Podczas mojego pierwszego ataku paniki byłam totalnie zdezorientowana i bardzo, bardzo się bałam. Ponieważ nigdy wcześniej nie miałam palpitacji serca, byłam święcie przekonana, że coś mi się stanie (zawał, udar, wylew i inne takie pyszności). Cholernie bałam się każdego kolejnego ataku więc skutecznie unikałam miejsc, które choćby odrobinkę kojarzyły mi się z niebezpieczeństwem kolejnego ataku.
Myślałam sobie tak:
Nie pójdę do pracy, bo przecież pracuję z ludźmi. A co jak dostanę ataku paniki na ich oczach?
Poproszę kogoś, aby wysłał mi list, bo na poczcie jest zawsze długa kolejka – a co jak tam dostanę ataku paniki?
A robiłam tak:
Myślałam, że podczas kąpieli mogę zemdleć od pary więc upadnę twarzą do gorącej wody i się utopię. Nalewałam więc 4 łyżki zimnej wody do wanny i taplałam się jak kaczka w kałuży.
Szłam do małego, lokalnego sklepu i wypatrywałam upatrzonego produktu przez szybę. Wpadałam do sklepu, łapałam produkt, rzucałam odmierzoną ilość pieniędzy lub więcej i wybiegałam ze sklepu.
Miałam w głowie, że muszę coś kupić w markecie. Zamartwiałam się tym od tygodnia i nakręcałam jak szalona. Wchodziłam do marketu z myślą „bosze, bosze żeby tym razem mieć święty spokój i nie mieć ataku paniki”. Po czym wybiegałam z tego sklepu jak gepard, bo miałam atak paniki. Działo się zupełnie tak, jak o tym myślałam od tygodnia.
Teraz jak to czytam to brzmi zabawnie, ale wtedy nie było mi do śmiechu 🙂 🙂 🙂
W każdym bądź razie chodzi o to, że stosowałam jakieś zachowania zapobiegawcze, które napędzały lęk. Te zachowania wskazywały tylko na to, że faktycznie się boję. No bo jak ktoś się nie boi, to po prostu idzie do sklepu. W ogromnym uproszczeniu: wystarczy tylko pomyśleć o tym czego się boimy, a nasz umysł zacznie bić na alarm i nakaże wydzielać ogromne dawki adrenaliny, które tylko spotęgują objawy.
Co dokładnie robiłam jak dostawałam ataku paniki?
Na samym początku, gdy jeszcze nie do końca wiedziałam jakie są przyczyny i objawy ataków paniki były bardzo silne.
Wiedziałam, że muszę iść do sklepu. Nakręcałam się od tygodnia i moim czarnym myślom nie było końca. Tysiące razy odkładałam wizytę w sklepie ze strachu, ale w końcu nadchodził sądny dzień. Szłam więc do sklepu z podkulonym ogonem. Już po wyjściu z domu zaczynałam odczuwać pierwsze objawy, które nakręcały koło lęku. Zaczynałam czuć się co raz gorzej i gorzej. Wchodziłam do sklepu i zwracałam uwagę na absolutnie wszystko co działo się dookoła. Serce zaczynało mi bić szybciej i czułam jak negatywne myśli po porostu miażdżyły mój mózg. Myślałam sobie: O nie! Tylko nie teraz! Dlaczego mnie to spotyka! Czy ja umrę na środku sklepu? Siąść? Położyć się? Uciekać? A może wezwać karetkę? Nie mogę oddychać! Uciekam! Rzucałam wszystko w popłochu i wybiegałam ze sklepu. Kierowałam się w stronę kryjówki, gdzie czułam się bezpiecznie. Przeważnie był to dom lub samochód.
Troszkę później, gdy już wiedziałam jakie są przyczyny ataków paniki i skąd się biorą? (teoretycznie wiedziałam).
Wiedziałam, że muszę iść do sklepu. Nakręcałam się od tygodnia i moim czarnym myślom nie było końca. Tysiące razy odkładałam wizytę w sklepie ze strachu, ale w końcu nadchodził sądny dzień. Szłam więc do sklepu z podkulonym ogonem. Już po wyjściu z domu zaczynałam odczuwać pierwsze objawy, które nakręcały koło lęku. Zaczynałam czuć się co raz gorzej i gorzej. Wchodziłam do sklepu i zwracałam uwagę na absolutnie wszystko co działo się dookoła. Serce zaczynało mi bić szybciej i czułam jak negatywne myśli po porostu miażdżyły mój mózg. Myślałam sobie wtedy, że czasami udaje mi się zrobić zakupy i błagałam o to, aby to był kolejny raz kiedy się uda bez objawów lęku. Jak się nie udawało to zostawiałam spokojnie koszyczek z zakupami i powoli kierowałam się do wyjścia. Wpadałam do domu i zalewałam się łzami, że przecież wszystko robię jak należy, a znowu dostałam ataku paniki.
Jeszcze troszkę później jak już byłam bardziej świadoma tego co się dzieje, ale jeszcze nie miałam praktyki.
Wiedziałam, że muszę iść do sklepu. Nakręcałam się od tygodnia i moim czarnym myślom nie było końca. Bałam się, ale przecież byłam już tam kilka razy i jakoś dałam radę. Szłam więc do sklepu jak maszyna. Gdy zaczynałam odczuwać pierwsze objawy, które nakręcały koło lęku to starałam się uspokoić. Zaczynałam czuć się co raz gorzej i gorzej, ale potrafiłam jakoś opanować się na tyle, aby zająć się zakupami czy rozmową ze znajomym. Nadal zwracałam uwagę na absolutnie wszystko co działo się dookoła, ale wiedziałam, że to w wyniku nadmiaru adrenaliny. Serce zaczynało mi bić szybciej i czułam jak negatywne myśli zaczynają krążyć po głowie, ale dzięki praktyce mogłam je okiełznać. Czasami dzwoniłam do przyjaciółki i rozmowa z nią pozwalała mi na chwilę zapomnieć o lęku. Myślałam sobie wtedy, że muszę po prostu przetrwać te zakupy i już. Muszę jakoś dać radę. Nie jest przyjemnie i normalnie, ale po prostu muszę zacisnąć zęby i iść przed siebie. Po zakupach wpadałam do domu i zalewałam się łzami, że przecież wszystko robię jak należy, a moje życie i tak jest kiepskie. Co to za przyjemność z takich zakupów? Przecież i tak nie jest normalnie.
