Martwienie się wywołuje szereg reakcji w ciele oraz umyśle. Nasz umysł nie rozróżnia faktycznego problemu od myślenia o tym problemie. Jeśli przykładowo musimy odebrać sąsiadkę z dworca, na który boimy się jechać i przez cały tydzień wyobrażamy sobie katastrofę jaka tam nastąpi, to tak jakbyśmy przez cały tydzień faktycznie przeżywali tą sytuację. Kolejnym przykładem jest rozmyślanie jak pozbyć się ataków paniki. Gdy rozmyślamy, a nic nie robimy w kierunku wyleczenia to tak jakbyśmy wciąż udowadniali sobie czarnym myśleniem, że ataków paniki nie można pokonać.
Martwieniem odbieramy sobie energię do działania, nie potrafimy skoncentrować się na tym co ważne oraz tracimy zdolność do logicznego myślenia. Kiedy umysł ogarnia lęk, nie potrafimy czerpać z życia tego, co najlepsze i warte uwagi. Z czasem zaczynają się pojawiać objawy nerwicy lękowej: kolana jak z warty, zawroty głowy, ucisk w klatce piersiowej…
[ zobacz moje objawy nerwicy TU]
Zamartwianie się nie rozwiązuje problemów ani konfliktów. Nie jest drogą do wyleczenia się z nerwicy lękowej. Najlepiej byłoby, skierować całą energię włożoną na zamartwianie na szukanie rozwiązania problemu.
Oto jak działa analizowanie obaw i zamartwianie.
Wyobraź sobie, że za miesiąc czeka Cię długa podróż do czarnych drzwi. Z opowieści od znajomych wiesz, że za tymi czarnymi drzwiami znajdują się straszne rzeczy. Słyszałeś już nie raz, że dzieją się tam okropne wydarzenia i wszyscy, którzy tam byli mówią, że za czarnymi drzwiami jest przerażająco. Zaczynasz więc rozmyślać o swojej nadchodzącej podróży. Każdego dnia wyobrażasz sobie najgorsze scenariusze. Czy mieszka tam potwór? Czy jakiś dziki zwierz? A może to labirynt i nie znajdziesz drogi do domu?
A co by się stało, gdyby całą energię włożoną na analizowanie obaw przekierować na konstruktywne rozwiązanie problemu?
Wyobraź sobie, że za miesiąc czeka Cię długa podróż do czarnych drzwi. Z opowieści wiesz, że za tymi czarnymi drzwiami znajdują się straszne rzeczy. Słyszałeś już nie raz, że za tymi drzwiami dzieją się okropne wydarzenia i wszyscy, którzy tam byli mówią, że za czarnymi drzwiami jest przerażająco. Zaczynasz więc działać. Czy jest jakaś inna droga? Być może inni przesadzają? A tak w ogóle co tam jest za tymi drzwiami? Czy mogę zdobyć jakieś dane i fakty od kogoś kto tam był? Co najgorszego mogłoby się wydarzyć? W trakcie poszukiwań dowiadujesz się, że za tymi drzwiami jest po prostu ciemno i głucho. Boisz się ciemności, ale weźmiesz latarkę.
Teraz, gdy już wiesz co najgorszego mogłoby spotkać Cię za drzwiami, jest Ci dużo łatwiej udać się w tą podróż – prawda?
Często rozmyślamy o lęku tak intensywnie, że nie możemy w ogóle zasnąć i doprowadzamy do pojawienia się objawów ataków paniki. Zdarza się, że wykonujemy jakieś przyjemne zajęcie, gdy nagle myśli kierują się w stronę lęku.
A ileż to razy okazało się, że nasze obawy nie sprawdziły się i okazały błahostką? Zamartwianie się nie rozwiązuje problemów ani nie pomaga wyleczyć się z ataków paniki.
Gdy następnym razem przyjdzie Ci zmierzyć się z lękiem to spróbuj podejść do sytuacji w rozsądny sposób. Zacznij od odpowiedzenia sobie na pytanie, co najgorszego może się wydarzyć, jaki jest najczarniejszy scenariusz? Co znajduje się za czarnymi drzwiami?
Ćwiczenie:
- Jakie wydarzenie budzi w Tobie lęk?
- Co najgorszego może się wydarzyć? Opisz swoją najczarniejszą wizję oraz konsekwencje.
