Czujesz, że Twoje życie jest beznadziejne? Zamiast zwalać wszystko na niesprawiedliwy los zapytaj siebie co zamierzasz z tym zrobić. Jeśli Ty nie zagospodarujesz swojej wolnej przestrzeni to gwarantuję Ci, że zawsze znajdzie się ktoś, kto to zrobi. Dziecko poprosi o dodatkową uwagę, mąż o podwiezienie do baru, szef o nadgodziny, a teściowa kolejny raz będzie się domagać rodzinnych wakacji. Będziesz ciągle zbaczać z drogi, gdyż tak naprawdę tej drogi nie ma. To jest właśnie przeciwieństwo świadomego życia. Czy na serio mamy tylko jeden utarty scenariusz na szycie?
Młoda kobieta. Bystra, inteligentna i oczytana. Tuż po liceum wyjeżdża do pracy za granicę. Świetnie sobie radzi i dobrze zarabia. Podróżuje, pracuje ma chłopaka o imieniu James. Niby wszystko idealnie, ale coś ją uwiera. Cierpi, ale nie potrafi żyć inaczej. Nie ma planu. Pewnego dnia dostaje ataku paniki. Nie wie co to jest i czemu akurat jej się to przytrafiło. Załamuje się i dostaje depresji. Ta kobieta to ja. Jadąc w karetce myślałam- a co jeśli okaże się, że zostało mi parę miesięcy życia? Czy spełniłam swoje marzenia? Czy korzystam z życia? Najczęściej w mojej głowie padało słowo: nie. Przysięgłam sobie, że jeżeli dostanę drugą szansę to będę żyć tak jak pragnę. Z dbałością o każdy dzień. Będę szanować swoje ciało i umysł i dopilnuję, aby żyły w harmonii. Zawsze chciałam mieć pracę w której będę robić to co lubię. Dziś rezerwuję loty F16, podstawiam wesołe miasteczko do ogródka klienta na urodziny córeczki, adoptuje papugi i organizuje wyprawy po dżungli. Mało tego, prowadzę bloga, coachingi i pomagam innym skopać tyłek atakom paniki. Nawet nie wiecie jakie to wspaniałe uczucie jak widzę, że teraz ataki paniki boją się mnie, a nie ja ich. Mam fajnego chłopaka, który robi mi bułki do pracy z jedną cienką laseczką papryki i dwoma cienkimi plasterkami rzodkiewki. Choroba, to było takie palnięcie w głowę maczugą. Czy naprawdę trzeba czekać do wstrząsającego impulsu, aby żyć w zgodzie ze samym sobą?
Czy już dziś możesz zapytać siebie: hej bejbe, dokąd tak biegniesz? Czy życie sprawia Ci przyjemność? Czego pragniesz? Co chcesz osiągnąć? Co zamierzasz zrobić w ciągu następnych 20 lat? Kiedyś wzorcem było ukończenie uczelni, która miała zapewnić pieniądze na chleb. Następnie wyjście wcześnie za mąż i rodzenie dzieci. Mąż miał pracować, a kobieta stać przy garach. Co niedziela obowiązywał ociekający tłuszczem schabowy u teściów na obiedzie. A dziś? Dobra praca koniecznie z dużą ilością delegacji z kolegami/koleżankami z pracy żeby było się z kim tarzać na plaży po kolacji suto zakrapianej winem (przecież projekt zakończył się sukcesem, right?), awans, mąż który nie będzie wymagał od nas spędzania wspólnie czasu, duże mieszkanie z balkonem w centrum miasta, dwójka dzieci i koniecznie kredyt we frankach na który trzeba brać nadgodziny. Jedyny czas wolny dla rodziny wtedy, gdy jest ustawowo wolne i szarańcza miejska na komendę wyjeżdża po za miasto.
Kiedyś okazywało się miłość mężowi będąc dla niego służącą. Prasując mu koszule, robiąc mu obiady i ściągając z wycieraczki, gdzie zostawiali go koledzy po imprezie. Dziś okazujemy miłość wręczając drogie czekoladki lub naszyjnik. A czy nie lepiej dostać śniadanie i przytulaski do łóżka? Czy nie lepiej działać jak przyjaciele i dbać o siebie wzajemnie? Czy nie lepiej dostać bułkę z jedną cienką laseczką papryki i dwoma cienkimi plasterkami rzodkiewki?