Czy widzicie jakie błędy popełniałam? Jeśli nie to wyobraźcie sobie rycerza, który ma stoczyć walkę z przeciwnikiem na polu bitwy. W pierwszym przypadku ucieka w popłochu zanim walka się zaczęła – przegrywa. W drugim przypadku powoli się wycofuje, ale też przegrywa. W trzecim najeżdża przeciwnika i walczy na polu bitwy. Obaj rycerze walczą na tym samym poziomie i ogłaszają przerwę. Żaden nie jest wygranym, ani przegranym. Będą musieli stoczyć walkę ponownie.
Co powinno się robić podczas ataku paniki?
Po jakimś czasie wiedziałam już doskonale jakie błędy popełniam podczas walki z atakami paniki. Zrozumiałam jak działa cały ten mechanizm i w jaki sposób mój sposób myślenia wpływa na to jak się czuję. Wiedziałam, że muszę iść do sklepu. Nakręcałam się od tygodnia, ale dzięki obserwacjom tych myśli i pracą nad nimi potrafiłam szybko je zdetronizować. Wciąż delikatnie bałam się, ale przecież wiedziałam, że nie mam czego. Szłam więc do sklepu jak maszyna do zabijania ataków paniki. Poruszałam się pewnym krokiem, skupiałam się na liście zakupowej, starałam się działać tak jakbym nie miała żadnych ataków paniki. Nie zwracałam uwagi na otoczenie, gdyż dzięki pracy nad czarnymi myślami mój poziom adrenaliny był dużo, dużo mniejszy. Wchodziłam do sklepu i na samym początku myślałam sobie: No dawaj palancie! Jak chcesz atakować to proszę, pokaż co potrafisz! Wcale się nie boję! Jak tylko przyjdziesz to zobaczysz jak Ci skopie tyłek. Spróbuj, a zamiast godzinnych zakupów będę tu przez dwie. Nie będziesz mi tu rządził! Mam zamiar cieszyć się kupowaniem szpilek, których i tak nigdy nie założę, bo są niewygodne i zostaną na wieki w pudełku. Po czym zajmowałam się zakupami i kompletnie zapominałam o tym, że coś złego może mnie spotkać. I od tego momentu nigdy nie spotkało.
Co teraz zrobił rycerz? Wyciągnął miecz i pokonał przeciwnika. Dzięki temu wygrał walkę i nie musi się już nigdy więcej obawiać najazdu 🙂
Ataki paniki przychodzą do tych, którzy się ich boją. Wiem, że to trudne nie bać się czegoś tak strasznego. Natomiast nigdy nic mi się nie stało. Tysiące razy myślałam, że zemdleję, umrę, upadnę. Nigdy. Ani razu. Ani pół. Gdy człowiek się boi to nawet mowa ciała mówi o tym, że się boi. A to napędza lęk. Trzeba pójść wyprostowanym, z głową podniesioną do góry, uśmiechem na twarzy i po prostu zaakceptować to, że z atakiem paniki trzeba będzie się zmierzyć. A jest niemal pewne, że poza naszą strefą komfortu ten atak paniki przyjdzie. I trzeba pokazać mu, gdzie raki zimują. Chwycić go za łeb i wyczyścić nim podłogę. Kopnąć w tyłek tak mocno, że poleci w kosmos. Stanąć z nim twarzą w twarz i spojrzeć prosto w oczy pewnym spojrzeniem, żeby poczuł, że to nie są żarty i Z CAŁEGO SERCA NIE BOISZ SIĘ KOLEJNEGO ATAKU PANIKI. Bo przecież to tylko palpitacje serca. Bo było ich już tyle, że kolejny na serio nie zrobi różnicy.
To jak? Na jakim etapie jesteście?
100 odpowiedzi
Oj tak to wszystko brzmi znajomo :/ ale na szczęście jesteś dla Nas przykładem, że można 🙂
Skąd ja to znam ?
Która wersja? 🙂
Sabi ja Ataków nie mam tylko niepokój pozostał w głowie działam nie daje się ale bardzo męczy mnie ten pozostający lęk psychiczny bo praktycznie fizycznie nic się nie dzieje tylko człowiek ciągle nie czuje się swojo idę do sklepu nie uciekam tylko komfortu brak najgorzej że nie mam z kim pogadać żeby było lżej i łatwiej bo człowiek który tego nie miał nie rozumie.
Sabi czy jak przestanę martwić się ta tempa głowa to przejdzie bo jak pracuje jeżdżę samochodem niby robię na przekór lękowi ale tak ciężko jest
TAK 🙂
Dużo sportu, dużo pasji, dużo zajęć i nie będzie czarnych myśli. A co Ci wyszło z Koła Życia?
Nie robiłam podpowiedź w którym poście dla przypomnienia to zrobię
W poście koło życia.
Ja daje radę i zakupy robię, ale mam na nie swój sposób. Jak idę na spożywcze to raczej w porach kiedy będzie mało ludzi i ubieram się na “cebulkę” żebym mogła się rozebrać jak mi będzie duszno i gorąco. Jak idę na ciuchowe to upatruję rzecz w internecie, wchodzę do sklepu i kupuje, a przymierzam w domu :-). Nienawidzę przymierzalni …..
Unikam też chodzenia i grzebania po 3h, strasznie wychodzę wtedy zmęczona.
Ale wydaje mi się, że tym sposobem zwalczyłam lęki bo już idę na zakupy i nie myślę i nie rozkładam na czynniki pierwsze :-).