- Zaakceptuj, że faktycznie może się wydarzyć.
Nawet jeśli ten czarny scenariusz się sprawdzi, najprawdopodobniej nie będziesz już czuć tak silnego lęku, jak na początku (zwykle boimy się tego, co niewiadome i nieznane – czarne drzwi – pamiętasz?). Pamiętaj, że większość Twoich czarnych scenariuszy nigdy się nie sprawdzi. Ile takich sytuacji już przeżyłeś? Prawda, że Twoje obawy pozostały w Twojej głowie? Dlatego ataki paniki to lęk przed lękiem. A nie lęk przed faktami.
40 odpowiedzi
I teraz staram się to zrozumiec i wprowadzic w zycie. Dziękuję bardzo!! 🙂
😉
Czemu ja na to wcześniej nie wpadłam? Fajne ćwiczenie.
Fajny artykuł,ale kurcze,jeśli biorę leki,które obniżają mi ciśnienie ,i tylko takie mogę wziasc na szybki puls,bo jeszcze karmię córkę ,to ciężko nawet się dobudzić w dzień .Neurolog stwierdziła,że ona nie widzi podłoża emocjonalnego,i że jestem słabego zdrowia,po operacjach itp.Ja się wkręcam w lęk,bo jednak się boje,że mam małe dziecko ,coś mi się stanie .Marzę o ruchu,ale zima i te uciski w głowie .Marzę o pracy ,ale zastanawiam się,jak dam radę,bo w domu już mam dość siedzieć ,Narazie wszystkie rozmowy kwalifikacyjne negatywne,bo małe dziecko,bo zmęczenie itp.ale ludzie też mają Hashimoto ,operacje i żyją .Nie wiem,jak się rozruszać ,bo praca zawsze na mnie dobrze działała,tak ciężko mi się zmotywować
Anne, jesteś wysokociśnieniowcem ? Czemu musisz brać leki? Spacerować też nie można przy tych lekach?
Właśnie chyba z natury raczej niskocisnieniowcem ,bo czasem mi się zdarzało z rana wstać i się przewrócić, mam małą dawkę leku na obniżenie pulsu,bo rośnie mi albo od nerwów,albo też od tarczycy,bo przez tarczycę miałam różne przeboje z sercem wczesniej.Jak mam niski puls i na ciśnieniomierzy mam codziennie arytmie,to mi czwsto słabo,mam mroczki przed oczami itp Ten lęk brałam wcześniej w większej dawce,ale miałam wtedy dużo ruchu ,czasem 10 km dziennie marszu,teraz malo się ruszam ,i jak wstaje mam ciśnienie 90/57 ,i jeszcze biorę leki i jestem oszołomiona ,Zwalam to na lęki,ale one tylko wtedy się wyostrzaja .Ucisk w głowie jeszcze się pogłębia ,myślę ,że dokończę wszystkie badania i muszę się rozruszać,już mam propozycję biegania od znajomej z bloku,to ja muszę się przełamać .
Może warto skonsultować się z lekarzem? Poinformować, że chcesz zacząć się ruszać i dopytać o przeciwwskazania. A najlepiej z trzema 🙂
Pani Sabino może pomyślałaby Pani o jakimś spotkaniu w większym gronie- zauważyłam ze jest sporo osób z Warszawy. Fajnie byłoby się spotkać na żywo i zwyczajnie pogadać. Pamiętam, że dziewczyny umawiały się kiedyś na jakieś spotkanie – chętnie dołączyłabym – ja akurat jestem z Bielan. Czy ktoś jest chętny na jakieś babskie (i nie tylko babskie) ploty?
Tylko nie Pani 🙂 Nie po to zaiwaniam na własną firmę, żeby mnie tu od Pani 🙂 Myślę, że to fajny pomysł. Ciekawe ile osób by się zgłosiło.
Ja na spotkanie chętna 🙂
To już nas jest 3 🙂
ANNE ja też niskie ciśnienie 90/60 to standardzik. Byłam u lekarza z tym ale powiedziała, że jestem za młoda na leki, a mam 36 lat. Kawy pić nie mogę.
