Jestem szczęściarą. Jednak nie. Wróć. Nie jestem szczęściarą. Po prostu zakasałam rękawy i ciężko pracowałam na to co mam. Ataki paniki zrujnowały każdy aspekt mojego życia. Tak mi się wtedy wydawało. Bo tak naprawdę wszystko naprawiły. Kiedyś praca była dla mnie obowiązkiem, który należy wykonać. Dziś robię to co lubię i praca daje mi dużo satysfakcji. Choć wstaję rano i odczuwam zmęczenie to mam poczucie wyższego celu, które napędza mnie do działania.
Skąd wiedzieć, że to co robisz to nie to?
Jeśli idziesz do biura z niechęcią, wychodzisz z pracy z poczuciem bezsensu, odliczasz godziny do końca zmiany, każda nadgodzina jest dla Ciebie ogromnym ciężarem lub najzwyczajniej w świecie nie wiesz do czego jesteś stworzony to najwyższa pora to zmienić. Każdy z nas jest unikalny i posiada jakieś talenty. Warto je jedynie odkryć i podążać zgodnie z nimi. Wtedy nasze życie wypełnia harmonia. Praca ma być miejscem, gdzie można się rozwijać.
Kiedyś pracowałam w branży gastronomiczno-eventowej. Wtedy wydawało mi się, że moja praca jest OK. W końcu zarabiałam porządne pieniądze i miałam poczucie stabilności (złudne). Ten rodzaj zatrudnienia wiąże się jednak z pracą w weekendy, święta oraz zmianami po 18 godzin na dobę. Byłam również zależna od decyzji innych osób co doprowadzało mnie do szału. Brakowało mi też wizji na przyszłość. Układanka nie lepiła się w jedną całość. Nie zwracałam uwagi na częste bóle głowy i uczucie zniechęcenia. Szłam do pracy z myślą „oby szybko ten dzień minął” i czułam się przybita. W ciągu dnia jakoś to wszystko się rozchodziło, bo wpadałam w wir pracy, ale wieczorami szybko wracało ze zdwojoną siłą. Gdy próbujemy o czymś nie myśleć to myślimy o tym jeszcze bardziej. Wtedy wmawiałam sobie, że trzeba pracować i nie można wybrzydzać. Przecież niektórzy nie mają zatrudnienia przez kilka lat.
Skąd wiedzieć, że to co robisz to właśnie to?
Dziś prowadzę własną firmę. Nie jest to proste zadanie, ale przecież nie chodzi o to, żeby było łatwo. Prowadzę konsultacje oraz bloga na którym dzielę się wskazówkami dotyczącymi lęków, stresu i depresji, które można wykorzystywać w życiu codziennym.
To co robię, daje mi poczucie wyższego celu. Wiem, że zostawię po sobie coś więcej. Zadania wykonuję rzetelnie i z przyjemnością. Nie odliczam minut do końca zmiany i chętnie biorę na siebie dodatkowe obowiązki. Mój potencjał jest w pełni wykorzystany. Nie stoi nade mną żaden szef z ograniczonym polem widzenia do którego muszę się dostosować. Chętnie uczestniczę w szkoleniach, konferencjach i innych rozwijających aktywnościach. Wszystko co osiągnęłam, osiągnęłam swoim własnym nakładem pracy co wpływa korzystnie na moją samoocenę. Duma unosi mnie wysoko ponad chmury. Cieszę się każdą pieczątką, każdym spinaczem i segregatorem firmowym. Miałam odwagę iść swoją własną drogą i nikt mnie po drodze nie był w stanie zatrzymać. I to jest właśnie to. Gdy czujesz powołanie to nikt i nic nie będzie dla Ciebie przeszkodą. Zamiast szukać wymówek zaczniesz szukać rozwiązań. Weźmiesz na swoje barki każde poświęcenie jakie wiąże się z dążeniem do celu. W moim przypadku są to długie godziny pracy oraz wieczny bałagan w domu 🙂
Wydaje się, że trzeba zabrać się za zmiany w życiu, gdy ataki paniki miną. A one przychodzą właśnie dlatego, że chcą skłonić do zmiany. Można brać tony leków, chodzić na różne formy terapii i pracować z coachem, ale jeśli wiadomość jaką niesie lęk nie zostanie usłyszana to na nic nasze starania. Samorealizacja i rozwój wpisane są w naturę ludzką. Gdy nasze życie na wielu płaszczyznach nie płynie zgodnie z naszymi potrzebami to w końcu umysł zacznie domagać się zmiany i ataki paniki, depresja czy nerwica lękowa zapukają do drzwi.