Po co Ci życie według wzorca? Dlaczego tak Ci na nim zależy? Czy potrafisz odpowiedzieć na to pytanie w ciągu 5 sekund? Zapewne nie. Aby postawić sobie cel – ale taki najszczerszy z głębi duszy – należy najpierw wsłuchać się w siebie. Być może nie masz nawet czasu zastanowić się nad samym sobą? Praca, dom, korki, obowiązki… Im bardziej odcinamy się od siebie samych, tym bardziej chcemy zakrzyczeć swoje wewnętrzne, nierozwiązane problemy czy poczucie braku sensu. A gdy system pada, to dopada nas pracoholizm, kolejny wóz na złotych felgach, telewizja lub kochanka z długimi nogami/kochanek ze złotym zegarkiem. Kiedyś to można było pomyśleć nad sobą choć przez chwilę dłubiąc w nosie. A teraz? Teraz to mamy tipsy i takiej łopatki do nosa już nie zmieścisz.
Usiądź wygodnie i zagospodaruj swoją przestrzeń. Najpierw w głowie, a później w życiu. Jeśli Ty tego nie zrobisz to pamiętaj, że zrobi to za Ciebie ktoś inny. Jeśli chcesz żyć świadomie to Ty zacznij wytyczać własną drogę. W dzisiejszych czasach możesz wszystko. Wyjechać do pracy za granicę, otworzyć własny biznes, udać się na wolontariat i myć słonie w Afryce.
I teraz uwaga – mam dla Ciebie dobrą nowinę. Im bardziej jesteś niezadowolony z życia tym lepiej. W końcu zmusisz się do podjęcia decyzji. Oczywiście najlepiej nie doprowadzać do momentu, gdy do zmian zmusza Cię choroba lub inne drastyczne wydarzenia życiowe. Jeśli masz szansę zawalczyć już dziś to walcz właśnie od dziś! Nie czekaj do jutra, bo jutra może nie być. A co by było gdybym nie dostała tej drugiej szansy i nie mogła prowadzić samochodu, zostawać samej w domu, ukończyć studiów, podróżować po świecie, szukać wymarzonego zawodu i prowadzić bloga oraz coachingów?
Dziś żyję świadomie. Mam cel i do niego dążę. Wymaga to czasem wielu poświęceń i ogromnego nakładu pracy, ale gdy słyszę…Sabina, od 8 lat pierwszy raz wyszłam sama na spacer do parku to od razu dostaję poczwórnej dawki energii. Ona po prostu wraca. Czuję, że to co robię ma sens i że zostawię po sobie coś więcej na świecie niż tylko spłacony kredyt. Zostawię wielu ludzi, którzy dzięki pracy nad sobą podczas moich coachingów uwolniło się od lęków. Zostawię potężną dawkę inspiracji. Za 50 lat obudzę się i pomyślę, że w życiu zrobiłam wszystko o czym marzyłam i żyłam tak jak lubię. Bo tego właśnie nauczyły mnie ataki paniki – słuchać siebie i ufać sobie.
A Ty? Żyjesz świadomie?
26 odpowiedzi
Dziękuje Pani Sabino, za wszystko o czym Pani pisze. Dzięki Pani zaczęłam biegać po mimo lęku.Staram się żyć tak jak wcześniej, a nawet lepiej. Czytam rady i próbuje się do nich stosować, chociaż czasami to trudne bo gdy mam gorszy dzień, to aż korci by wejść na forum i sprawdzić jak “radzą” sobie inni. Jeszcze raz dziękuję. Robi Pani niesamowitą robotę :*
Dzięki za miłe słowa i trzymam mocno kciuki za Ciebie. Miło wiedzieć, że Niepanikuj inspiruje <3
Ja też właśnie tak robię jak zaczynam panikować to zaraz wchodzę na nie panikuj i jakos od razu mi lepiej.Sabinko to co robisz dla nas nerwicowcow i panikarzy jest najlepsze na świecie człowiek nie musi iść do psychologa który wygrzebuje to co najgorsze bylo w naszym życiu bo nie należy to do najmilszych rzeczy.Cieszę się bardzo ze jesteś Ty i Wy wszyscy którzy się razem wspieramy w uzdrowieniu naszych zszarganych nerwów
Niezmiernie się cieszę. Moje serce jest właśnie tu. Na Niepanikuj <3
Hmm czy żyję świadomie? Pierwsza myśl, że nie a druga, że żyję bardziej świadomie niż kiedyś. Sabino ja myślę, że do Ciebie bardzo mocno uśmiechnął się los. Są rzeczy zależne od Nas ale są też takie na które nie mamy wpływu. Czasami przed czymś uciekam ale i tak nie ucieknę przed tym co ma dla mnie los. Ps. Ale Ci ten schabowy zawinił:) a on naprawdę nie musi być tłusty i ociekajacy tłuszczem; ). I jest jeszcze coś dwa dni temu w sklepie słyszałam rozmowę kobiety której córka miała straszną depresję i było z nią bardzo źle jak się potem okazało miała tasiemca i gdy się go pozbyła depresja minęła jak ręką odjął. Pozdrawiam; )
Aniu los to mi dupę skopał podwójnie. Zostałam sama, bez pieniędzy i jakiejkolwiek opieki w obcym kraju. Za nieobecność w pracy nikt mi nie płacił, nikt też nie dbał czy mam co jeść czy nie. Owszem są sytuacje na które nie mamy wpływu lecz na ataki paniki mamy wpływ tylko i wyłącznie my. Tyle ile dasz od siebie tyle dostaniesz w zamian. Pamięaj, że tabeleczka czeka. Ile prób wykonasz tak szybko zobaczysz efekty. Jestem z Tobą. Schabowych nie cierpię. Fuj. Suzi też nie. Woli paprykę 🙂
<3<3<3
Aż trzy serca? Dziękujemy!
