Często wspominam o tym, że w leczeniu ataków paniki bardzo ważna jest proporcja obowiązków, przyjemności i czasu wolnego w ciągu dnia. Wielu z nas ma trudności z ustaleniem tych proporcji dlatego dzisiaj przygotowałam dla Was ćwiczenie, które może:
-pomóc odkryć wiadomość jaką niesie lęk
-pozwolić sprawdzić, czy zachowujemy równowagę między poziomem stresu, a czasem na relaks
-pozwolić sprawdzić, czy dbamy o rozładowanie napięcia
-pomóc zweryfikować przyczyny stresu i lęku
Warto pamiętać, że podstawą leczenia czegokolwiek jest dotarcie do źródła problemu.
Jeśli wstajesz z bólem głowy, brak Ci energii życiowej, doświadczasz ataków paniki każdego dnia, nie masz ochoty się uśmiechać, nie widzisz sensu swojego życia, to zachęcam Cię do wykonania poniższego ćwiczenia.
Krok pierwszy – rysujemy koło
Narysuj koło i podziel je na 24 części. Każda z tych części będzie odpowiadała jednej godzinie z 24 godzin w ciągu doby.
Krok drugi – tworzymy listę czynności
Twoim zadaniem jest zapisać wszystkie czynności, które wykonujesz w ciągu 24 godzin. Ważne, aby zapisywać czynności szczegółowo wraz z czasem jaki im poświęcamy. Przykładowo zamiast pisać 8-16 praca, podziel ten czas na poszczególne zajęcia, które wykonujesz w trakcie pracy. Np. 8-9 zebranie, 9-12 narada itd. Dzięki temu w kolejnych etapach, będzie Ci łatwiej wytropić czynności, które powodują u Ciebie wzmożone uczucie lęku. Pamiętajmy, że spanie to też zajęcie. I wieszanie prania. I robienie kanapek. Postaraj nie rozdrabniać się na szczegóły takie jak 7:15 – 7:18 mycie zębów. Informacja 7:00 – 7:30 w zupełności wystarczy.
Przykład:
Krok trzeci – przenosimy listę czynności na koło
Teraz, mając już kompletną listę rzeczy, które wypełniają Twój dzień, zaznacz je na kole. W taki sposób, żeby oddać czas, jaki na nie poświęcasz. Dosłownie przenieś wypunktowaną listę na koło.
Krok czwarty – kolorujemy
Teraz przeanalizuj swoje koło. Będzie Ci potrzebny zielony flamaster, pomarańczowy flamaster i czerwony długopis.
Przyjrzyj się każdej z zaznaczonych na okręgu czynności.
Jeśli wiąże się ona z relaksem i wprawia Cię w dobre samopoczucie zakoloruj ją flamastrem zielonym.
Jeśli wiąże się ona ze stresem i powoduje napięcie zakoloruj ją flamastrem pomarańczowym.
Jeśli zauważysz, że któraś z czynności powoduje u Ciebie szczególnie wysoki poziom stresu i lęku postaw przy niej czerwony krzyżyk.
Rozważając, czy dana rzecz wiąże się z lękiem czy z przyjemnością, myśl przede wszystkim o sobie i swoich odczuciach. Nie kieruj się tym jak ktoś inny postrzega wykonywanie danej czynności. Dla niektórych sprzątanie to relaks, a dla mnie kara 😉
Gdy już wszystkie czynności są zakreskowane, Twój wykres jest kompletny.
WNIOSKI
Spójrz teraz na przygotowane przez siebie koło. Co to mówi o Twoim dniu? Jak rozkłada się stres, przyjemności i relaks?
Jeśli dominuje kolor pomarańczowy.
Oznacza to, że w ciągu dnia zmagasz się z ogromną dawką napięcia. Wówczas możesz doświadczać lęku wolnopłynącego, ataków paniki, bóli głowy, kolan jak z waty czy duszności. Możesz być pewien, że przeciążony układ nerwowy da o sobie znać. To najwyższa pora, aby zacząć działać! Starać się zmienić podejście do stresu, zamienić problemy na wyzwania, więcej uwagi poświęcać na swoje pasje i zainteresowania. UWAŻAJ na pułapkę! Im bardziej skupisz się na lęku i stresie tym bardziej będziesz go odczuwać! Lepiej poświęcić swój czas na rolki lub spacer niż na wyszukiwanie informacji o antydepresantach.
Jeśli kolory pomarańczowy i zielony są mniej więcej równe.
Oznacza to, że jesteś na granicy równowagi. Czyli zachowujesz w miarę dobra proporcję między czasem na obowiązki, a czasem na relaks. Zwykle taki stan udaje nam się osiągnąć w perspektywie tygodnia np. w weekendy czy wakacje czyli w dni, kiedy mamy mniej dni zwiększonego wysiłku. W skali jednego dnia w tygodniu jest dużo trudniej. Szczególnie osobom posiadającym dzieci lub własne firmy. W takim wypadku lęk może pojawiać się i znikać. Wraz z tymi mniej uciążliwymi objawami np. bólem głowy czy szumami w uszach. W takiej sytuacji warto odpowiedzieć sobie na pytanie: Ważniejsza jest dla mnie wymopowana podłoga czy moje zdrowie psychiczne? Co przyniesie mi więcej korzyści w perspektywie kilku lat? Co mogę wdrożyć w swój plan dnia, aby zapobiegać nadmiernemu stresowi?
