zmienia mózg na pozytyw 🙂

    Mój cel na 2018 rok —-> nauczyć się medytować i robić to codziennie 🙂

    1. Hej Magda, mozesz opisac twoje objawy nerwicy i sposob jak sie ich pozbylas? To niesamowite, ze po tak krotkim czasie takie efekty. Twoj wpis to nadzieja dla wielu.

      1. Jasne Monika 🙂
        Pewnego dnia dostałam ataku paniki, uczucie, że zaraz zemdleję, że umieram itp. Trwało to 2h póki nie przyjechało pogotowie i mnie zabrało na badania 🙂 Okazało się w skrócie, że wyniki wszystkie mam OK i po tygodniu psychiatra stwierdził,że to nerwica lekowa – lęk paniczny. Ta diagnoza była dla mnie jak wyrok. Cały czas bałam się ponownego uczucia paniki i dlatego lęk przed lękiem był ze mna od rana do wieczora przez 2 miesiące. Pomogła mi Sabinka, internet.
        Moje objawy to derealizacja, mega mega mega mega lęk przed wszystkim, pieczenie skóry, uczucie duszenia, uciski w głowie i zawroty, uciski jakby w zatokach i nosie, na czole, piski w uszach, szczękościsk aż do bólu, drętwienie kończyn. Dużo tego było. Bałam się wziąć na ręce moją wówczas miesięczną córkę na ręce a co dopiero z nią zostać na cały dzień i się nią opiekować! Ja myślałam, że umieram bądź mnie wywiozą do psychiatryka.
        Bałam się wyjść gdziekolwiek z domu nawet śmieci wywalić, bałam się iśc do przedszkola odebrać moją 6 letnią drugą córkę. Ja się bałam dosłownie wszystkiego.
        Pewnego dnia sobie uświadomiłam, że tak nie może być. Muszę iśc do sklepu, muszę iść odebrać dziecko z przedszkola, muszę iśc na spacer z moją miesięczną córką, muszę się wykąpać, muszę się OGARNĄĆ! I wszędzie chodziłam, dosłownie wszędzie chodziłam. Nawet jak pojawiały się myśli, że mam nie iśc bo coś mi się stanie to i tak szłam. Czy to sama czy to z kimś ale szłam. Powoli uczucie lęku słabłoo ale to było stopniowe bo cały czas miałam ten lęk w sobie. Ale zadziałało. Potem przestałam (specjalnie to robiłam) się zastanawiać nad tym gdzie ide, po co tylko jak miałam wyjść to wychodziłam, bo tak robi “zdrowy człowiek”. Nie zastanawia się czemu idzie, gdzie ma iśc tylko ubiera buty i wychodzi z domu. zaczęło działać.
        Poszłam do psychologa a ten kazał mi medytować ale jak miałam medytować gdy czułam się, że zaraz cos się ze mną stanie, że dostane ataku paniki? Ja się po prostu bałam lęku, który cały czas kręcił swoje koło przez 2 miesiące do tego stopnia, że nie chciało mi się już żyć. Dosłownie.
        Sabinka na konsultacjach zaproponowała mi sport- bieganie. Ja biegałam i chodziłam na basen, żeby spalić “objawy”. Rzeczywiście pomogło ale w dalszym ciągu się nakręcałam lękiem.
        od miesiąca mam spokój. Zdałam sobie sprawę, że to JA SAMA nakręcam te lęki. Moje myśli. Miałam mega problem z czarnymi myślami. Ale to naprawdę mega. Na wigilię myślałam, że nie dojadę i wysiądę z auta bo tak SAMA się nakręciłam!
        Dziewczyny i chłopaki, tak jak nasza Sabinka mówi na konsultacjach, pisze na blogu: Nie wolno bać się lęku. Róbcie ćwiczenia z czarnymi myślami, racjonalizujcie je w glowie (np. dlaczego mam się bać czegoś co nie wiem, że się wydarzy, a przeszłośc już była.) Nie rozpamiętujcie, że 2 dni temu czuliście się źle, że miałyście już tak dobrze a tu nagle BACH – lęk wrócił. To było. To przeszłość. Olejcie to. Nie porównujcie tamtego uczucia z tym co ma się wydarzyć, nie łączcie tego z przyszłymi zdarzeniami. To wielki błąd bo lęk dalej będzie się nakręcał.
        Mnie czasem jeszcze coś złapie z rana ale to w porównaniu z tym co było to mega przeskok. potrafię już swoim myśleniem się nastroić pozytywnie, żeby to całe gówno zniknęło. Rozmawiajcie ze sobą w środku. Jak się źle czujecie to wyobraźcie sobie siebie jako małe dziecko i je po prostu przytulcie. Te małe dziecko to po prostu Wy sami. Mi to pomaga.

        Powodzenia! 🙂

        1. Najważniejsze to nie przyciągajcie do siebie niskich wibracji. Jak będziecie miały doły, lęki to przyciągacie do siebie niskie wibracje, Jak jesteście weseli to ściągacie wyoskie. Poczytajcie o tym. Poczytajcie o mindfulness. jak jesteście radośni to zostańcie świadomie w tej chwli jeszcze przez dodatkowe np. 30 sekund – świadomie, praktykujcie to przez kilka razy dziennie.( Sabinka pisała kiedyś na blogu o pielęgnacji swojego ogrodu). Przyciągajcie do siebie tylko miłość, pozytywne myśli, cieszcie się z małych rzeczy – to są pozytywne wibracje.

        2. Wow! Jest już tyle “ozdrowionych” że aż miło się czyta 🙂 Super Magda!

„Triki na ataki paniki”

Moja historia. Jak pokonałam nerwicę lękową?

O mnie

Podczas mojej przygody z nerwicą lękową inspirowałam się badaniami i wskazówkami z pism naukowych takich jak Science czy Nature oraz metodami treningowymi jednostek specjalnych. Nie brałam leków i nie korzystałam z terapii. Od 8 lat otaczam opieką mentorską swoich klientów i pomagam im rozwijać kompetencje niezbędne do walki z nerwicą lękową bez leków.

Newsletter

Informacja o Cookies

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zaakceptuj, by korzystać z serwisu.