Droga Sabino nie każdy ma tę odwagę aby zaufać swojemu wewnetrznemu głosowi! Ja słyszę go często lecz nie potrafię mu uwierzyć, nie potrafię oddać życia w”jego ” ręce! Kiedy go ignoruję uderza we mnie atakiem paniki, kiedy jestem o krok aby mu ulec pojawia się zwątpienie : a co gdy on nie ma racji, a co kiedy problem nie tkwi w tym jak i z kim żyje lecz tym kim jestem, a co gdy zostawię wszystko i i tak nic się nie zmieni? Pozdrawiam!
No wiem 🙁 Ja się zbierałam na odwagę z 8 lat. Mój wewnętrzny głos miał zawsze rację i choćbym nie wiem jak go próbowała zakrzyczeć to zawsze powracał dziad jeden 🙂 Może warto małymi kroczkami próbować? Albo zrobić listę za i przeciw? Albo zapisywać co Ci szepta i zobaczyć czy zawsze to samo?
Dziękuję za tak szybką odpowiedź! Już wiele małych kroczków zrobiłam (które mi na dobre wyszły i jestem z nich dumna), ale tego największego strasznie się boję! Mam męża, dom, rodzinę, psa, poświęcić wszystko dla swojego szczęścia? Czy nowe życie okaże się bardziej wartościowe niż te obecne? I jak ten “raj” ma wyglądać? Takie życie na rozstaju, zabija!
A może uda się znaleźć swoje szczęście nie rzucając wszystkiego? Może uda się zrobić “domowe rewolucje” :)?
Moc żyć świadomie i iść własną ścieżka to prawdziwy dar niebios. Niewiele osob zdaje sobie z tego sprawę..
i nie bać się , tak bardzo się nie bać – ludzi , opini, losu , zmian i siebie 😉
Poczuć ta swoją wewnętrzna MOC.
Tego życzę nam wszystkim !
Hi5!
Te małe kroczki to właśnie rewolucje domowe, które wyniosły trochę respektu i szacunku, ale nie zastąpiły miłości. Bo co z tego że mąż po dwudziestu latach małżeństwa pod wpływem presji zaczął wynosić śmieci jak i tak nigdy nie zrobi sam od siebie, tak z uczucia “bułki z jedną laską papryki i dwoma ciękimi plasterkami rzodkiewki”…
PS. Jestem bardzo wdzięczna za to że jesteś tutaj dla nas cię potrzebujących! Pozdrawiam!
A po co się zastanawiać czy mu pasuje wynoszenie śmieci czy nie? Lepiej skupić się na sobie 🙂 Poczytać coś fajnego, wybrać się na spacer, wybrać na kawkę z przyjaciółką. Facet to tylko dodatek do życia, a nie jego sens 🙂 Niech zauważy, że to właśnie Ty jesteś dla siebie najważniejsza – może skłoni go to do myślenia i zmiany postawy.
Myślę, że próbuję żyć świadomie. Każdego nowego dnia chcę żyć na nowo. Czasami to nie wychodzi i pojawiają się wątpliwości, czy to na pewno tylko moja psychika? Przedwczoraj złapał mnie jeden z większych ataków, a wszystko przez to, że ostatnio wydaje mi się, że serce mi się zatrzymuje i bije za wolno. Sabinko, czy masz jakiś szybki sposób, jak poradzić sobie z atakiem zwłaszcza wieczorem, gdy jest się już zmęczonym i sennym, a duszności i myśli nie pozwalają spać? Próbowałam już wielu sposobów, zasypianie w słuchawkach, wyobrażanie sobie czegoś miłego, ale nic… W zasadzie ataki mam tylko wieczorem i już na samą myśl, że zaraz muszę się położyć, jest mi ciężko. Bardzo dziękuję za wszystkie rady, od kilku miesięcy to dzięki Tobie zmieniam swoje życie, jesteś niesamowita, jednak te krótkie, lecz męczące ataki wieczorami utrudniają mi życie w dzień, gdy chodzę przytłumiona i wyczerpana.