UWAGA! W sytuacji takiej pojawienie się jakiegoś dodatkowego stresora czyli czerwonych krzyżyków np. wizyty teściowej czy kłótni w domu może spowodować, że dawka stresu podniesie się i nasze samopoczucie drastycznie się pogorszy.
Jeśli dominuje kolor zielony
Oznacza to, że odpowiednio dbasz o proporcję między czasem na obowiązki, a czasem na relaks. Generalnie odczuwasz zadowolenie zadowolone ze swojej pracy i codziennego życia. Tak trzymaj!
UWAGA! Czasami zdarza się tak, że mimo dominującego zielonego koloru możemy odczuwać lęk. Dzieje się tak dlatego, że możemy nie zdawać sobie sprawy ze swoich potrzeb i pragnień. Przykładowo: Jeśli cały dzień zajmujemy się domem i zakreślamy pola na zielono, a mimo to mamy złe samopoczucie to może oznaczać, że być może pragniemy spełnić oczekiwania innych np. męża czy żony, który oczekuje od nas lśniącego domu, podczas gdy tak naprawdę zapominamy o swoich potrzebach i pragnieniach.
W przypadku omawianego przez nas koła można zauważyć, że dana osoba generalnie całkiem dobrze radzi sobie ze stresem lecz nie lubi swojej pracy i za mało czasu przeznacza na sen. Najwięcej napięć przeżywa podczas pobudki oraz w korkach i kolejkach. Znając przyczyny największych napięć może zacząć im przeciwdziałać.
62 odpowiedzi
Saninko A jakie badania zrobić? Jakie Ty robiłaś? Żeby wykluczyć że to na pewno nerwica A nie żadna choroba??
Ja zrobiłam wszystkie możliwe badania serca, holter, tarczycę i badania hormonalne. Warto wybrać się do kilku niezależnych lekarzy, opisać objawy i zobaczyć jakie badania zlecą.
A jakie badania hormonalne?
To ja napiszę, że jestem jakaś dziwna bo na mnie takie ćwiczenia działają dołująco :(. Nawet chodząc na terapię wciąż pisałam, rozpisywałam. Tabelki, koła, trójkąty i w sumie nic z tego nie wynikło, a pokazywało jak mam wszystko ubogie. Zero przyjaciół, brak wsparcia, brak miłości, rozrywki czy relaksu. Przez ponad rok każdego dnia pisałam o tym jak się czuję, co zrobiłam czy czego się boję. Robiłam to uparcie wierząc, że ma to sens. Pisałam referaty na swój temat na temat moich rodziców, rodzeństwa itp. Był tego ogrom. A ja czułam, że niby piszę niby wrzucam z siebie emocje, a tak naprawdę nie czuję zmiany w samopoczuciu. Często nawet było nawet gorzej bo podchodziłam do tego bardzo emocjonalnie. Ale trzeba próbować wszystkiego.
Robienie ćwiczeń ma na celu uświadomienie sobie źródła problemu, wyciągnięcie wniosków oraz obranie odpowiedniej drogi działania. Czy wyciągnęłaś wnioski z Twojego pisania? Dlaczego nie masz przyjaciół, wsparcia, miłości czy relaksu?
Przyjaciół nie mam bo mało wychodzę i przez długi czastrzymałam ssię tylko z jedną przyjaciółką. Miłości nie mam bo źle trafiam. A wsparcia brak bo po prostu nie lubię kogoś o to Prosić. Zresztą dla mnie zastanawianie się nad odpowiedziami nad takimi pytaniami jest bez sensu bo to nic nie wnosi. Widocznie tak miało być.
To nie są wnioski. To są błędne przekonania. Wniosek jest taki: Brak mi przyjaciół. Muszę wyjść do ludzi. A za wnioskiem musi iść konsekwentne działanie: Co mogę zrobić, aby poznać więcej przyjaciół? Gdzie wyjść? Czym się zainteresować. Nie ma czegoś takiego jak “źle trafiam”. Po prostu TY wybierasz nieodpowiednie osoby. To wszystko leży w Twoich rękach.