Ja też chętna ale na spotkanie w Lublinie:)
W ogóle to rewelacyjna strona,wszystko jest bardzo logicznie wyjaśnione .Wiadomo,trzeba jeszcze wykluczyć medyczna stronę dolegliwości, to chybabnajbaedziej ciężkie dla zleknionych osób.Generalnieo ja zasiedzualam się w domu,czasem wyskoczę ze znajomym na chwile na skałki, a jak wyskoczę z siostrą i córka na pizze czuje się jak dzikus hihi ,bo siedzie dzień i noc z córką w domu..Nawwt do sklepu teeaz nie mam ochoty,lol a robilam zakupy w auchanie juz 7 dni po cesarskim cieciu?jak wychodzę i robię z bratem szybki marsz,on dużo spaceruje i ma potem ciśnienie wysokie,ja po tym marszu wypompowana,ale ciśnienie niskie 106/67,jak wychodzę mam zawroty głowy ,i wkręcam moja naturę ,że się przewroce ,coś mi się strasznego stanie itp.nerwusek że mnie .Zrobię jeszcze badania na błędnik i mam skierowanie na tomografię,ae przykre to życie ze strachem,Wiem ,że niebwyleze podczas badania .Polaczenie nerwowosci że zdrowotnymi problemami,moze czeste,ale przykre doświadczenia .Wiem,że egocentycznie myślę o zdrowiu,ale i jak pisałaś za mało działam ,całe życie bardziej flegmattkiem byłam i jestem w połączeniu z sangwinikiem,brak mi silnej woli.
Nie martw się. Słabą wolę można wytrenować 🙂
Anne- mi się też kręci w głowie jestem po badaniach już prawie wszystkich w związku z tym. Laryngolog w sprawie błędnika- po pierwsze szkoda czasu i kasy laryngolog nie sprawdza błędnika tylko trzeba iść od razu do audiologa(na nfz można od razu poprosić do audiologa) zrobiłam dochodzenie jak to ja- przy błędniku jest też niedobrze ale tak bardziej niż tylko lekkie nudności z nerwów i nie są to zawroty takie że mamy dyskomfort niepewnej głowy i równowagi (jak przy nerwach i wysokim pulsie ;))) tylko przedmioty mają nam wirować usiądż, skup się i wyluzuj – popatrz na jakiś przedmiot i uczciwie powiedz czy on wiruje- jak nie to daj sobie spokój albo zapisz się w długa kolejkę na nfz do audiologa żeby się uspokoić – w międzyczasie i tak pewnie minie. Jakbyś miała z błędnikiem to nie byłabyś w stanie dziecka przenieść i trafić nim do łóżeczka a domyślam się że dajesz radę. Także spokojnie ja właśnie byłam wczoraj u laryngologa i za te moje 170 zł wymaglowałam ją na wszystkie strony pytaniami także informacje z pierwszej ręki i na świeżo…Co do tomografii też mam zrobioną- ja akurat miałam podstawy bo lekarz zauważył nierówne źrenice. No to oczywiście weszłam jak głupia w internet i co się okazuje czywiście guzy mózgu lub na płucach- na to panika bo przecież wszystko się układa- zawroty głowy i bóle w klatce…Okazuje się że tomografia ok i płuca też ok. Piszę to bo wiem jak to jest panikować ze zdrowiem a panikowicz wydaje kupe kasy na lekarzy bo przecież nie będzie czekał tyle w długich kolejkach na nfz bo uważa że do tego czasu wykituje albo z choroby albo z nerwów- tak czy tak uważa że na pewno walnie w kalendarz. Więc jak już będziesz musiała zrobić tomografie to dasz radę bo to wcale nie jest tak że leżysz tam nie wiadomo ile- ja wjechałam na kilkadziesiąt sekund pstryk i wyjechałam potem jeszcze raz tak samo i koniec- byłam tam ze trzy minuty w sumie chyba przysięgam. Jak nie masz nic stwierdzonego to taka wstępna tomografia jest bez kontrastu więc naprawde jast to super miłe bujanko na ruchomym łózku- nie wiem skąd te dziwne opowieści o traumie w zamkniętej machinie-bzdury (analogicznie do czarnych drzwi).
