Jesteś Złościoholikiem? Sprawdź jak to ogarnąć.

B6NUFCM0WF-scaled

Pewnie i Ty znasz to uczucie, gdy fala gorąca uderza do głowy, głos zaczyna drżeć, ciśnienie szybuje w górę, a z ust toczy się fala niechcianych okrzyków. Tak, tak. Mowa tu o złoszczeniu się. Uczucie nieprzyjemnie, spalające pokłady energii i plądrujące relacje z innymi. Czy to złoszczenie się na serio jest takie złe?

Złościoholicy nowym gatunkiem 21 wieku

Każdego dnia spotykamy się ze złością. Przyjmuje ona różne formy. Czasem jakiś kierowca w furii chwyta za klakson i wymachuje rękami, a innym razem to my krzyczymy na człowieka, który wpycha się przed nas w kolejkę. Często również złość przyjmuje postać gniewu, obrażania się, ironii czy sarkazmu, rozdrażnienia czy irytacji. Na pewno  i Ty nie raz spotkałeś kogoś, kto na miło zadane pytanie, wyskakuje z chamską odpowiedzią. Być może sam byłeś w roli tego co naskakuje.

Nie wiem czy istnieje słowo złościoholik, ale właśnie o taką osobę mi tutaj się rozchodzi. O osobę, która wiecznie wydaje się być naminowana i bez powodu atakuje innych. Nigdy nie wiadomo kiedy znów wybuchnie i z jakiego powodu. Bo przecież powód zawsze się znajdzie. Powód taki, że jest zmęczona, chora, zapracowana, bo ktoś coś zrobi źle (źle stoi, źle coś położył, źle umył gary). Złościoholik często przyjmuje zaproszenia do złoszczenia się, a nawet sam się za nimi rozgląda. Jego umysł szuka wrogów i celowo tworzy problemy tam gdzie ich nie ma – byle znaleźć sposób na rozładowanie skumulowanych pokładów złości.

Skutki tłumienia złości

Zamiast przyjrzeć się naszej złości zwykle staramy się ją tłumić. Wedle przyjętych norm społecznych złoszczący mężczyzna dostaje etykietę wojownika (bo przecież samiec wie lepiej i zarabia na rodzinę), a kobieta która wali ręką w stół to histeryczka i furiatka (bo co ona tam wie jak ze szmatą lata). Dlaczego tak się dzieje? Bo złości nie rozumiemy i nie potrafimy jej obsługiwać. Wolimy jej nie dopuszczać do głosu tylko po to, by w nieoczekiwanym momencie stracić nad sobą panowanie. I w taki oto sposób zażenowana kobieta stoi w sklepie podczas, gdy jej mąż obraża ją na oczach innych czy zawstydzony facet siedzi przy stole ze spuszczoną głową podczas, gdy żona publicznie go upokarza za wypicie kolejnego piwa.

Eksplozja złości może również wydarzyć się wewnątrz. Zwykle oznacza depresję, nienawiść do samego siebie, problemy z sercem lub wszystko razem.

Dlaczego nie rozumiemy złości

Od lat uczono nas jak tłumić uczucia. Rodzice kłócili się na naszych oczach bez oporu, albo udawali spokój podczas gdy piana z pysków kipiała (a oni cały czas byli przekonani, że dziecko tego nie wyczuwa). W szkole za wyrażanie swoich emocji dostawaliśmy nagany do dziennika i uznawano nas na zbuntowanych. W pacy przyjęta jest norma robienia tak jak każą nam inni, gdyż w  innym wypadku grozi nam zwolnienie.

Jak walczyć ze złością?

No właśnie nie walczyć! Przecież mamy jasne dowody na to, że walczenie ze złością się nie sprawdza. Bo na czym właściwie polega walka? Na tym, że zaprzeczasz, wypierasz, obwiniasz innych? Podczas, gdy nic nigdy nie będzie sensownym powodem do tego, aby publicznie kogoś obrażać, atakować czy na niego wybuchać.

Wielu z nas ma jakąś ulubioną strategię zarządzania złością. Jedni są bardziej agresywni, a inni pasywni. Jedni nie przebierają w słowach, drudzy raczej dąsają się, obrażają i zwalają winę na innych (przecież jak można zrobić X kiedy ja w tym czasie robię Y?!). Karzą innych swoim milczeniem i walą mega focha. Niestety żadna z tych strategii nie rozwiązuje problemu.