No pewnie. Dziś wieczorem, połóż się i nie czekaj, aż atak paniki przyjdzie do Ciebie. Ty rzuć mu wyzwanie pierwsza! Zaproś go do siebie i tym razem Ty go postrasz. Nie bój się – to tylko kilka niemiłych symptomów, które miną.
No nareszcie! W końcu dotarłem do kroku trzeciego. Już myślałem, że się nie uda! To niesamowite i miałaś rację. Musiałem brać kluczyki i schodzić do klatki 128 razy 🙂 A ja po 10 chciałem dać sobie spokój! Sabina wielkie dzięki!
brawo! Reszta powinna brać z Ciebie przykład, że się nie poddałeś 🙂
To prawda !nerwica lęki ataki paniki to Znak ze musimy coś w swoim życiu zmienić i To jest Pewne !!to informacja od wewnątrz Ja np wiem ze długo dusiłam w sobie emocje tzn zaciskałam żęby milczałam z czasem nauczyłam sie nawet nie płakać i taka byłam dumna z siebie
Kate – to 100 procentowa prawda!
Wierze w to że pokonanie nerwicy zrobi ze mnie o wiele lepszego człowieka. Gdy tylko mam dola bo np gorzej się poczuje zaraz myślę o tym ze to wszystko po to żeby mieć lepsze życie .. gdy zdamy sobie z tego sprawę to już nic nie będzie takie samo;)
Walka się opłaci..
Pozdrawiam wszystkich z wysokich gór i pięknie zasniezonych stoków!
Witam, jestem nowa na forum i tez w sumie jestem laikiem w temacie ataków paniki. Tydzień temu miałam swój pierwszy atak. W nocy o 1 przed zaśnięciem zaatakował i tak trzymal jakiś czas. Najgorsze bylo to zapadanie i trudności w oddychaniu. W końcu w strachu i zwyczerpania zasnęłam przed 5. Od tego czasu ciągle zle się czuje, kolatanie serca, słabość, duszności takze w ciagu dnia. Najgorzej jednak jest przed zaśnięciem. Specjalnie kładę się późno, ale mimo ze juz padam z wyczerpania to co chwile mam wrażenie, że znowu mnie zlapie atak i nie mogę zasnąć. Probowalam juz rzucić mu wyzwanie, tak jak pisalas droga Sabino, próbuje sie skupiać na wszystkim innym ale to niestety jedyne o czym mysle. Wczesniej miałam juz inne objawy nerwicy ale to jest najgorsze i strasznie sie boje. Mam 28 lat i nie chce skończyć życia teraz, położyć sie i plakac. Pozdrawiam
Ewka, nie kładź się specjalnie późno. To unikanie, a nie wyzwanie. Połóż się o standardowej porze i poproś atak paniki, aby poczytał Ci bajkę do snu 🙂 Gdyby coś, to zpraszam na konsultację – wypracujemy plan działania, żebyś się nie bała.
Pani Sabino jestem Pani bardzo wdzięczna za wszystko, o czym pisze Pani na swoim blogu. Dzięki niemu znajduje sile aby wstać rano z łóżka, chodź jeszcze jakiś miesiąc temu uważałam, ze moja sytuacja jest beznadziejna.Stany lekowe i ataki paniki już od dawna dawały mi znać, ze powinnam zmienić coś w swoim życiu. Żyłam bez celu, nie potrafiłam być sobą, nie miałam własnego zdania, a swoją wrażliwość tłumilam alkoholem. Ataki paniki doprowadziły mnie do całkowitego wycofania się z życia towarzyskiego oraz uważam, ze w dużej mierze przyczyniły się do tego, ze 3 miesiące temu straciłam syna w 29 tygodniu ciąży. Doszłam w swoim życiu do takiego etapu, ze już gorzej być nie mogło, po początkowym załamaniu, wzięłam sie w garść, i jest w tym ogromna Pani zasługa. Dziś jestem na etapie poszukiwania siebie i chodź wiem, ze przede mną jeszcze długa droga, jestem dobrej myśli. Korzystając z Pani rad zaczęłam biegać, uczyć się medytacji, wróciłam na lekcje piosenki… Żałuje, ze dopiero utrata dziecka otworzyła mi oczy i sprawiła, ze znalazłam w sobie sile do walki z lekiem. Wiem, ze kiedyś sobie z nim poradzę, bo w końcu robie to dla mojego synka.Jeszcze raz bardzo dziękuje.
Jaka Pani – Sabina jestem. Agni fajnie, że napisałaś. Czasami potrzebne są takie mocne upadki, bo wtedy można się mocno odbić od dna. Ważne, aby uczyć się na błędach. Pamiętaj, że w konfrontacji strumienia ze skałą, strumień zawsze wygrywa. Nie przez swoją siłę, ale przez wytrwałość. Będę trzymać kciuki za Ciebie 🙂