Monika,ja mam już długo te zawroty,chyba od kręgosłupa,właśnie mam problemu z odłożeniem córki do łóżeczka ,choć wstępnie laryngolog błędnik wykluczył ,ale podobno są dokładniejsze badania.Ja mogę spać tyko na lewym boku,bo na prawym mam takiey,zawroty,jak śpię,że szok.To chyba kręgosłup szyjny ,mam skrzywienie .Więc mam miec tomografie z kontrastem ,i nie wyleze,tak mi się kręci zawsze w głowiel,jak leze na wznak lub na prawym boku.Poza tym mam problemy ze sprawami kobiecymi ,ciężkie okresy itp.Takze czuje się jak hipochondryk,zwłaszcza,że siedzę w domu,Mam nadzieję,że znajdę prace w nowym roku i skupie się na czyms innym
Dziewczyny na błędnik jest specjalne badanie bo tak na ładne oczy to nikt tego nie stwierdzi. Nie mogę znaleźć skierowania to bym dokładnie Wam napisała jak się nazywa.
Anne- może rzeczywiście to od kręgosłupa- ja jeszcze mam skierowanie do neurologa w sprawie tych zawrotów bo mimo wykluczenia błędnika i nierównych żrenic (tomografia) zawroty dalej są. Niezbyt silne ale dokuczają i wkurzają, ale wiesz niskie ciśnienie do tego wysoki puls ja też właśnie tak mam) i do tego stres z powodu zamartwiania sie tymi zawrotami to też wystarczający powód żeby je mieć. Poza tym ja też jestem w domu z dziećmi (nie pracuję) to tak sobie myślę człowiek taki zaczadzony tym domem siedzi na małej powierzchni w tych czterech ścianach – teraz zima to na tym powietrzu się za wiele nie przebywa no to człowiek taki zamulony. Sprawdź sobie te badania ja też tak robię no bo bagatelizować też nie można – będziesz spokojniejsza. . Także rozumiem Cię Kochana. Rypie człowieka z każdej strony i weż tu człowieku nie panikuj- o mam pomysł dla Sabinki na wpis- jak nie panikować gdy rzeczywiście ma się problemy ze zdrowiem (takie zdiagnozowane) jak sobie z tym radzić. Jak nie popaść w hipochondrię – prosimy :))
Też chętnie w Lublinie?
Przy niskim ciśnieniu podobno często puls wzrasta bo organizm tak sobie radzi – dąży do wyrównania. Ja tez tak mam.
Jak ktoś jest nerwowy ale z natury ma niskie ciśnienie to nawet przy niskim będzie miał wysoki puls. ja tak mam- serce zdrowe tylko nerwy…dlatego branie leków typowo na serce to moim zdaniem ostateczność bo to nie serce choruje. Chodze do kardiologa od dawna i wymaglowałam go pytaniami- twierdzi ze puls z nerwów nie rośnie w nieskończoność tylko do pewnego punktu i mimo że jest to bardzo nieprzyjemne to nie jest niebezpieczne. Trzeba pracować nad metodami uspokajania się (jak się wie że nic się nie stanie to jest duzo łatwiej) ja mam lek doraźny w torebce jakbym nie dała rady się ogarnąć, ale z reguły nie muszę go brać i taką metodę obrałam na sercowe tematy.
Mądre słowa!
To co tu Pani Sabina odnośnie pulsu potwierdza sie z tym co ja ustaliłam i wyciągnęłam od lekarza. Ale byli i tacy, którzy od razu zapakowali mnie w powazne leki na serce- na szczęście miałam trochę instynktu samozachowawczego…Potem trafiłam tutaj i tylko się utwierdziłam w przekonaniu że dobrze przeczuwałam. Wspaniały i bardzo wartościowy blog.
Dziękuję 🙂
Dziewczyny teraz czas przedświąteczny wiadomo gonitwa…Ale w styczniu na spokojnie marzę o tym żeby Was poznać. Może pójdziemy na jakieś lody kawę czy coś (ja nie mogę laktozy a po kawie boli mnie brzuch, ale coś tam każda znajdzie dla siebie). Jak któraś się boi zbiorowisk to będzie miała szansę poćwiczyć- zawsze jast kibelek można pójść przypudrować nos posiedzieć dłużej w razie co (wiadomo) i nikogo z nas to nie będzie dziwić i to jest najlepsze. Zadna z nas nie będzie krzywo patrzeć bo każdy to rozumie. Miło spędzimy czas możemy razem ćwiczyć trudne sytuacje (wyjścia, zakupy) i się wspierać. Sabina może będzie okazja podziękować Ci na żywo za to co robisz.