Ale poczty to nie lubię 😉
Poczty to nikt nie lubi 🙂
Też poczty nie lubię i tam prawie zawsze dopadają mnie lęki ale to chyba z nudów tak się dzieje.
jestem na etapie, że wyciągam telefon i gadam z koleżanką, albo mężem, ewentualnie idę z mężem i wtedy mogę chodzić godzinami po sklepach, w zeszłym tygodniu byłam sama u fryzjera, dwie ulice od domu, ale okazuje się, ze Pani jest bardzo profesjonalna i mi odpowiada. Mąż wiedział gdzie jestem dlatego czułam się bezpieczniej. Włosy zrobione ;), ale wczoraj jak wiesz miałam gorszy dzień, noc zresztą też, nie mogłam spać i kręciło mi się w głowie. Dziś w pracy już lepiej, zajęłam się pracą i zapomnialam o zawrotach głowy, a one chyba o mnie.
Magda mi zawsze rozmowa z kimś przez telefon pomagała. Tylko, że ja nie miałam za bardzo do kogo dzwonić. Telefon był prawie zawsze do mojego kolegi. Teraz jestem na etapie by jak najmniej dzwonić i ogólnie by nie bać się wychodzić bez telefonu. Kiedyś telefon miałam zawsze przy sobie tzn gdy szłam się wykąpać jak szłam do kuchni czy przed dom.
Sabinko czy bóle głowy przeszły Ci wraz z tym jak pokonywałaś lęki ?.Mnie nadal często boli głowa i jest to ból chyba typowo napięciowy bo ucisk w jednym punkcie albo z prawej albo z lewej strony :/. Tabletki pomagają ale czas je ograniczyć.
Przeszły mi razem z atakami.
Dzisiaj znacznie cieplej i juz lęki większe. Kiedyś człowiek się cieszył z takiej pogody, a teraz chowa się w cieniu aby przetrwać :/.
Dzisiaj ból głowy nie powstrzymał mnie by wyjść na miasto i zrobić zakupy ale bez tabletki się nie obeszło:/. Ważne, że zakupy zrobione 🙂
Muszę też jakoś nauczyć się zajmować czymś myśli bo siostrzenica pojechała i już czuję jak myśli szaleją. Ech jakie to wszystko jest dziwne.
A czy macie nieraz w nocy coś takiego, że zrywacie się jakby porażeni prądem? Trwa to chwilę, ale jest bardzo nieprzyjemne. Co to może być? Wyrzut adrenaliny?
Taaaak, miałam tak. I do tego szczęka skakała ze strachu. Koniecznie zwiększ długość ćwiczeń. Jak wieczorem pójdziesz na godzinny jogging to na pewno lęk Cię w nocy nie wybudzi.
A ja wekend miałam super. Pojechałam sama z synem na mazury, po córkę, ponad 200 km. Potem na miejscu długi spacer i cały czas zabawa z dziećmi. Zrobiliśmy rozrywki w babinktona. Przed snem poczytałam książkę i byłam w szoku jak szybko usnęłam.
W niedziele od rana plaża i ja opalającą się 🙂 było gorąco ale dałam radę. Po południu już wracaliśmy. Wracałam sama z dwójką dzieci. Byłam i jestem z siebie taka dumna, bo dawno takiego wariackiego wypady nie zrobiłam.
A tu w domu bach… zawroty głowy i miekkie nogi. Pranie, rozpakowywanie, sklep, sprzątanie. Już o 20 byłam padnięta i nogi mi odmawiały posłuszeństwa. A tu jeszcze trzeba naszykować się do pracy.
Czemu tak jest że po tak intensywny weekendzie, gdzie byłam zadowolona i pełna pozytywnych myśli, tak mnie ścięło?
Zderzenie z rzeczywistością? Może nie lubisz swojej pracy? Może domu? Może w tych miejscach wykonujesz rutynowe zajęcia, które raczej nie są wskazane dla panikowiczy. Może po porostu przemęczenie? Jakby nie było intensywny weekend oraz jazda samochodem z dzieciakami to męcząca sprawa. A tu jeszcze obowiązki przed pójściem do pracy… Może po prostu zwykły stres związany z obowiązkami przypisałaś atakom paniki?
Ja chyba tak reaguje jak mam dużo do zrobienia i wtedy jakoś się nakręcam, tworze napiętą atmosferę.
Oooo … no to najlepiej podzielić sobie zadania na mniejsze partie.
Staram się tylko ja lubię mieć wszystko zrobione, a jak 2 dni mnie nie było to się nie zrobiło….
A co z lękiem wolnopłynącym?
Ala, a co masz na myśli konkretnie?
Nie mam ataku paniki, tylko lęk trwa non stop z objawami ataku paniki tak jakby cały czas trwał atak paniki i nie potrafię tego zastopować, lekarz dał mi pregabalinę, ale z tego co czytałam biorą ją narkomani dla ,,fazy,, , nie chcę tego świństwa brać. Lęk jest tak silny, ze mnie paraliżuje, obecnie przechodzę piekło. Biorę doraźnie hydroksyzynę, ale nie działa.
Ala, to chyba dzisiejszy post, który właśnie się dodał jest dla Ciebie 🙂
Witam Sabinko,
Mam trochę lepszą sytuację tak myślę , bo u mnie atak paniki pojawiał się taki silny na początku w związku z dolegliwościami czyli zawroty głowy i dalej przyspieszone bicie serca z obawy ze stanie się coś złego zaraz zawał udar itp ale nigdy nie bałam się chodzić gdziekolwiek i nadal pracuję. Staram się teraz nad tym panować, oczywiście obeszłam wszystkich lekarzy łącznie z 5 dniami pobytu w szpitalu. Teraz od czasu do czasu mam takie kłucie w piersi -to normalne i zawroty głowy w zwykły dzień, to tak jakby mnie coś atakowało i sprawdzało czujność ? Nie reaguje na nie choć myśli się pojawiają , ale bywa że męczą mnie codziennie- tak też bywa?. Chodzę do psychologa 1 raz w tygodniu. Zaczęłam biegać -staram się bardzo co drugi dzień na razie. Nie wiem co jeszcze mogę zrobić aby odeszło to całkowicie. Pasji nie mam bo brakuje mi czasu ( praca , później pomagam mężowi w sklepie warzywno-owocowym i później wykańczanie nowego domu 🙂 i jeszcze dom i córcia). Dziękuję Ci przy okazji za bloga , bo zauważyłam ,że czytanie pomaga mi bardzo nabrać pewności iż nic złego się nie stanie…….