Ania a może rozejrzyj się czy ktoś po prostu nie potrzebuje pomocy. Sama na swoim przykładzie widzisz jak trudno Ci bez wsparcia. Daj komuś swoje wsparcie bezinteresownie- poczujesz że jesteś komuś potrzebna zdobędziesz nowych znajomych którzy będą Ci wdzięczni i będziesz potem mogła liczyć na nich. Ja opowiem o sobie. Jedna mama przygotowuje poczęstunek na bal dla naszych dzieci- rodzice mają jak zwykle w pupie każdy tylko odgania od siebie robotę- ja juz się przez dwa lata tyle narobiłam w Trójce ze powiedziałam dość. Ale zobaczyłam że ta biedna dziewczyna jest sama z tym to zaproponowałam że jej pomogę- nie musiałam. Strasznie się ucieszyła choć nie prosiła mnie o pomoc nigdy nie prosi (pewnie też nie umie) – i już się zakumplowałyśmy. Czasem trzeba wyjść z inicjatywą. Pomyśl że to po prostu robisz tak naprawdę dla siebie więcej nawet niż dla tego komu pomagasz. Ludzie naprawdę potrafią docenić bezinteresowną pomoc. Jak nie pracujesz i nie masz dzieci w szkole to może jakaś sąsiadka będzie kiedyś czegoś potrzebowała- będzie chora a ty jej kupisz chleb albo pójdziesz do apteki. Znajomych zdobywa się naprawdę łatwo- uśmiechem, chęcią pomocy. Część takich znajomości może się przerodzić w fajne przyjażnie na dłużej. A wtedy to już będziesz miała z kim wyjść na miasto. Ktoś z Twoich znajomych może kiedyś pozna Cię z miłością Twojego życia! Nawet jeśli w to nie wierzysz to musisz przyznać że nie jest to niemożliwe- u Sabiny w rodzinie tak było-no nie? Musisz przerwać tą złą passę zrób ten pierwszy krok. Pomagaj ludziom w drobnych rzeczach ani się obejrzysz a będziesz miała grono nowych wdzięcznych znajomch. I humor lepszy że ktoś może na Ciebie liczyć poczujesz się silna – u mnie to tak działa. dlatego zgłaszam się do różnych inicjatyw w szkole- ile ja mam teraz nowych koleżanek wsród mam- możemy iść na kawę na ploty i poprawiają mi humor jak opowiadają jak to dziś się kiepsko czują (wiem to okropne ha ha ale tak to lubię jak wiem że nie tylko mnie coś boli). Możesz myśleć że nie masz np męża dzieci lub nie pracujesz (nie pamiętam jak jest u Ciebie)- ja się zakumplowałam z naszą Panią od sprzątania na klatce i portierem- to super ludzie. Dała mi super radę jak się pozbyć białego pyłu po remoncie. Plotkuję też z panem z warzywniaka- daje mi zawsze najładniejsze owoce i biorę towar na ,,kreskę” jak akurat nie mam przy sobie kasy- ufa mi że zawsze oddam następnego dnia. Penie teraz sobie myślisz pitu pitu ale spróbuj tego pitu pitu tak bez zobowiązań przez miesiąc tak uczciwie- jak po miesiącu nie zdobędziesz nowych znajomości to ok ale jestem pewna ze znajdziesz. Ja mam pełno znajomych- to nie znaczy że mnie to chroni przed nerwicą, ale na pewno jest łatwiej jak z kimś pogadasz pożartujesz.
I jedyna myśl jaka mi przychodzi na moje źródło problemu to zbyt duża wrażliwość od dzieciństwa za dużo rozmyślania i analizowania. Złe wybory na które tak naprawdę nie miałam wpływu .
Ania. Twoje źródło problemu to błędne przekonania i brak konsekwentnego działania.
Nie mówię, że nie Sabi ale ja już nie wiem po prostu nie wiem co dalej.
Ania, sokoro rozpisałaś tysiące tabelek to powinnaś już mieć wyciągnięte tysiące wniosków. Nie wiem z kim te tabelki wcześniej robiłaś, ale może nie do końca ktoś Tobie wytłumaczył co ma na celu ich rozpisywanie. Robienie ćwiczeń ma na celu uświadomienie sobie źródła problemu, wyciągnięcie wniosków oraz obranie odpowiedniej drogi działania. Musisz sobie odpowiedzieć jakie wnioski wyciągasz z Twoich tabelek i jakie działania podjąć, aby zmienić to co się nie układa. Najważniejsze to zrozumieć, że to wszystko leży w Twoich rękach. Tak jak pisałam wcześniej…Nie ma tak, że źle trafiasz na facetów. To Ty źle wybierasz. Co możesz zrobić, aby wybierać lepiej? I przede wszystkim należy działać konsekwentnie.
Zaufaj Sabi spróbuj. Zauważ że mówisz że wszystko bez sensu zanim nawet tego spróbowałaś. Z góry nie dajesz sobie szans. Jak nie dajesz szansy i nie działasz to jak może Ci się udać- nie ma cudów- jak nie ma działania nie ma zmiany. Ja mam męża dzieci znajomych- to nie znaczy że Twoje życie będzie cudowne i bez nerwicy jak to zdobędziesz. Problem jest w tym że możemy mieć wszystko a i tak będziemy mieli nerwicę i nie będziemy szczęśliwi- szczęście jest tylko w głowie. Nie wypływa tylko z sukcesów prywatnych czy zawodowych). Nawet jak zdobędziesz przyjaciój pojawi się facet to Ty znajdziesz sobie nowy powód (ja też tak mam spoko) – chyba że zmienisz podejście. Nie myśl o tym czego nie masz myśl o tym co masz- masz dach nad głową- zajebiście. Masz nawet komputer i internet. Masz pewnie co jeść. Dużo masz. Ja też walczę nie pozjadałam wszystkich rozumów( mam nadzieje że tak tego nie odbierasz). Codziennie mnie coś boli- myślę sobie kurna znowu jak mam się uśmiechą- dziś mam sraczkę niedobrze mi- myślę sobie znowu coś nigdy nie jestem w pełni zdrowa. Myślę że jak bym wreszcie czuła się dobrze przestałoby mnie ciagle coś boleć to byłabym szczęśliwo- wszystko inne juz mam. A to pewnie i tak gucio- coś innego bym znalazła- pracy nie mam. do starej nie chce wracać. Zaraz bym tu jeszcze coś wymyśliła że gęba nie taka czy nogi. Ania jedyne co zrozumiałam i w co szczerze wierzę- zmieniam podejście i koniec. Nie mam nic do stracenia. To jedyny sposób. Mam problem- nie dołuję się szukam rozwiązania. Mam dziś sraczkę- łykam probiotyk i inne rzeczy dużo piję i czekam az przejdzie. Muszę ogarnąć chałupę i wyszykowałam ostatkiem sił dzieci do wyjścia. Jeszcze obiad. Rano mi się płakać chciało. Walczę może jutro będę lepiej się czuła już. Z tą nadzieją zabieram sie do roboty i nie dołuję się więcej- aby do przodu. Ania powodzenia- spróbuj chociaż zanim wszystko spiszesz na straty. Uwierz że wszystko jest w Twoich rękach- nie zostawiaj swojego życia na łaske i niełaskę przypadku- Ty kierujesz własnym życiem. Nie masz czegoś- idz wyciągnij rękę i sobie weź. Ty nawet nie chcesz tej ręki narazie wyciągnąć. Ania nie krytykuję broń Boże- piszę tylko jak to wygląda obiektywnie z boku- możesz uznać że jestem świnia i mądrala ale w głębi ducha przyznasz rację- jeśli nawet ta złość za taki komentarz Cię pobudzi do działania to będę szczęśliwa. Trzymam kciuki za wszystkie dziewczyny. Trzymajcie kciuki i za mnie- niedawno nie mogłam się podnieść z łóżka przez doły- teraz działam.