No to mamy plan na styczeń. Ja kawy nigdy nie odmawiam 🙂
MONIA i właśnie takie spotkanie mi się marzy :). Być sobą bez potrzeby udawania czy ukrywania. Ps. Też nie mogę laktozy i po kawie boli mnie żołądek :/
A mnie wczoraj dopadło cholerstwo.. miałam super dzień zmęczona padam na łóżko juz zasypiam i nagle czuje jak robi mi się gorąca jak mnie ogarnia lek jak serce przyspiesza.. myśli kierują się tylko do pytań dlaczego przecież było mi tak dobrze już ; ( starałam sir myśleć o miłych rzeczach poszłam do łazienki chwile ze sobą posiedziałam i odgonilam to jakoś. Wróciłam do łóżka i udało mi się zasnąć. . Eh i od rana o tym myślę. .
To teraz jest pora aby działać! Teraz właśnie atakuj. Masz gotowy grafik na cały dzień? Pokaż temu lękowi kto tu dyktuje warunki. Zajmij się czymś, zmień perspektywę, zmień otoczenie. Przełam ten nawyk! Trzymam kciuki.
Natalia ja mam dokładnie tak samo. Robię coś miłego jest ok a tu nagle nie wiadomo skąd i dlaczego wszystko rośnie drętwieje i czujesz że napływ silnego lęku- dużo już wiemy niby racjonalnie podchodzimy i znamy te wszystkie mechanizmy ale to dziadostwo wyłazi nagle spod ziemi. Ja też mam duży problem wieczorem z zasypianiem a czasem sie budzę z lękiem. Przerobiłam to samo kilka lat temu. Potem było ze dwa lata spokoju i teraz dopadło mnie znowu i trzyma od roku. Tak jak Sabina pisze- to znaczy że tylko nam się wydawało że załatwiłyśmy sprawę. Jak było lepiej w życiu to sobie radziłyśmy i jak coś trudniejszego się wydarzy to wraca. Ja mam dwójkę małych dzieci – wiadomo sporo roboty i zmęczenie zwyczajne fizyczne. Do tego moje chorowały dość poważnie (w moich oczach jeszcze bardziej poważnie razy 100), ale fakt były spore nerwy pogotowie, potem łażenie po lekarzach, strach nerwy i pytania czy ja sobie poradzę żeby to ogarnąć bo już jestem wykończona fizycznie i psychicznie. Dzieciaki ogarnęłam teraz jest ok ale nerwy nie odpuszczają- po prostu system nerwowy był długo obciążony i człowiek jest nadal zlękniony i czeka w ,,pogotowiu” na nowe ciosy. Dlatego tak nas trzepie mimo że z pozoru nam się wydaje że nic się nie dzieje. Tak jak Sabina pisała mózg nie odróżnia rzeczywistości od naszej wyobrażni. Przeżyłyśmy jakąś trudność, sytuacja rzeczywista sie zakończyła, ale organizm nie chce być już zaskoczony- chce być przygotowany lepiej niż poprzednio na ewentualną kolejną trudność. Dlatego utrzymuje wyższy stan adrenaliny w organiżmie żeby być czujniejszym lepiej przygotowanym. Dlatego ten lęk nie odpuszcza. Sabina super to wszystko wyjaśnia ja czytam każdy artykuł wiele razy wracam często do starych bo się zapomina. Ta wiedzą tu zgromadzona daje odpowiedzi na wszystkie pytania. Pytamy czemu nas dalej łapie – a Sabina codziennie to super objaśnia. Trzeba w to tylko uwierzyć. Ciężko jest uwierzyć że to z adrenaliny dzieją się takie cuda z nami- łatwiej przyjąć że mamy jakąś chorobę na pewno i jak ją znajdziemy i wyleczymy to na pewno wszystko przejdzie. Ja nie jestem taka mądra -niby wszystko wiem i wszystko rozumiem ale też mną trzepie cały czas. Pewnie dlatego że nie spalam tej adrenaliny- jak mi trochę odpuści to odpoczywam bo jestem wykończona tymi nerwami. Nie biegam nie ćwiczę nigdy tego nie lubiłam. Pewnie tu jest pies pogrzebany
Z 2 małych dzieciaków pewnie trudno znaleźć czas na relaks…I czas dla siebie?