Aga, pasja dla panikowicza to prawdziwe lekarstwo 🙂 Wiem, że trudno znaleźć czas, ale może choć na godzinkę w tygodniu coś się uda? Wtedy jak Ty oddajesz się pasji, Twój umysł ma czas na relaks. To takie SPA dla mózgu 🙂
No właśnie wiem Sabinko , ale nie mam pojęcia co to PASJA dla mnie. Nie mam , nie znalazłam takowego zajęcia do tej pory…… Wiem będę szukać , ale kiedy znajdę sama nie wiem ? Poleć mi proszę jakieś książki o życiu , szczęściu itp ,które warte są uwagi, przeczytania.
Sztuka Szczęścia, Dalajlama 🙂 Oraz Obudź w sobie Olbrzyma, Robbinsa ! Kto szuka ten znajdzie 🙂
Jak zawsze super wpis! Czytając o twoich początkach z atakami mam wrażenie, że czytam o sobie? niestety jeszcze nie jest mi do śmiechu. Na szczęście zmora w sklepach już pokonana ale…. cały czas paraliżują mnie wizyty u dentysty ? i podróże autobusem ? Na szczęście jesteś TY ! I czytając twój blog zawsze czuje się silniejsza! Pozdrawiam
Yeaaaahhhhh!
Ja to mam jeszcze jedno pytanie. Z jednej strony musimy mieć usystematyzowane życie, przewidywalne, spokojne. Z drugiej strony jest źle, gdy naszym życiem rządzi rutyna. W jaki sposób Sabinko to pogodzić? Jak ugryźć sprawę, żeby wilk był syty i owca cała:).
Hmmm, czemu przewidywalne i spokojnie? Ważne, aby jeść o stałych porach, spać o stałych porach i starać się żyć normalnie. Nasze myśli tworzą się z tego czym się otaczamy w ciągu dnia więc warto się inspirować.
Zawsze mi się wydawało, że panikowicze nie lubią zmian przynoszących niepewność. No chyba, że są one wyczekiwane, upragnione, wytęsknione. Sabinko a czy Ciebie też bolało w okolicach sercach. A jeśli tak, to jak sobie radziłaś i z tym problemem?
To, że nie lubią, nie oznacza, że mają zostawać w strefie komfortu 🙂 Czytałaś może ten wpis? https://niepanikuj.pl/2017/05/12/6-najgorszych-objawow-leku-i-jak-sobie-z-nimi-poradzic/ Tutaj opisałam jak sobie z tym radzić.
No u mnie raz lepiej raz gorzej okropnie głowa nie swoją,ja,pijana jak bym stała obok siebie miałas tak SABINKA ciężko mi z tym bardzo
Marta, też 🙁 Wiem – to okropne. A ćwiczysz?
Tak staram się na przekór non stop robić teraz w głowę weszło to wiesz jakie to życie a za chwilę urlop a jak ci to mijalo
Sabi najgorzej jest ze ja 70 procent pracy jeżdżę samochodem to wiesz jak się nakręcam to szok głowa wazon
K. wlasnie wychodzenie ze strefy komfortu ma leczniczy wpływ . Długo myślałam ze jest odwrotnie, ze powinnam wyjechać na rok w głuszę i tam medytować i wszystko minie . Teraz wiem ze moje myślenie było błędne bo musimy nauczyć się nowego sposobu radzenia sobie z problemami dnia codziennego i tymi trudniejszymi tez . Poddawać się tej dawcę stresu ale powolutku brnąc do przodu aż organizm zmieni swoje nawyki na te dobre i np
Tam gdzie widziałyśmy stres tam zobaczy szanse na rozwój
Tam gdzie widziałyśmy ludzi źle nastawionych do nas tam zobaczy ludzi pełnych swoich problemów ikompleksow
Itp itd 🙂
Sabinko! Super odpowiedź Czyli nie powinniśmy za wszelką cenę chcieć przebywać w strefie komfortu. Teraz wszystko już rozumiem. Dziękuję.
Maggie! Dziękuję. Pięknie napisane. Jeszcze tylko chciałabym wiedzieć, jak sobie radzić z problemami dnia codziennego. Każdy dzień to inny problem, nowe wyzwania. Nie zawsze mam wiedzę i świadomość jak dany problem ugryźć, rozwiązać. Jaką drogę wybrać.
A możesz podać jakiś przykładowy problem? I jak wygląda Twoja reakcja na dany moment?
A jak Wam idzie aktywność fizyczna w taki upał? Biegacie, jezdzicie na rowerze? Ja właśnie idę zobaczymy jak będzie ?
Dla mnie nie ma różnicy (i nie było), tyle że trzeba pamiętać o wolnym tempie i dużej ilości wody ze sobą.
Np. powrót z wakacji i moje obawy dotyczące ogarnięcia rzeczywistości dnia codziennego: działka, sprzątanie, słoiki, zakupy, itd. Na zasadzie: ile tego do zrobienia, czy zdążę, czy dam radę. Lub obawy związane z rodzinnymi uroczystościami, typu: jak wypadnę, w co się ubiorę. Albo mają przyjść goście a ja już przeżywam czy dobrze posprzątane, podane, ugotowane. A przede wszystkim żebym się tylko dobrze czuła jak przyjdą. Jak przerobięjeden problem, pojawia się następny lub wraca poprzedni. Ostatnio miałak spory stres związany z wyjazdem na wakacje. Później ze wspomnianym powrotem. Ach i jeszcze wieczna obawa o zdrowie swoje i bliskich. Sabinko może i na ten temat zrobisz jakiś wpis?