Aniu , z całym szacunkiem ale piszesz tak jakby ktoś odpowiadał za twoje życie … i czekasz…nie wiadomo na co. Zdaj sobie sprawę ze twoje życie leży w twoich i tylko w twoich rękach ! Weź odpowiedzialność. Zdaj sobie sprawę ze to twoje wybory . Będzie bolało ale działaj , przecież jak nie działasz boli jeszcze bardziej , No nie ??
Tez mam mało przyjaciół , zapisałam się na studia , boli i stresuje ale satysfakcja ogromna i poznałam super dziewczyny z którymi koresponduje . Ot taki przykład działania .
Nowy Rok mimo wszystko zaczęłam optymistycznie ale gdy nic nie szło tak jakbym chciała to coś spadła mi motywacja i brak siły do działania. Na temat facetów to nawet nie chce mi się już o tym pisać. Muszę znowu się podnieść bo od Nowego Roku nawet jeszcze na dworze nie byłam ech….
Saninko A co Robić na lęk wolno płynący który trwa cały dzien? Co robić o nim nie myśleć nawet jak jestem w pracy to co czuje;((jak zająć głowę co robic
Justynko, im mniej czasu na myślenie tym lęk mniejszy. Trzeba koniecznie się czymś zająć przez cały dzień. Aktywność, dużo ruchu, gotowy grafik na cały dzień na pewno pomogą.
Dziekuje sabinko A jakie robiłaś badania hormonalne ?
Hmmm lekarz mi zlecił TSH i ogólne hormonalne.
Tylko że u mnie problem jest taki że nawet jak jestem w pracy głowa zajęta to myśli cały czas płyną lęk jest co wtedy robić
Prawdopodobnie oznacza to, że Twoja praca jest dla Ciebie rutynowym zajęciem. Zajęcia rutynowe nie odciągają uwagi. Postaraj się skupić uwagę na czymś nowym, interesującym, świeżym…Czymś co lubisz i co Ciebie ciekawi.
O właśnie słowo rutyna dotyczy też i mnie :/
MONIA totalnie mnie nie znasz i nie wiesz jaka jestem i jakie mam podejście. I już w pierwszym zdaniu się mylisz. Co do pomocy to właśnie robię to całe życie i czas w końcu pomyśleć o sobie. Potrafię docenić to co mam i uwierz, że jestem bardzo specyficzna osobą pod tym względem :). Ps. Komputera nie mam i w sumie nie jest mi potrzebny :). Piszę ze starego telefonu, a dostęp do internetu mam dzięki staremu znajomemu ale nie wiem na jak długo 🙂
Dziewczyny z całym szacunkiem ale mam wrażenie, że ocenić mnie może tylko Sabi bo w pewnym sensie mnie poznała :). I dobrze jej to wychodzi. Wie jaka jestem i z czym mam problem. Doskonale zna moją drogę i wie ile razy próbowałam wie też ile mnie to pracy kosztowało ale wie też, że mam wiele dziwnych i błędnych przekonań i wie, że często w tym wszystkim się gubię :). Na pewno nie trzeba uczyć mnie wdzięczności, pomocy innym czy cieszenia się z małych rzeczy 😉
Aniu nie gniewaj się Kochana- my Cię wcale nie chcemy oceniać i uczyć- na pewno nie to było moją intencją. Miałam na celu spojrzenie na to co piszesz z boku bez emocji przecież Cie nie znam. Myślę też że razem z Meggie mamy wrażenie że sie poddałaś i chciałyśmy Cię pobudzić do działania. Nie wolno się poddawać nigdy. Każdy z nas nienajlepiej znosi krytykę ale to nawet nie miała być żadna krytyka tylko Ty tak to po prostu odebrałaś. Ja taka jestem że jak mam jakiś pomysł lub coś mi wyszło to chcę się podzielić tym z innymi może komuś to akurat da do myślenia- otworzy jakąś klapkę. Ja bym się akurat żle czuła z tym że korzystam tu z poradsabi i innych dziewczyn a nie daję nic w zamian od siebie. Rozumiem jednak że nie każdemu to odpowiada- nie chcę nikomu sprawiać przykrości. Uszanuję to że chcesz radtylko od Sabi. Nie będę już personalnie pisać już do nikogo- rozumiem że mozna rzeczywiście trafić na kogoś bardziej wrażliwego. Tylko Aniu prawdziwi przyjaciele to Ci którzy powiedzą Ci prawdę a nie to co Ty chcesz usłyszeć. Nie gniewaj obiecuję uważać bardziej na to co piszę. Zgoda?