Może więc czas spojrzeć na złość nieco przychylniej? Zrozumieć ją i podejść jak do posłańca, który niesie nowinę? Pora zobaczyć w złości ważnego sojusznika. Złość pełni funkcję ochronną. Daje wyraźny sygnał, że coś jest nie tak i pragnie Cię ochronić. Trzeba jednak zrozumieć, że złość jest sygnałem, nie rozwiązaniem. Zapamiętaj: złość nie pomoże ci pozbyć się problemów. Ona tylko informuje o tym, że problem istnieje. Czas najwyższy, abyś się jej przyjrzał. Może chodzi o poczucie kontroli i władzy? A może tuszowanie innych uczuć, które człowiek stara się wyprzeć?

Co skłoniło mnie do walki ze złością?

Sama kiedyś bardzo się złościłam. Zapewne wyniosłam to z domu, gdyż w moim domu trwała wiecznie nieustająca wojna. Leciały granaty i moździerze non stop. Więc i ja wyrażałam swoje uczucia złością. Jednak z czasem zrozumiałam trzy rzeczy.

Po pierwsze

Złoszcząc się pogarszam swój stan zdrowia i działam z premedytacją na swoją szkodę. Wybuchając na innych największą szkodę czyniłam nikomu innemu lecz sobie.

Po drugie

Nikt furiata nie traktuje na poważnie. A raczej patrzy na niego z pogardą. No bo jak można rozsądnie myśleć o człowieku, który robi sceny bez powodu? Większość osób odbiera takie ataki jako brak szacunku. A nikt z nas nie lubi czuć się nieszanowany, prawda?

Po trzecie

W korpo robocie pracuję z majętnymi klientami. Takimi co śpią na pieniądzach. Pomagam im w różnych sytuacjach i organizuję różne rzeczy. Mam wpisane pomaganie w krew i bardzo poważanie podchodzę do tego co robię. I wyobraźcie sobie taką sytuację. Dzwoni klient, gdyż miał mieć zorganizowany prywatny helikopter z lotniska do hotelu. W helikopterze miały czekać perły dla narzeczonej. Pereł w helikopterze nie ma. Krzyczy na mnie i obraża mnie przez 15 minut podczas, gdy ja nie wiem o co chodzi. Nie organizowałam tego zlecenia. Czekam, aż skończy toczyć pianę. Gdy kończy swój atak spokojnie mówię, iż muszę się rozłączyć, aby zapoznać się ze sprawą i uratować sytuację. Po czym proszę kierowcę limizyny, który utknął w korku, aby dowiózł perły do hotelu. Hotel proszę o organizację kolacji tuż po przybyciu klientów, aby zaoszczędzić na czasie. Kierowca dowozi perły podczas serwowanego deseru. Niespodzianka ostatecznie się udaje.

Jaki efekt chciał uzyskać ten człowiek? Chciał pokazać swoją wyższość. Udowodnić, że jest bardzo ważną osobistością. Ludzie lubią być postrzegani jako „ważni” i „majętni” i w ogóle naj. Co pomyślałam o tym człowieku? Że jest rozwścieczonym i rozpieszczonym bachorem. Jego wychowanie i dobre maniery mocno szwankują. A na deser, że bardzo mi go szkoda, bo zapewne musi mieć dużo problemów ze samym sobą skoro tak reaguje. W moich oczach stał się biedakiem, a nie żadnym milionerem. Zapewne nie tylko w moich.

A wystarczyło spokojnie powiedzieć…przepraszam, nie ma pereł – niechaj Pani ratuje sytuację.

Nie chciałam, by ktokolwiek i kiedykolwiek tak o  mnie pomyślał.

Jak wywalczyłam zmiany?

Dziś złoszczę się czasem. Tak normalnie i jak normalny człowiek. Dzięki temu nie spalam swojej energii i mogę poświęcać ją na coś innego. Np. bieganie lub polowanie na nowe gadżety do biegania. Gdy zrozumiałam jak postrzegani są ludzie, którzy chodzą wiecznie podminowani i jak mechanizm złości szkodzi zdrowiu, przyszło mi to z łatwością. Szlifowanie nowych nawyków trwało latami, ale pierwsze zmiany zachodziły w zawrotnym tempie. Starałam się zachowywać w sposób opanowany i zrównoważony. Za każdym razem, gdy się nie udawało analizowałam sytuację na nowo i wyciągałam wnioski. Wdrażałam w następnych ruchach.

Nie jesteś pewien czy masz problem?

Ludzie, którzy non stop się złoszczą, otrzymują często negatywne informacje na temat swojego zachowania od swoich partnerów, rodzin, szefów czy znajomych. Są wielokrotnie upominani, że ich reakcje są przesadne. Często również są proszeni o to, by przestać się złościć. Niestety całkowicie ignorują prośby innych.

Ja mam się uspokoić? Przecież to Ty nie myślisz i wyprowadzasz psa na spacer zanim wyniosłaś śmieci! Po takim czymś mam się uspokoić? To Ty się ogarnij i zacznij zachowywać jak należy! – tak mniej więcej wygląda dialog złościoholika.