Będzie o tym wpis 🙂
Kurcze u mnie dzień codzienny to awantury ojca i często człowiek aż podskoczy do góry. Potem szumi siostra i tak w koło. Do tego babcia która od lat nie rozmawia z moim ojcem, a żyją pod jednym dachem. Z siostra prawie nie rozmawiam, a z bratem relacji brak. Koleżanek do pogadania nie mam. Czasami pogadam ze znajomymi z byłej pracy ale to raczej o pogodzie. I tak muszę sobie z tym wszystkim radzić.
Ania, praca, facet i wyprowadzić się 🙂 Na swoim najlepiej!
Wyprowadzałam się już 3 razy :). I nawet nie przypuszczałam, że wrócę do rodzinnego domu. Teraz nie mam pomysłu na wyprowadzkę. Faceta brak i perspektyw brak.
Hmmm to może nad tym warto pracować?
Jakbym o sobie czytała SABINKA czekamy na,wpis
Wczoraj dałam radę i godzinkę pojeździłam, wyszłam o 19 i nawet nie było tak źle.
Ale dziś jak słyszę że ma być 36 stopni to lekko mnie to przeraża, w ogóle od rana jakaś poddenerwowana jestem 🙁
Super! Widzę, że bardzo się starasz z tą aktywnością. Jednodniowe poddenerwowanie to nic strasznego. Nawet ludzie bez ataków paniki je mają 🙂 Warto zacząć się zamartwiać jak jakiś objaw utrzymuje się dłużej niż 2 tygodnie w ciągu. Zrób taki mały eksperyment i zapytaj koleżanek co im pomaga jak czują się poddenerwowane 😉
Tylko ja nie mam takich koleżanek….. 🙂
W ogóle nie masz koleżanek? Bo to niekoniecznie muszą mieć ataki paniki. Po prostu muszą być płci żeńskiej 🙂
Monika ja też nie mam koleżanek, a w taką pogodę jak dzisiaj mam trudności by wysiedzieć w cieniu :/
Sabi u mnie głowa przechodzi coraz lepiej ale raz więcej raz mniej leków a powiedz czy miałaś lęki i wyobrażenia że sobie byś coś zrobiła albo bliskim? Jak sobie z tym radzić
Marta najlepiej zapisywać sobie w notesie i dodawać myśli przeciwstawne.
Ja wychodzę na rower po 20 stej;) jest chłodniej
a TY jestes z wawy?
Broń Boże 🙂 🙂
Pytam bo mogłybyśmy razem na rowerkach 🙂
No mogłybyśmy , ale ja nie z wawy 🙂
Ciężko kogoś znaleźć z tej samej miejscowości 😉
Sabi a miałaś tak bo ja takich myśli strasznie się boję
Taaaak, w sumie jak tu nie mieć takich myśli, jak cały dzień myślimy o lęku, smutku i smutnych rzeczach 🙂 Nie bój się – pamiętaj, że ataki paniki to lęk przed lękiem. O to właśnie te momenty nakręcają spiralę. Jak pojawiają się takie myśli to oznacza, że masz zbyt dużo wolnego czasu i koniecznie musisz się czymś zająć. Więcej ćwiczeń, pasji i aktywnych zajęć, które pochłaniają Twoją uwagę w 100%.
Sabi dziękuję dziękuję dziękuję ❤
No problem 🙂
Ja “praktykuję” najczęściej wersję 2 i 3 🙂 To nakręcanie się, myślenie o wyjściu tyle energii odbiera… Chciałabym opisać gdzieś tu w komentarzach mój wyjazd samochodem po córkę na pociąg – tak dla pośmiania się, ale nie wiem czy można Sabi ?
Pewnie, że można. Dlaczego nie 🙂
ANIU B. dawaj… Takie teksty też są potrzebne. I to bardzo!
No to tak. Wiedziałam, że w niedzielę mam odebrać moją dorosłą córkę z pociągu. Miałam do przejechania 24km samochodem, po drodze las, 3 małe miejscowości. Dodam, że jeszcze nie tak dawno jazda samochodem była dla mnie lekiem na całe zło ( ale brałam wtedy leki 🙂 ) Nakręcanie zaczęło się mniej więcej od piątku- niby o tym nie myślałam ale cały czas w głowie było, że w razie czego kogoś poproszę żeby ze mną albo za mnie pojechał, wykręcę się. Niedziela rano, pobudka- wdech i drętwienie dupska, wdech, dupsko i znajomy strach w okolicach serca przypominający mdłości. Główka zaczęła pracować na pełnych obrotach 🙂 Miałam jeszcze kilka godzin i myślę sobie nie, nie będę niczego załatwiać. Będę robić to co zwykle,, umaluję się i jeśli już naprawdę nie dam rady to w ostatniej chwili załatwię sobie zastępcę. Doszły jeszcze wyrzuty sumienia- bo dzień wcześniej namówiłam moją mamę żeby jechała ze mną. Nie chcesz mamuś pojechać sobie po ukochaną wnusię ? Oderwiesz się trochę od taty ( tatuś jest po wylewie 5 lat i jesteśmy przy nim trochę uwiązani), zrobisz sobie zakupy w Lidlu, zajrzymy do wujka Ryśka w szpitalu? Biegałam wokół domu jak szalona, potem jeszcze ćwiczenia. Biegunka, brak apetytu, głowa w innej już rzeczywistości 🙂 2 godz do wyjazdu- jeszcze mam czas, jeszcze to przeciągnę, jak będzie godzinę do i stwierdzę, że nie dam rady zacznę wydzwaniać po ludziach. Sms od córki- wyjechałam z Poznania, będę o 17.15. O Boże! Zadzwoniłam do męża, który jeździ akurat z towarem po Polsce i zaczynam swoje. Gdyby coś załatwisz kogoś z kolegów żeby pojechał po Nastię? zaczyna mnie brać i nie wiem czy dam radę? Odpowiedź: wszyscy kumple zajęci, na wyjazdach- trzeba było mówić wcześniej. Koleżanka nr 1- ( nie wie o mojej panice) – Anuś chętnie bym ci pomogła skoro masz ( zepsuty samochód ! ) ale ja nie mam wcale, bo gdzieś tam ktoś pojechał. Kuzynka – nie odbiera. Panika narasta – będę jednak musiała pojechać sama ! No z mamą! A jak spowoduję wypadek? Albo zacznę