Nie gniewam się bo tak szybko się nie obrażam. Lubię i przyjmuję konstruktywną krytykę ale mimo wszystko tekst, że ktoś siedzi od Sylwka zaczadzony w chałupie uważam, że był trochę nie na miejscu. Mamy sobie pomagać, wspierać, otwierać oczy, dzielić się osiągnięciami itp. Ale nie wypada z kogoś kpić.
Dla każdej z Nas problemem jest coś innego i pewnie każda z Nas mogłaby sobie to wytykać i nabijać się z tego ale to chyba nie o to chodzi. Ja zawsze staram się zrozumieć drugą osobę i jej problem. Staram się jej pomóc, zmotywować ale w odpowiedni dla Niej sposób. Tyle w temacie 🙂
Aniu , wydaje mi się ze mamy podobne z Sabi spostrzeżenia co do ciebie , ja już nie będę radzić jeżeli cie to rani . PowodZenia !
Dziewczyny jeszcze jedno Wam chciałam napisać. Przeczytałam kiedyś w książce z serii potęga podświadomości że rzeczywistą przyczyną lęku jest nasze lenistwo i opieszałość. Jak się nad tym uczciwie zastanowić to prawda. Nie chcemy walczyć i wychodzić na przeciw trudnościom bo tak jest wygodniej- nikt nie chce się męczyć. Ja planuję powrót do pracy- pisałam jestem kosmetologiem ale majac dzieci nie chcę za bardzo wracać do tego zawodu po 10 latach pracy- troche mi się znudził i nie pasuje mi praca na drugą zmianę i w soboty- nie mam co z dziećmi zrobić. Dlatedo jestem teraz w domu. Wygodnie nic nie muszę o pieniądze też się nie musze akurat martwić). Ale trzeba o czymś pomyśleć bo dzieci rosną nie bedą wiecznie małe zresztą wyjść do ludzi warto bo już mi parę osób powiedziało że przez to siedzenie w domu mam za dużo czasu na myślenie o chorobach. No i tak przeglądam te oferty i stwierdzam ze w tym kraju nie ma pracy dla mnie- nie mam doświadczenia w niczym innym nie znam języków nie jeżdżę autem (prawko mam ale się boję) albo za mało płacą a Bóg wie co chcą albo znowu praca wieczorem i w weekend- zwalam albo na,,system” albo na siebie że jestem do niczego nic nie potrafię jestem beznadziejna. A rzeczywista prawda jest taka- lenistwo razy 100 %- nie chce mi się uczyć języka -pieniądze i czas mam ale choroby przecież muszę analizować w wolnym czasie. Nie chce mi się tym autem zająć bo to trzeba znowu się pomęczyć postresować a lepiej posiedziec w domku i sie nie wysilać a zresztą na okrągło mnie coś boli więc nie. Nie chce mi się jeżdzić za daleko autobusem do pracy bo zimno i tłok i wogóle. Jakbym nawet znalazła pracę tylko na rano tak żeby spokojnie dzieci odebrac po pracy to też tak naprawde mi się nie chce bo trzeba będzie jeszcze wcześniej wstawać a teraz i tak ledwo się wyrabiam żeby dzieci rano wyszykować porobić te kanapki na wynos itd- sama ubieram byle co aby szybciej i bez makijażu wychodzę a do pracy to już tak się nie da byle jak to już kolejna robota- nie chce mi się po prostu. To nie lęk to lenistwo w czystej postaci. Może zamiast sie skupiać tyle na lęku trzeba by było popracowac nad leniem. Ale ciężko zrezygnować w wygody łatwiej zwalić że się boję jeżdzić autem niż ogarnąć temat. Lepiej wstać o 6:30 nawet 7 niż tak jak Sabi o 5 nie wyobrażam sobie tego. No taka jest prawda. Ja mam tego świadomość ale na razie co z tego. Mam lenia i tyle. I z tego lenia wynika masa problemów i właśnie stresu, poczucia beznadziejności, frustracji. Tak długo jak nie zawalczę z tym leniem tak długo sytuacja się nie zmieni- bo jak-U mnie to nawet stał się cud-praca przyszła do mnie znajomy zaproponował- w archiwum po znajomości to na doświadczenie przymkną oko- bez weekendów tylko pierwsza zmiana. no cuda- ale ja nie no bo cały czas mnie coś boli jak ja dam radę i dzieci non stop chorują no nie mogę iśc do pracy- no idiotyzm. No chę ale nie chcę tak naprawdę. Mam tego świadomość. Ale lenistwo nie daje mi podjąć się wyzwania. Nawet jak możliwości się pojawiaja to człowiek je odgania- zawsze znajdzie się powód. Po prostu dla chcącego nic trudnego a kiepskiej baletnicy rąbek przy spódnicy przeszkadza. Ja już nie pytam Sabi – jak to zrobić jak sie ogarnąć i przestać wszystkiego bać bo wiem co by odpowiedziała- weź się kobieto do roboty, -nie pytaj, nie zastanawiaj jak, nie rozmyślaj, nie analizuj- wstań i rób. Tylko ona jest dyplomatyczna i powiedziała by – zacznij działać!
A może zrobić taki myk, że praca jako kosmetolog, ale tylko w porannych godzinach w promocyjnych cenach? wtedy ludzie może się skusili na godziny poranne. Albo jako opiekunka? Też poranne godziny – jak rodzice w pracy.