Złościoholicy są przekonani, że wszystko robią świetnie. „To te bezmózgi  mają problem, a nie ja! Ja doskonale wiem co mam robić i nikt mi nie będzie tego mówił  – masz rację drogi złościoholiku. Nikt cię nie powstrzyma od autodestrukcji, jeżeli sam tego nie zrobisz.

 

A Wy jak radzicie sobie ze złością?

Najbardziej aktywnych czytelników zapamiętuję i nagradzam! Jak być aktywnym czytelnikiem?

Zostaw komentarz, udostępnij artykuł, dołącz do mnie na Instagramie, YouTube, Facebooku i koniecznie zapisz się na newsletter!

Newsletter

Bądź na bieżąco! Otrzymuj zniżki, zgarniaj gratisy i wygrywaj nagrody.

Co myślisz o tym wpisie?

Udostępnij

Zajrzyj do sklepu

Original price was: 387.00 zł.Current price is: 307.00 zł. z VAT
Original price was: 387.00 zł.Current price is: 307.00 zł. z VAT
Original price was: 288.00 zł.Current price is: 228.00 zł. z VAT
Original price was: 288.00 zł.Current price is: 228.00 zł. z VAT
Original price was: 259.00 zł.Current price is: 218.00 zł. z VAT

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

38 odpowiedzi

  1. Tą lekcję mam już odrobioną i podchodzę do tego wszystkiego dokładnie tak samo 🙂

    1. A jak sobie dałaś radę z tym? Widzę, że często tu zaglądasz to chyba jesteś mocno w temacie 🙂

    2. Ja nie wytrzymuję z moim ojcem. Bez przerwy się dziera i obraża wszystkich dookoła. Ja nie wiem jak biedna mama go znośi. On nie widzi, że robi coś źle. Tylko jak dotrzeć do starego człowieka, który praktykuje coś takiego od lat?

      1. KAROLAJN1 zmieniamy siebie, a nie innych. Doskonale Cię rozumiem bo taka sytuacja nie jest mi obca. Ja już właściwie nie reaguje bo w taki sposób szkodzę tylko sobie.

  2. Ja jestem strasznym nerwusem, więc u mnie najlepiej się sprawdza gdy się fizycznie rozładuję np. waląc w worek treningowy ;P

  3. Ja nie cierpię jak się ktoś na mnie wyżywa. Ciekawe spojrzenie. Kiedyś myślałem, że to nieuprzejmość, a teraz widzę, że to po prostu problem taki sam jak depresja czy ataki paniki. Trzeba się jednoczyć 🙂

    1. Hej. Fajnie, że wpadasz do nas tak często. Taki nasz rodzynek grupowy. Tak jest, nerwusy największą krzywdę czynią sobie. Trzeba ich troszkę rozumieć.

  4. Sabinko, czytam Twojego bloga od roku. Nigdy tu nic nie pisałam, ale chyba warto, abyś wiedziała, że dajesz mi dużo inspiracji. Dzięki Tobie zaczęłam biegać. W następny weekend biegnę w zawodach na 10 km. Co jest niewyobrażalne! W tłumie, na otwartej przestrzeni, w gorącu! Bieganie nauczyło mnie, że moje serce może bić szybciej i wcale nie oznacza to ataku paniki. Pozdrawiam z Zamościa, Monia

  5. Sabinko, a czy mogłabyś kiedyś zrobić wpis na blogu jak przetrwać PMS? Wtedy lęki i ogólne odczucia z ciała są 10 razy silniejsze niż zawsze i jest bardzo ciężko 🙁 Pozdrawiam 🙂

          1. Zgadzam się, gdyby nie pms to bym już prawie zapomniała o nerwicy…ale co miesiąc mam tydzień z głowy . Przedtem nie wiedziałam że coś takiego istnieje.

    1. Dołączam się do prośby, musi istnieć lepsze rozwiązanie niż tony czekolady 🙂

  6. Eh u mnie znowu spadek w dół. Co się trochę podniosę to za moment znowu zaliczam glebę. I mam wrażenie, że ściągam to co złe mimo pozytywnego myślenia.

    1. Przy zmianie myślenia i zachowania organizm będzie stawiał opór.. nie można tego pomylić z porażką tylko zrozumieć ze to wyboista droga do celu.
      Trzymaj się cieplo

      1. MAGGIE jesteś Kochana. Dziękuję ;). To co napisałaś jakoś podnosi mnie na duchu i coś w tym jest bo ostatnio zauważyłam ba nawet sama do siebie powiedziałam, że podejmuję takie decyzje jakie ja chcę, a nie takie jakie chce nerwica. To często dotyczy przyziemnych rzeczy ale jednak. Te decyzje nie wszystkim się podobają i popadam w konflikty. Organizm reaguje bardzo szybko na to i w środku cały się telepie.