Ciężko- nawet fryzjer na święta staje pod znakiem zapytania dziecko chore siedzi w domu a ja uziemiona ani zakupów nie ma jak zrobić ani nic. No pupa blada. No i co no tak mają matki no nie ja jedna mam pewnie chore dziecko (zawsze w nieodpowiednim momencie) i to jak nie jedna to druga coś wymodzi. Samo życie. Ale człowiek nie żyje sam dla siebie dzieci to dla mnie sens życia. To dla nich człowiek się mobilizuje i walczy o siebie.
MONIA ja nadal nie znam odpowiedzi na pewne pytania :/. I tak jak napisałaś dużo wiemy ale przynajmniej ja już pewnych rzeczy nie rozumiem.
Gotowy grafik jest dużo pracy przed świętami wiec nie mam czasu na jakieś ataki ! Tylko mnie podlamalo to rano aż się popłakałam nie chciałam wstawać ale zebrałam się i działam zgodnie z planem !
Brawo! Im mniej zajmiesz się lękiem tym bardziej spadnie na sile. Lepiej dzisiaj wypiekać pierniczki i słuchać kolęd 🙂
Ja tez nie spalam nie biegam nie ćwiczę również nigdy za tym nie przepadalam ;/ próbowałam ale teraz jeszcze pogoda i wszystko powoduje że się nie chce. Nagromadzona adrenalina robi z nami takie rzeczy nigdy bym nie przypuszczała. Bardzo bym chciała moc żyć na sto procent słuchać kolęd piec pierniczki i być w tym cała a nie jak mnie coś zaboli zakluje to świruje i panikuje .. to moje największe marzenie żeby żyć spokojnie i tego Wam wszystkim życzę na te Święta kochani. Spokoju ducha żeby nam wszystkim Święta przyniosły ukojenie w całym tym natłoku spraw..
Wesołych Natalko. Święta mamy w sobie 🙂
Dziewczyny ja mam taką metodę: raz na kilka lat robię gruntowne szczegółowe badania- wiadomo nas wszędzie boli i kłuje to trochę tego jest. W międzyczasie jestem pewna ze jestem bardzo chora…Po tym wszystkim jak już mam czarno na białym że nie jest najgorzej nie ma wymówki- staje się faktem że to wszystko z nerwów i nie mam już podstaw do wymyślania chorób i przede wszystkim nie ma realnego powodu do lęku czy strachu. Więc się uspokajam odżywam i nawet jak mnie zakłuje w klatce to się uśmiecham bo holter zrobiony rtg zrobione- wiem że to nic poważnego więc spokojnie to olewam. Po jakimś czasie wszystkie kłucia znikają i człowiek sobie żyje. Nie boi się za bardzo gdzieś jechać czy wyjść bo mam czarno na białym- jestem zdrowa to tylko wyimaginowane lęki. Potem już nawet tych lęków nie ma. No taka jest moja metoda no muszę się przebadać po co mam się zatruwać myśleniem- są wyniki są fakty i koniec. Czasem coś oczywiście jest naprawdę no mam nadżerkę na żołądku, torbiel na jajniku i takie tam jeszcze drobiazgi, skrzywienie kręgosłupa- ale na to biorę leki, czy poćwiczę czasem i wiem że wszysko mam pod kontrolą i to nic strasznego. Oczywiście po jakichś trzech latach wycieczka po lekarzach znowu się zaczyna- bo już dawno się nie sprawdzało więc coś się może zalęgło…I tak to się toczy. U mnie to działa- jak mogę się bać iść do sklepu czy gdziekolwiek skoro jestem zdrowa- oczywiście czuje dyskomfort u fryzjera czy w sklepie, ale nigdy mnie to nie powstrzymuje, żeby zrobic to co planuje. Jak mnie łapie to wiem z czego mnie łapie i czekam aż przejdzie- bo WIEM że jestem zdrowa tylko umysł płata figle. Dziś udało mi się iść do tego fryzjera oczywiście zakręciło się w pewnym momencie w głowie i słabo ale zanurzyłam łep w gazecie i wypiłam łyk herby- jak nie mogłam już się skupić na tej gazecie to myślę sobie jestem zdrowa badania porobione więc luz- i przeszło. Głowa