Próbowałam już tak Sabinko półtorej roku tremu dopiero zrezygnowałam. Zarabiałam chodząc na rano tylko kilka stówek- nic się nie działo. Wiem że nie pieniądze są najważniejsze ale nic z tego prawie nie miałam a wiele razy miałam nerwy bo puszczałam niedoleczone dzieci aby iść do pracy i zarobić 30 zł na czysto na cały dzień a czasem nawet nic. Mąż się złościł bo brał wolne na moje prośby bo ja byłam taka obowiązkowa nie chciałam się co chwilę zwalniać jak dzieciaki chorowały on tracił sporo a ja nie zarobiłam prawie nic tylko tyle że poszłam- nie wytrzymałam jego gadek że to bez sensu. W tym zawodzie praca na rano akurat jest mało opłacalna niestety…jak chorują dzieciaki to nie mam komu ich zostawić- a do opiekunki musiałabym dołożyć przy takich zarobkach. Problem polega na tym że jak już są dzieci to nie wszystko już zależy tylko ode mnie- muszę zapewnić im opiekę. No jak była mama to inna bajka nie musiałam się martwić co zrobię z chorym dzieckiem-teraz jest kiszka. Nawet jak już bym chciała dołożyć do tej opiekunki to jest mega problem bo potrzebuję jej tylko jak dzieci są chore i często okazuje się że kładą się zdrowe i wstają rano chore. Wiem od koleżanek że jest spory problem ze znalezieniem takiej dorażnej opiekunki. Opiekunką nie będę zdecydowanie bo od dzieci właśnie potrzebuję odskoczni. Wiesz ja przede wszystkim muszę się zdecydować czy ja w ogóle dalej chcę to robić bo czuję że się wypaliłam. To byłby powrót trzeci raz do tej samej rzeki. Na inną pracę nie mam pomysłu. Marzy mi się własny biznes tak bez stresu najlepiej z domu…Cały czas główkuję ale pustka.
No to faktycznie trzeba pomyśleć. Myślałam, że konkurencyjna cena na wizyty w ciągu dnia może przyciągnąć więcej klientów. Fajnie, że masz podejście na zasadzie “szukam”, a nie kładę się i płacze. Kto szuka ten znajdzie. Tutaj jest kilka pomysłów https://mamopracuj.pl/jakie-uprawnienia-ma-mama-na-etacie/ Może Ciebie zainspirują.
Sabi znam ten portal jestem zapisana na newsletter od nich- jednak jest to portal głównie do mam które chcą pracować zdalnie jednak mają dosyć wysokie kwalifikacje- ja nie spełniałam wymogów większości ogłoszeń tam zamieszczanych. Organizują też ciekawe szkolenia online jednak nie w tematyce, która mnie interesuje -ale śledzę może coś się pojawi. Dzięki Sabi że coś podpowiadasz- zawsze mogę coś ciekawego przeoczyć.
Wiesz myślałam o tym dużo- problemy sa dwa. Jak jesteś u kogoś na etacie to pracodawca nie chce się zgadzać na takie promocje i anni pracownicy z popołudnia też bo to z kolei odbiera im klientów. i kolejne zgrzyty gotowe. Myslałam też o własnej działalności ale to też coraz mniej opłacalne w tej branzy- konkurencja duża więc ceny zarżnięte. Jak chcesz przyciągnąć klientów niskimi cenami to okazuje się że że masz ich dużo ale też zużyjesz dużo więcej materiału. W szanującym się salonie dobra kosmetyczka pracuje dzisiaj w rękawiczkach i wysterylizowanymi (nie zdezynfekowanymi tylko) narzędziami. Zestawy pakowane są w specjalne opakowania do sterylizacji też jednorazowe co sporo kosztuje. Koszt jednostkowy samego materiału przypadajacego na zabieg jest spory więc w rezultacie okazuje się że masz większe przychody owszem ale zysk na czysto może być gorszy niż kiedy cena jest wyższa ale zuzyjesz mniej materiału…ja to dość dokładnie rozkmniniałam. Na oszczędności na higienie i gównianych zamiennikach nigdy sie nie zgodzę bo mi na to etyka zawodowa nie pozwala. Bądż co bądż jestem uczciwa wobec klienta i jak mam robić żle to wole nie robić wcale- tak akurat mam. Często na tym tracę ale cwaniactwa nie lubię i koniec.
Monia, a może stwórz sobie sama miejsce pracy? Przejrzyj oferty Urzędu Pracy, można otrzymać dotację. Dzieciaki do żłobka, przedszkola, a Mama popracuje w domu ? może to nie o lenistwo chodzi, a o warunki, jakie rynek pracy ma do zaoferowania- marne jak sądzę ?