umierać ? Mama za kierownicą mnie nie zmieni a i nie wiem czy da rade wezwać pogotowie ? ! Idę do mamy ze skruszoną miną i tętnem już powyżej 100- mama w pełnym rynsztunku, ładnie ubrana, torebeczka i właśnie się perfumuje- mamuś ja chyba nie dam rady sama pojechać, chyba kogoś poproszę tylko nie wiem kogo? Mama spojrzała na mnie lekko zawiedziona- nie pierwszy raz moja decyzja zmienia się w ostatniej chwili- dzisiaj jednak mama już wie jaki jest tego powód. ( kiedyś kręciłam, wymyślałam setki tłumaczeń i często wychodziłam na osobę, która sama nie wie czego chce i jest niesłowna). Anka przestań się wydurniać ! _ mówi_ ja lubię z tobą jeździć, nigdy nic ci się nie stało, córka tam na ciebie czeka, ja już załatwiłam, żeby Dorota ( synowa) przyszła do ojca i teraz co ?! Pół godz. do wyjazdu 🙁 sms- pociąg ma opóźnienie jakieś 15 min. Piszę do córki-n właśnie mam atak paniki, szukam kierowcy, nie zdziw się jak przyjedzie ktoś inny? Odpowiedź Nastki: czyli rozumiem, panicznie szukasz jakiegoś kierowcy mamo ? :)- córka tez już jest wtajemniczona i wie że ma się mną nie przejmować, że potrafię dusić się na zawołanie 🙂 W głowie- masz jedną córkę i nie potrafisz się wziąć w garść i po nią wyjechać, mama będzie zawiedziona, już się nastawiła do wyjazdu, wujek Rysiek czeka na odwiedziny w szpitalu i jakieś brzoskwinie ! A ty co ?! Jak zwykle! Krzysiek jeździ po Polsce i wie, że nie dajesz rady go zastąpić w takich pierdołach! Został jeszcze teść i brat męża. Ten pierwszy wybiera się na 18 do kościoła, drugi jest po kilku piwach. Boże muszę jednak jechać!? Czemu nie załatwiłam sobie zastępstwa wcześniej? Chce mi się płakać, jestem na siebie wściekła a atak paniki już czai się i zaciska swoje macki 🙂 Teraz już nie chodzę a latam po domu z telefonem w ręku i cały czas zerkam na zegarek- nie zauważam w tym szale mojego ukochanego 15-letniego pieska, który też ma swoje obawy, bo jego pani coś kombinuje i pewnie go zostawi w domu samego … Dzwoni teść- Aniu ( jak masz to zatrucie pokarmowe i kręci ci się głowie ! ) to ja nie pójdę do tego kościoła. Wiem jak to jest, sam mam problemy z błędnikiem, lepiej nie jedź. W trakcie rozmowy- jestem już na podwórku przy samochodzie- wychodzi mama i mówi do mnie zdecydowanie. Anka, przestań do cholery wymyślać! dawaj jedziemy! Czas przez ciebie tracę !- odkładam telefon mówiąc do teścia ” tato wiesz co, ja chyba sama pojadę, ale umówmy się, że jak coś to zadzwonię i poproszę o pomoc” – OK. Z sercem na ramieniu wsiadam do samochodu po stronie kierowcy i co widzę? Mój Tobi skorzystał z tego zamieszania i siedzi/ leży na przednim siedzeniu z miną ” Nie dam się zbyć tym razem, jadę z wami choć jest cholernie gorąco, nie będę siedział w domu sam” . Chwila konsternacji. Mama mówi- dawaj, bierzemy go, wezmę tylko kocyk. I tak w trójkę ( a właściwie czwórkę – bo na tyłku, piekących plecach, na sercu, w kolanach, głowie – jest jeszcze z nami mój “atak”- ten to nigdy nie zawodzi 😉 ) Wyjeżdżamy z miasta i się zaczyna koło lęku ! Co chwilę głaszczę ręką mojego wpatrzonego we mnie i ziejącego śliną pieska, żeby się uspokoić. Mama w tym czasie wygłasza swoje pocieszenie – Aniu ja nie wiem, ale ja tak lubię z Tobą jeździć, tak się czuję bezpiecznie 🙂 Ja już nie wytrzymuję i proszę mamę, aby zatkała uszy bo zaczynam krzyczeć! – no choć skurw…u! pokaż co potrafisz! masz coś nowego ? atakuj no ! Co mi chcesz pokazać czego jeszcze nie znam?! Zdrętwiała dupa nie robi na mnie wrażenia! – mama zaczyna się głośno śmiać- drętwieje ci tyłek !? Tak mamo, to pierwszy objaw ! I już śmiejemy się obie, a mój piesio choć prawie głuchy zaczyna szczekać w najlepsze bo trzeba się do stada przyłączyć! 🙂 I tak dojechałyśmy na stację kolejową, pies o mało nie zwariował na widok swojej “siostrzyczki”, zrobiłyśmy zakupy w Lidlu, odwiedziłyśmy wujka Ryśka- zadzwonił teść z zapytaniem gdzie jesteśmy, bo on już wystawił auto z garażu i nie wie czy może iść do kościoła- w drodze powrotnej nie potrzebowałam zmiany przy kierownicy, 100 km na szybkościomierzu, płynna jazda, pies szczęśliwy zdążył obdzielić sierścią i śliną nas i cały samochód, zaliczyłyśmy jeszcze z nim spacer 🙂 Zmęczona acz szczęśliwa z bólem głowy poszłam spać- na drugi dzień musiałam odkurzać samochód 🙂 Pozdrawiam Cię Sabi i Was wszystkie tu dziewczyny-jeszcze się uśmiecham jak sobie przypominam tę niedzielę. 🙂
Super ta relacja! Mogę ją opublikować jako wpis? Myślę, że wielu ludzi chętnie ją przeczyta :). Następnym razem drożyć ostatni krok – czyli rzucanie wyzwania, a nie ucieczka – już na samym początku. Jak podjęłam decyzję, że pojadę to pojadę. No i co mi robisz ataku paniki? No co? I tak się nie dam i tak się nie dam. Pojadę i pokażę Ci kto tu kurna rządzi. I tylko przyjdź to tak Ci skopie dupsko, że Ci się raz na zawsze odechce.