W następnym poście podpowiem Wam jak odkryć swoje powołanie. Stay tuned!
Na treningu na Suwalszczyźnie
Na street hokeju (bramkę sami budowaliśmy lol)
Na roleczkch! <3
Hokej na zamarzniętym stawie. Sami odśnieżaliśmy.
Trening z Kojotki Janów
Hokej na słoneczku i po smutkach
15 odpowiedzi
super 🙂
Zgadzam się po tylu latach po prostu potwierdzam te słowa :).Chodząc na terapię po dwóch latach też doszłam do tego samego wniosku. Co mi z terapii jak moje życie na wszystkich płaszczyznach się rozwaliło. Ba często na terapii słyszałam od kogoś skoro nie ma zdrowia, miłości, przyjaciół , pracy to jak żyć ?. Jak można komuś coś takiego powiedzieć ?. Nie jest to łatwe ale można i trzeba żyć. I zaczęłam dostrzegać najdrobniejsze rzeczy by się podnieść. I wiem, że muszę wierzyć, że w końcu będzie dobrze. Na pewno nie mogę się poddać bo za dużo mnie to wszystko kosztowało.
Ania, a co Ci wyszło w kole życia?
Ja to czuje od dawna, że wypaliła się zawodowo 🙁
Już od kilku m-cy szukam czegoś innego, ale też się boję bo sama wychowuje swoje dzieciaczki i jak mi się noga podwinie to z czego będziemy żyć.
Ania też mam deficyt w miłości, znajomych, praca do kitu a zdrowie to lepiej nie mówić 😉
Tu potrzeba działać planem długofalowym. Małe kroczki, ale na lata. Cierpliwość, determinacja i wszystko można zmienić. Dziewczyny, trzeba się brać za sportowców. Sportowcy to super chłopaki. Proponuję zapisać się na jakieś maratony, treningi hokeja itd. Tam dużo potencjalnych miłości 😉
O! Sabinko super podpowiedź dla naszych koleżanek bez drugiej połówki:) Dokładnie – małe kroczki, marzenia i cele – i wtedy jest po co wstawać rano. Każdy ma jakieś marzenia tylko musi je odkryć
Kisssss
Kiss <3
Maratony ciężka sprawa….
Są też biegi na 5 km, 8 km, 10 km, 21 km…ale także różne grupy treningowe 🙂
MONIKA no to piona 🙂 a tak serio to szkoda, że mamy taki deficyt :/. Zresztą u mnie związki zawsze były do bani niestety. Przyjaciół nigdy nie miałam. Miałam jedną przyjaciółkę ale kontakt się urwał jak wyszła za mąż. Znajomi skończyli się jak pojawiła się nerwica. Monika Ty zasługujesz na medal jak sama wychowujesz dzieciaczki :). Sabi facet sportowiec ma swoje plusy i minusy ;). Ale to jak każdy facet. Na pewno by miał kto mnie motywować bo tego im nie brakuje 🙂
MONIKA Proszę napisz, że jesteś z okolic Lublina :).
Niestety Warszawa ?
U mnie koleżanki zniknęły jak się rozwiodłam, wtedy kiedy najbardziej ich potrzebowalam. Teraz ciężko nawet jakąś do o na wyciągnąć, tak to wygląda jakby od mężów miały zakaz co bym na zła droge żon im nie sprowadziła ?
Jak zniknęły w takim momencie to znaczy, że nie były warte przyjaźni. Pomachaj na dowidzenia i szukaj kogoś kto patrzy na życie sercem 🙂
Też się zgadzam ? odkąd robię to co lubię (robię też coś, czego nie lubię ?, ale takie życie, że nie można mieć wszystkiego od razu). Zatem odkąd znalazłam swoje powołanie i co chcę w życiu robić – ataki ustały. Cierpię na lęk długofalowy. Pracuję nad nim. Natomiast życie zmieniło barwę – na “tęczową” w porównaniu do tego, co było ? pozdrawiam!