Monia , bardzo podoba mi się twoja szczerość w stosunku do siebie ! To dużo daje , jak się stanie przed lustrem tak na 100 procent . Super , podziwiam i sama tez próbuje 🙂
Dzięki Maggie. Wiesz tak naprawdę samego siebie nie oszukasz- mozesz próbować ale prawda Cie zawsze dopadnie wiec nie warto. Tylko cały pic polega na słynnym powiedzeniu- ,,wiesz czy robisz”- nam się wszystkim wydaję że wszystko to wiemy i dziwimy się że przecież tyle już przepracowałyśmy tyle się dowiedziałyśmy i zrozumiałyśmy- a teraz niech się zadzieje magia. a magii nie będzie bo wiedzieć to nie to samo co robić (a szkoda) . Często sie czyta jakieś ksiazki psychologiczne z wrazeniem- a znowu te banały nie było nic nowego nie odkryli w niej ameryki. Nigdzie ameryki nie będzie wszędzie będą te same banały. Tylko że wystarczyłoby jeden banał naprawdę wcielić w zycie na stałe a zadziałaby się ta magia. Ja uważam że tu jest problem. I tu znowu zderzamy się z lenistwem i brakiem konsekwencji. Ja postanowiłam z kartką w ręku codziennie stawiać krzyżyk w każdym dniu przy konkretnym postanowieniu. Tak naprawdę. Np codziennie wychodze choćby na krótki spacer. Nie ma że boli. Ma być i koniec z parasolem też. Na koniec miesiąca będę wiedziała czy robię czy tylko wiem- papier mnie nie oszuka. Jak będę robiła to w głowie wszystko się rozmyje. Jak na koniec zobaczę połowę minusów to będzie jasne skąd złe samopoczucie i do kogo mogę mieć pretensje- kto będzie winny nerwica czy ja bo nie wyszłam na powietrze i słońce- najlepszego pogromce deprechy. Która tam od Sylwka siedzi zaczadzona w chałupie? Dziewczyny robimy kartki do końca stycznia? Codziennie minimum 30 min spaceru? Zobaczymy co się zmieni w nastroju? Zobaczymy czy spacer wejdzie nam w nawyk? Która się przyłączy. Ja robię zaraz kartkę z czasem będę dodawać kolejne postanowienia lub po kilka np spacer plus codziennie minimum dwa litry wody wypite. To co wpływa na nastrój. Po miesiacu wytrwałości żądam poprawy- jak nawalę będzie jasne skad brak poprawy. Mam zamiar tym razem nie nawalić.
Yeah! fajny pomysł!
Monia zgadzam się w 200 procentach
MONIA Ameryki nie odkryłaś :). Takie postanowienie miałam dawno i na kartce całkiem nieźle ale ciało słabo. Powodzenia. Ps. Jak są duże braki witaminy D3 to słońce nic nie pomoże. Ja juz po półtora roku suplementacji i dopiero zwiększa się jej poziom w organizmie.
Aniu tu właśnie nie chodzi o odkrywanie Ameryki tylko o to żeby wytrwać w tych postanowieniach nawet najbardziej banalnych- mi kartka pomoże bo mam problem z konsekwencją. Może słońce nie pomoże w szybkim podniesieniu wit D ale stopniowo malutkimi kroczkami będzie coraz lepiej. Maleńki kroczek do przodu zawsze lepszy niż stanie w miejscu. Kochana w naszym klimacie prawie każdy ma niedobory wit D- no trudno trzeba więcej być na powietrzu do tego się suplementować i po prostu robić to na co mamy wpływ. Ja też miałam taki czas że bałam się ze sie przewrócę- wtedy brałam gazetę i szłam tylko do najbliższej ławki. Wracałam dopiero jak gazetę przeczytałam albo bardzo zmarzłam. Nie zawsze trzeba spacerować jak nie masz siły- siedząc na dworze też zawsze powietrza i słoneczka złapiesz. Może to jest jakiś pomysł.
Droga Aniu ja mam hashimoto tsh 8 ,wit D niedobór,żelaza brak ,wit b12 niedobór i 30 kg balastu.I przebiegłam dziś 4 km bez zatrzymywania się Yupi i ja to zrobilam chyba głowa nie ciałem .I choć u mnie euforia jednego dnia goni dramat drugiego dnia to go do przodu .Bo jeszcze w zielone gramy ,jeszcze nieumieramy ……..
Wow! 4 km? Gratulacje!!!!!!!
MONIA ja też miałam etap siedzenia na ławce. Brałam książkę, butlę wody, banana i tak sobie siedziałam 😉
MONIA no widzisz u mnie leń jest mniejszy niż strach :). Ja w swoim największym lęku zaczęłam jeździć sama autem. I wiele razy robiłam rzeczy ze łzami w oczach z trzęsącymi się ciałem itp. Nawet mój jedyny znajomy gdy to widział czasami mówił może już wystarczy ?. Ale ja, że nie , że dam radę. No tak jesteś cholernie uparta to były zawsze jego słowa. Są sytuacje gdzie faktycznie albo ja albo nerwica. Ale są dni kiedy zmęczenie, obojętność i wszystko inne bierze górę ale nawet w te dni staram się jak mogę by wstać z łóżka i zrobić przynajmniej to co jestem w stanie zrobić.
Jeszcze dodam, że u mnie strach najczęściej wynika z braku sił. Boję się czy dam radę np dojść do sklepu bo fizycznie nie mam siły :/. I nie wiem z czego to wynika :/. Mam bardzo niskie ciśnienie to na pewno.
Kochana a może chciałabyś mieć słodziutkiego pieska lub kotka. Albo ukochane inne zwierzątko. Z miłości łatwiej znależć w sobie siły.
Spróbuj soku – burak marchew jabłko , szklanka między posiłkami dziennie . Mi dał powera :). Po tygodniu zauważysz różnice . Tylko sok z buraków musi odstać min 30 min
MAGGIE Dzięki bo uważam, że to dobry pomysł :). Wiem, że muszę bardziej przyłożyć się do mojego odżywiania. Więcej owoców, warzyw i wody. Często brakuje mi pomysłów na soki czy koktajle. Mogę wiedzieć jaką masz wyciskarkę ?. Dobrze, że napisałaś, że sok z buraka musi odstać bo to podobno bardzo ważne. Ps. Ja jestem bardzo chętna na więcej “przepisów “
Oraz 30 min dziennie rozciągania w domu , taka mini joga – tez stawia na nogi
Anno,czytam te komentarze i wydaje mi sie,ze rozumiem,co czujesz .ze to nie tak,ze lenistwo jest wieksze niz strach- jak pisala Monia-zreszta w dobrej wierze.