ufarbowana nic mi się nie stało weszłam jeszcze na market na zakupy odstałam w chorej przedświątecznej kolejce i też tam w niej jakoś nie padłam- tylko tyle że nie jest to miłe no oczywiście wolałabym nie mieć takich beznadziejnych momentów, ale przysięgam że im więcej razy je olewam to potem na dłużej jest spokój- jeśli przerwałabym farbowanie i uciekła w popłochu to już bym prędko do fryzjera nie poszła bo bym się bała znowu tej sytuacji. Jest taki moment krytyczny że czujesz że zaraz wybuchniesz i uciekniesz- wystarczy ten moment przeczekać potem jest z górki. Jeśli któraś nie daje rady przeczekać i ucieka to znaczy, że nie wierzy że nic jej nie będzie albo wierzy że jest chora i to objawy choroby więc może się coś jednak stać- więc jak potwierdzi się w badaniach że nie jesteśmy poważnie chore to nie ma wymówki- na pewno nic się nie stanie i uda się przeczekać ten moment kulminacji lęku. Dlatego moim zdaniem warto zrobić te badania bo wtedy łatwiej uwierzyć że nic nam nie grozi i nic się nie stanie. A dlatego to dalej nas trzyma i powraca mimo że to wszystko wiemy? Ja już przestałam zadawać to pytanie. Po prostu trzyma i już co to za różnica dlaczego. Jak przestanę się tym zajmować to w końcu przejdzie. Trzeba żyć normalnie mimo tych lęków i ataków paniki.Trzeba żyć po prostu z nimi- jedni żyją bez nogi, inni mają nowotwory (i też robią zakupy, chodza do fryzjera i żyją normalnie nie zamykaja się w domu).Moim zdaniem nie ma co liczyć że to nam przejdzie tylko nauczyć się funkcjonować z tym. Wtedy jest szansa że odpuści, ale nawet jak wraca to trudno. Ja teraz po tych badaniach jestem wdzięczna że jestem zdrowa i mimo że nadal mam lęki to trudno. Myślę że z czasem przejdą a jak nawet nie to też trudno. Co mam zrobic to i tak zrobię po prostu z lękiem czasem z paniką z zawrotami głowy i z walącym sercem- wiem że od tego się nie umiera po prostu jest nam trudniej. Innym też jest trudniej . Niewidomemu też nie jest łatwo zrobić zakupy, a oni jeżdżą tramwajami z jednego końca miasta na drugi. Może nie ma się co użalać nad sobą że inni mają lepiej i moga cieszyć się życiem a my nie. Tych szczęściarzy wcale nie jest tak dużo- każdy ma swoje problemy często duzo gorsze niż my. Też Jak zwykle się rozpisałam ale może komuś ten tok rozumowania pomoże akurat…Wesołych Swiąt. Ja mam zamiar nauczyć się żyć właśnie z tym lękiem, wcale nie życzę sobie na Nowy Rok żeby zniknął. On najpierw się zmniejszy jak go po prostu zaakceptujemy. A jak nauczymy się z nim żyć i przestaniemy się frustrować że cały czas nas dopada to on będzie, ale przestanie nam przeszkadzać. A jak przestanie nam przeszkadzać to pewnego dnia się zorientujemy że od bardzo dawna go nie było i nawet jak przyjdzie to się go nie boimy- i wtedy przyjdzie poczucie spokoju i szczęścia o którym każdy tu marzy- i tego właśnie Wam życzę. I tak właśnie było i u mnie kiedyś był kilkuletni spokój i szczęście. Czemu teraz wszystko wróciło? Nieważne czemu- zmęczenie, problemy brak ruchu czy wszystko na raz. Nieważne. Ważne że wiem co mam robić żeby znów poczuć spokój. Ważne że wiem że to naprawdę przechodzi- Trzeba robić swoje życ normalnie, dbać o siebie dobrze jeść, dużo pić, odpoczywać, ruch na pewno nie zaszkodzi- a wszystko minie nim się zorientujemy. Sabinka zaraz mnie zablokuje że jej tu wchodzę w paradę- ale to dzięki niej naprawdę się ogarnęłam dużo szybciej.
Wesołych!