    2. Hej Ana. ja mialem podobnie. 2 dni czulem sie lepiej ,kolejne 6 tragedia. Nie chodzilem do pracy przez co nie bylo pieniedzy ,co samo w sobie wywolywalo napady lekow i paniki. Mi osobiscie bardzo pomogla medyacja mindfulness. Kiedy zrozumialem w koncu po kilku miesiacach ,ze mindfulness moge swiczyc chodzac,myjac naczynia itp sytuacja sie poprawila. Teraz jest 6 dni dobrze a 2 dni zle.

      1. Dzięki Sebastian ;).Moja nerwica to zupełnie inna bajka. Ja nie pracuję już chyba od 8 lat do tego non stop zawirowania prywatne i rodzinne. Związek się rozpadł w rodzinnym domu bywa różnie i tak w koło. Czyli mam rozumieć, że każdego dnia po 10 minut skupiasz się na swoim oddechu ?;)

        1. Spróbuj codziennie po trochu odciążać umysł od myśli, skupić się na czymś na 100 % , tak żeby umysł miał czas się zregenerować od ciągłej pracy.. może to być słuchanie muzyki, rozmowa z koleżanką , czytanie książki, sport – ale musi cię to pochłonąć na 200 procent, a myśli które się pojawią nie mogą robić na tobie wrażenia (oczywiście te negatywne)

          1. Dziękuję MAGGIE dokładnie tak staram się robić i mimo to nie czuję bym szła do przodu. Tyle ile pracy wykonałam to szok, a nadal czuję się źle i to mnie najbardziej deprymuje. Inni podziwiają mnie za upór i determinację tylko co z tego jak efektów brak.

        2. Skupiam się na wszystkim średnio co kilka minut. Czy to oddech czy postawa podczas chodzenia czy na przykład myślę skąd się biorą ziemniaki kiedy je obieram. Może to śmieszne ale mi bardzo pomaga. Ostatnio sam zrobiłem 400 km samochodem co było nie lada wyczynem. Za kilka dni czeka mnie pierwszy lot od 2 lat . Będzie dobrze

          1. Wow. Nieźle. Atak na ataki pełną parą:)

          2. Dziękuję SEBASTIAN wezmę to do siebie.

  7. Aniu potwierdzam słowa meggi skup sie na czyms innym na tym co lubisz robic .
    Ja tez tak mam ze pol miesiaca spoko takie słabe mysli negatywne a pozniej jak strzeli to masakra najgorsze ze człowiek analizuje to cholerstwo ja wtedy pruboje sie czyms zajsc lub myslec o czyms innym ostatnio naogladalam sie horrorow i boje sie sama spac ze mnie bedzie straszyc i wogole normalnie smiechu warte ha ha

    1. KISIA ja już mam tego tak dość, że szkoda gadać. Nawet gdy chodziłam do psychologa to babka dziwiła się , że mnie to jeszcze trzyma i blokuje.

      1. Mój psycholog przez pół roku do mnie gadał, że jestem zdrowa i nie wie co tu jeszcze robię. Zastanawiałam się o co chodzi, co ona do mnie gada? Słuchałam ale nie słyszałam. To był mój problem. Teraz walczę sama a pieniądze które szły na terapie przeznaczam na kolejną parę butów, o tak sobie w nagrodę, że jestem dzielna?.

  8. Ja mam nerwusa szefa i to mąż do tego i nie jest łatwo choleryk i zloscioholik i choć czasem po minucie mu przechodzi potrafi doprowadzić do wrzenia ? a ja to przeżywam i choruje ?

  9. nie jest to proste ?Bywa cieżko po części to tez moja nerwica ale walczę dzięki Tobie i są efekty

    1. Wiem, wiem. Łatwo nie ma, ale nawet jeden kroczek do przodu jest wielkim sukcesem 🙂 Jesteś bardzo dzielna i tak trzymaj.

„Triki na ataki paniki”

Moja historia. Jak pokonałam nerwicę lękową?

O mnie

Podczas mojej przygody z nerwicą lękową inspirowałam się badaniami i wskazówkami z pism naukowych takich jak Science czy Nature oraz metodami treningowymi jednostek specjalnych. Nie brałam leków i nie korzystałam z terapii. Od 8 lat otaczam opieką mentorską swoich klientów i pomagam im rozwijać kompetencje niezbędne do walki z nerwicą lękową bez leków.

Newsletter

Informacja o Cookies

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zaakceptuj, by korzystać z serwisu.