To jest najtrudniejsze,ze wszystko jest cholernie trudne .
sama mialam ostatnio etap takiej slabosci,niskie cisnienie ,ciagle mi slabo bylo.Jednak jak sobie przypomne , jak bylam po ciezkiej operacji ,po transfuzji krwi ,ja taka panikara ,uspokajalam moja rodzine ,wiszac 4 godziny pod butla z krwia i ledwo ruszjac reka.Wtedy nie balam sie smierci ,nic ,choc zle bylo przez chwile ze mna,bylam tak zmeczona , ze nie mialam nawet silu sie bac.A lęk daje tez objawy zmeczenia,bo miesnie sa wyczerpane,i czlowiek ma wrazenie,ze wszystko go boli,ale to chyba taKIE oszustwo organizmu.Gdyby nas gonil pies ,mialybysmy sile uciekac, nie moze byc w takim razie tak zle.Wiem,ze znajdziesz droge, zwlaszczam jak wyniatasz na drodze ,trzeba odwagi do prowadzenia auta,pozdrawiam
ANNE Dzięki :). Dla mnie to wszystko jest mega dziwne bo w moim przypadku niby rozumiem nerwicę za chwilę totalnie jej nie rozumiem. Raz się boję za chwilę się nie boję i tak w koło. Jedno wiem na pewno nadal nie jestem sobą. To nie są moje myśli. Nie jestem spontaniczna jak dawniej i ogólnie ten dziwny stan, który każda z Nas ma albo miała. Taki mały matrix.
Aniu to podziwiam Cię – jesteś w takim razie mega odważna. Wcale nie masz dużego stracha w takim razie skoro dałaś radę to akurat wielka rzecz- ja do tej pory nie odważyłam się jechac sama autem a bardzo dużo mi by to pomogło w życiu. Akurat do auta mam i lenia i ogromny strach. Zobaczcie kazda z nas ma odwagę do czegoś a strach do tego z czym inna dała radę- każda z nas ma swoje słabości ale też każda z nas potrafi zrobić coś super i ma swoje mniejsze lub większe sukcesy. Jeśli o mnie chodzi dokonałas czegoś co mi się nie udało- gratuluję.
MONIA ja już dawno pisałam, że u każdej z Nas nerwica objawia się czymś innym i każda z Nas ma problem z czymś innym. Czasami robimy coś wielkiego i się nie boimy, a czasami coś bardzo łatwego sprawia Nam trudność. Ja jeździłam sama na terapię 50 km w jedną stronę i nie ważne, że padał śnieg czy była ślizgawica. Mój pierwszy wyjazd też pamiętam bo była taka mgła, że nie widziałam przodu auta ale dałam radę :). Mina terapeutki wtedy była bezcenna. Teraz też pojadę autem, a sklep za rogiem to jak zdobycie szczytu w górach. Taki to właśnie Paradoks 🙂
W największej nerwicy też przejechałam prawie 300 km za kierownicą zupełnie nie znając trasy ale obok siedział kolega. Wiele razy pytał się czy się zamieniamy ale ja nie. W połowie drogi rozbolała mnie mega głowa i myślałam, że to koniec mojej drogi ale nawet wtedy się nie poddałam. Wzięłam tabketkę zjedliśmy obiad i dalej w drogę. Gdy doarliśmy na miejsce byłam wypruta ze zmęczenia ale dałam radę. A wychodzenia na pieszo no jak nie potrafię ogarnąć :/.
Aniu może dlatego ze jak jedziesz samochodem to masz totalny focus i nie myślisz o niczym , spróbuj jak spacerujesz przywrócić swoją uwagę na zewnątrz lub myśleć o tym o cZym ty sama chcesz np robić jakieś plany itp
Bo nerwica to strach przed myślami nic więcej nic mniej 🙂
MAGGIE masz rację :). Gdy kieruję to skupiam się na czymś innym. Choć nie powiem, że nerwica w aucie zawsze odpuszcza bo to nie tak. Po prostu gdy przychodzi lęk to głośniej muzyka i sobie śpiewam ( bo tam mnie nikt nie słyszy he he ) zdarza się, że przeklinam jakoś mi wtedy lepiej :p. W domu ani na spacerze nie potrafię osiągnąć relaksu dla myśli.
A i zgodzę się tu z koleżanką. Zrobienie tego koła nic nie wnosi. Wyciągnięcie z niego wniosków też nic nie wnosi. Ale już wyjście z domu wcześniej i uniknięcie korków i spóżnienia to już chyba coś jednak wnosi. Po to to jest. Nie po to żeby sie pobawić w rysowanie i udawać że się pracuje nad sobą. To za mało. Po to żeby zerknąć gdzie jest najgorzej ale nie tylko zerknąć tylko coś z tym realnie zrobić- wtedy to zadziała. Samo zrobienie koła nie zadziała.
Można też postawić krzesło na balkonie jak wyjdzie sloneczko i posiedzieć w kurtce jak nie czujesz się akurat wyjść z domu. No zawsze coś. Malutkie dzieci zanim się wyjdzie na pierwszy spacer wystawia się w zimę w wózku na balkon i wietrzy- moje tak spały. Wiesz malusieńki kroczek najpierw a potem stopniowo będzie coraz lepiej. Znasz tą piosenkę Anny Jantar- ,,Najtrudniejszy pierwszy krok”.
Robiłam tak na początku 🙂 Teraz albo po prostu wychodzę na podwórko albo idę do sąsiada zanieść mu odpadki dla zwierzaków.