Jasne, że tak Sabi. Publikuj 🙂 Myślę, że każdy znajdzie w nim cząstkę siebie 🙂 Nie mam komu opowiadać takich historyjek, bo “biedactwa” nie zrozumieją… 😉 Wiem, muszę pracować jeszcze bardzo dużo. Ucieczka bardzo utrwaliła się w mojej głowie- trenowałam kopę lat ! 🙂
ANIA świetnie opisana relacja :).Uśmiałam się ; ) ale doskonale Cię rozumiem bo u mnie to czasami wygląda podobnie. Człowiek po wszystkim się po prostu sam z siebie śmieje. Jak My się boimy tego głosu w głowie to masakra.
Tak Aniu i dokładnie wiemy, że to tylko te cholerne myśli ! Że to jest w naszej głowie, bo rzeczywistość jest zgoła inna . A moja mama tak, nauczyła się po wielu wielu latach. Wcześniej jeździła ze mną po lekarzach, znachorach, bo myślała, że jakiś diabeł mnie opętał 🙂 Trudno mi było to wytłumaczyć, często słyszałam, że jakbym wzięła się porządnie za jakąś robotę, to mi przejdzie itp. Takie słowa powodowały, że czułam się jeszcze gorzej. Na szczęście ten etap moja rodzina ma już za sobą 😉
ANIA B. Fajnie, że Twoja rodzina to rozumie :). Moja nawet do końca nie wie. Bardziej uważają to za lenistwo. Totalnie to do Nich nie dociera nie rozumią tego, a nawet nie próbują zrozumieć. Często słyszę od Nich, że oni też mają nerwicę i funkcjonują. Uśmiecham się wtedy pod nosem i myślę sobie co Wy wiecie o nerwicy.
Aniu super wpis wiem co czujesz bo ja codziennie jeżdżę samochodem większość dnia i też dzieją się historie nie poddaje się jeżdżę mimo że komfortu nie raz nie ma ale nie uciekam nie poddam się, masz rację kto Noe ma lęków nas nie zrozumie fajnie ze mamy SABINKE i możemy sobie pomagać. Pozdrawiam
Super wpis ? mnie to czeka w poniedziałek. I tak sobie myślę, że jak skopię lękowi dupsko na początku tygodnia, to cały tydzień mam wygrany ?
Aniu B.pisz bo ja też sądzę mam podobnie
ANIU B. cudny wpis! Wbrew pozorom bardzo podtrzymujący na duchu. Napisany mądrze, ładnym językiem, oddający całą esencję naszych obaw i leków. My chyba powinniśmy mieć gdzieś tutaj miejsce na opisywanie takich pokrzepiających, bo wygranych batalii.
Tak moja droga K. 🙂 Właśnie napisałam Sabinie, że bardzo chciałam się tym swoim małym zwycięstwem z kimś podzielić, bo “zwykłe” ludziska tego nie zrozumieją 🙂 Bardzo długo nie rozumiała mnie również rodzina, moje małżeństwo wisiało na włosku dwukrotnie – teraz nawet mi pomagają wyśmiewać moje lęki 🙂
Ania ale podejście Twojej mamy Rewelacja 😉
Ania B brawo za odwagę !! Jesteś krok do przodu i nikt ci tego nie odbierze 🙂
ANIU B. to nie jest małe zwycięstwo! To jest wielka wygrana! I opisana przez Ciebie z zachowaniem całej esencji problemu. Brawo! Pisz więcej!
Super wpis Aniu! 🙂
Mam do Ciebie pytanie… wspomniałaś, że wcześniej brałaś leki… Czy o odstawieniu zdecydował Twój lekarz? Czy ciężko było Ci je odstawić? Pozdrawiam! 🙂
Hej! Zmagam się z atakami paniki od grudnia 2017 roku. Dopiero w maju dowiedziałam się, że są to ataki paniki! (czyli 5 miesięcy żyłam w niewiedzy i latałam od lekarza do lekarza).
W maju mieliśmy zabukowane wakacje w Grecji z całą rodzinką (12 osób). Wakacje zbliżały się wielkimi krokami a ja czułam się coraz gorzej. Nie wiedziałam co mi jest. Chciałam już zrezygnować. A więc moim ostatnim ratunkiem było pójście do psychiatry, bo wszystkich lekarzy już odwiedziłam 😀 i wtedy się dowiedziałam o nerwicy lękowej. Lekarz przepisał mi leki antydepresyjne i powiedział, że powinnam iść do psychoterapeuty.
Leki zaczęłam brać UWAGA 10 dni przed wakacjami, w ciągłej niepewności czy dam radę chociażby jechać na lotnisko! a co dopiero lecieć samolotem, być tydzień w Grecji! Przed wyjazdem już tylko leżałam w łóżku, najpierw bałam się chodzić do pracy, na uczelnie.. potem już bałam się nawet iść do łazienki umyć zęby, zrobić sobie śniadanie. Prosiłam innych domowników o przynoszenie mi jedzenia i innych potrzebnych rzeczy do łóżka!!!
Na szczęście leki zaczęły działać szybko (może to też był po części efekt placebo). No i poleciałam.
i co? przeżyłam 😀 nic mi się nie stało, miewałam lekkie ataki paniki.
Wróciłam do domu. Po jakimś czasie zaczęłam się zastanawiać, dlaczego mam brać jakieś leki.. Przecież nie chcę być od czegoś zależna. Chcę żyć normalnie. Tak jak przedtem.
I moim najlepszym krokiem było wybranie się do psychoterapeuty. Moja psychoterapeutka od razu powiedziała mi, że chce abym odstawiła leki, zaczniemy terapię i poradzę sobie bez nich.
Po 3 miesiącach brania tabletek odstawiłam je powoli. Aż przestałam brać wcale (było to na przełomie sierpień/wrzesień).
Najlepsza decyzja.
Zaczęłam wychodzić z domu, jeździć na uczelnie, chodzić do sklepu, na spacer!
Jest koniec października. Normalnie wychodzę, funkcjonuję. ALE.. zaczęłam ostatnio ciągle o tym myśleć.Jakbym szukała dziury w całym, że jest za dobrze, zaczęłam zastanawiać się kiedy znowu będzie źle. Kiedy przyjdzie do mnie atak paniki, lęk, odrealnienie.. Ciągle mam obawy przed wyjściem z domu. Mimo tego robię to, wychodzę. Codziennie przed uczelnią myślę o tym, że muszę wstać, ubrać się i jechać. Nie wiem czemu się nad tym zastanawiam, przecież chodzę tam i nic mi się nie dzieje. Jakbym przestała sobie ufać. Przestała wierzyć w to, że przecież daje sobie z tym radę. Jadę do pracy i wiem, że mam dużo roboty i boje się powrotu (bo zawsze wcześniej jak byłam długo w pracy i wracałam sama samochodem jak było ciemno miałam atak paniki). Zastanawiam się czy i za tym razem jak będę wracać również mnie to złapie. Mimo tych myśli daję radę.
Robię wszystko to co sobie zaplanuje tylko w głowie mam jedną wielką gonitwę myśli. Widzę duży postęp – wcześniej tak mnie to zblokowało, że nie wychodziłam z łóżka. Teraz – wychodzę i robię wszystko co mam zrobić ale ciągle analizuje, myślę. Mam z tyłu głowy ciągle ataki paniki.
Chciałabym wychodzić tak jak robię to teraz ale bez tych myśli wyprzedzających.. Czyli co to będzie, jak będzie tym razem, złapie mnie czy nie złapie? A czy jak złapie to jak to będzie przy kimś? np na zajęciach na uczelni?
np. ostatnio po długim czasie w pracy, byłam bardzo zmęczona, zamiatałam podłogę i nagle nogi jak z waty, jakby mi się podłoga ruszała. Jak to poczułam od razu się przeraziłam, szybko zamiotłam i wyszłam z pracy. W drodze powrotnej miałam silny atak paniki. Wróciłam do domu i się popłakałam.
Co robię źle?
ps. w sierpniu 2019 r. biorę ślub, boję się, że do tego czasu nie minie mi to na 100%. A chcę, żeby był to najpiękniejszy dzień w moim życiu.. a nie żeby jakiś atak paniki mi to wszystko popsuł!
Leki maskują objawy, a nie leczą 🙁 Tak samo jak leki na cukrzycę nie leczą cukrzycy. Ale nie martw się! Na pewno na terapii dowiedziałaś się jak sobie radzić z objawami, gdy znowu się pojawią i jak się nie nakręcać? Jeśli nie to na blogu jest bardzo dużo ćwiczeń i takich “życiowych” wskazówek, które pomogą Ci w trudnych chwilach. Jeśli będziesz pracowała systematycznie i konsekwentnie to na 100% do sierpnia 2019 po atakach paniki nie będzie ani śladu 🙂
Tak, na terapii dowiedziałam się jak sobie z tym radzić. Ale ostatnio miałam jakiś gorszy czas. Od wczoraj wykupiłam dostęp premium i zaczynam ćwiczenia 🙂
Dziękuję!
Jesień i zima jakoś tak wzmagają lęki…Ale bądź dzielna i bardzo zajęta. Bycie zajętym to najlepsze lekarstwo na wszystkie zmartwienia.
Czytam wszystkie komentarze i wydaje mi się że ja mam objawy typu że coś zobaczę i się przestrasze albo coś spojrzeć na człowieka i będzie dosłownie dziwny i się wystrasze . Jak to pisze to czuje się jak wariat . Oczywiście w głowie powtarzam sobie to tylko Twoja bujna wyobraźnia do tej pory nic mnie nie wystraszyło nic nie zobaczyłam .
Dosłownie tak lek przed lekiem . Mam ogromnie wsparcie w partnerze mówi że trzeba nauczyć się bać nic mi nie grozi niczego nie zobaczę A jak zobaczę to wtedy będą powody by się bać. Muszę realnie myśleć .
Mogę prosić o jakieś rady ?
Chyba nie oszalalam?
Proszę bardzo: https://niepanikuj.pl/2018/06/20/roznice-pomiedzy-nerwica-lekowa-a-choroba-psychiczna/ oraz https://niepanikuj.pl/2017/10/20/czy-od-nerwicy-mozna-oszalec-jak-sobie-z-tym-radzic/ 🙂
Dzięki Tobie wchodzę powoli na ostatni etap, zakupy już robię normalnie, do restauracji też chodzę bez lęku, czasami dopada mnie jeszcze w kościele ale staram się wtedy wyprostować, stanąć jak Grażyna Komandos, odpędzić lęki i jest coraz lepiej. Zostały mi jeszcze wizyty u lekarzy i wszystkie rzeczy związane z medycyną.Ale dzięki Tobie widzę światełko, że będzie dobrze … i zaczęłam lubić bieganie :), zapisałam się już na mój pierwszy bieg 🙂 Przez miesiące chodzenia do psychologa tkwiłam na pierwszych etapach, a dzięki temu że Cię znalazłam weszłam na ostatni! Każdego dnia dziękuję Bogu, że jesteś! 🙂
Cudne wieści! Można? Można! Ostanie szlify też da radę! Tak trzymaj?