Partner nie akceptuje nerwicy? Obrzydliwy komentarz partnerki.

partner nie akceptuje nerwicy|Autor komentarza Abc- Partner nie akceptuje nerwicy

Partner nie akceptuje nerwicy? To może być poważny problem. Przez ataki paniki z osoby pewnej siebie i przebojowej w ciągu jednego dnia stałam się przestraszoną myszką. Tak bardzo bałam się kolejnego napadu lęku, że wstawanie z łóżka było ponad moje możliwości. Mój ówczesny partner zostawił mnie – ja byłam totalnie przerażona, a on uważał, że histeryzuję z byle jakiego powodu. Stałam się dla niego kulą u nogi i jak to stwierdził “obciążałam go psychicznie, bo nagle całe nasze życie zaczęło kręcić się wokół mojej choroby”. Po trzech tygodniach zabrał manaty i się wyprowadził. Jak poznać, że Twój partner nie akceptuje nerwicy? Czy powinien pomagać? Co robić, gdy czujesz z jego strony niechęć? Być z nim, gdy go pogonić?

 

Do napisania tego posta skłonił mnie najbardziej obrzydliwy komentarz o nerwicy lękowej, jaki kiedykolwiek widziałam. Po jego przeczytaniu miałam ochotę zgłosić się do FBI z prośbą o wskazanie danych osobowych autora i ostrzec jego chłopaka/męża/faceta. Ktoś musi mu uświadomić, że jego partnerka nie akceptuje nerwicy. I że to co robi nie jest normalne. I niech ucieka daleko. Bo co się stanie jak straci nogę? Albo zostanie z jednym płucem. Na prawdę nie mogłam uwierzyć w to co czytam.

 

Poniżej komentarz od Abc. Tak, tak. Zwykle odważne komentarze głoszą osoby, które nie mają odwagi się podpisać. <Pisownia oryginalna>

 


“Ok, tylko pomijanie jedno. Dlaczego partner osoby panikującej ma zamienić swoje życie na życie pielęgniarza? Po pierwsze traktowanie kogoś jak chorego pogłębia chorobę, po drugie taki partner też ma swoje życie, swoje potrzeby, jego życie nie kręci się i nie powinno kręcić wokół Was. Wpadło Wam do głowy, że atak paniki u osoby bliskiej też przeraża jej partnera? A skąd ma wiedzieć, że tym razem nie wkrecicie sobie lęku tak bardzo, że faktycznie dostaniecie zawału? I kto niby wtedy ma go uspokoić? Kto ma powiedzieć Waszemu partnerowi, że wszystko będzie dobrze? Wy?

Jesteście zbyt zajęci sobą w ataku paniki. Odpowiedz jest prosta: sam musi zracjonalizować swój lęk o Was. I robi to, bo nikt za niego tego nie zrobi. Chociaż serce mu wali i strach podchodzi do gardła ogarnia się. Bo jest dorosły. Czasem mam wrażenie, że osoby z nerwicą lękową zrzucają po prostu swoją odpowiedzialność za radzenie sobie ze swoimi emocjami na innych. Piszą dużo o tym, jak im pomóc, zamiast skupić się na budowaniu własnej samowystarczalności w dziedzinie ogarniania emocji, opartej na dojrzałości emocjonalnej.

Mnie też zdarzyło się spanikować. Znam to uczucie. Ale ogarnęłam się sama, bo po prostu tak widzę świat – że to moja rola. A kiedy słyszę od mojego partnera tok rozumowania osoby chorej po prostu wskazuje mu, że łapie wkręta i nie biorę w tym udziału. Kiedy probuje zabezpieczyć sobie sytuację na wypadek ataku paniki mówię mu wprost, że jaki atak paniki, włącza Ci się lęk wtórny po prostu, parę miesięcy już tego nie miałeś i ten wkręt jest irracjonalny. Siłę masz w sobie, gwarantuję Ci. I nie idę za jego manipulacyjnym w takiej chwili myśleniem.

Nie mam zielonego pojęcia, czy dobrze robię, tak podpowiada mi intuicja, niemniej w rok przy mnie i moim podejściu nie angażowania się w jego wkręty i widzenia jego siły w nim samym zrobił większe postępy niż przez 12 lat bycia otoczonym przez nadopiekuńczych bliskich. Więc zastanówcie się, czy chcecie całe życie wisieć na kimś i umieszczać swoją siłę na zewnątrz, czy też po prostu raz a porządnie w siebie samych uwierzyć i zrozumieć, że siła jest w każdym z Was i to niczyja rola, tylko Wasza poradzić sobie z atakiem paniki. Bo serio o tym, jak obciążacie sobą psychicznie Waszych partnerów i ile egocentryzmu jest w nerwicy lękowej artykulu nie znalazłam ani jednego. Wszędzie tylko pokazujecie miliony sposobów jak odebrać Wam Wasza siłę i umiejscowić w kimś innym”.

<Kliknij na zdjęcie, aby powiększyć>

Autor komentarza Abc- Partner nie akceptuje nerwicy

Podsumowując powyższy komentarz:

  1. Po pierwszych trzech zdaniach można zauważyć, że autor powyższego komentarza jako partner nie akceptuje nerwicy.
  2. Myli jednorazowe epizody lęku z nerwicą lękową.
  3. Dodatkowo uważa, że przecież skoro on daje sam sobie radę racjonalizować ten lęk to osoba chora też może. Przecież tak bardzo się o Ciebie boi jak Ty masz napad lęku…I jakoś ogarnia.
  4. Oczekuje, że osoba zmagająca się z nerwicą również otoczy go opieką.
  5. Autor jest przekonany, że osoby z nerwicą lękową zrzucają po prostu swoją odpowiedzialność za radzenie sobie ze swoimi emocjami na innych. Zupełnie jakby wiedziały jak sobie radzić z lękiem, ale celowo sobie z nim nie radziły.
  6. Nie rozróżnia bycia przy kimś w trudnych chwilach od bycia nadopiekuńczym.
  7. Uważa, że osoby zmagające się z lękiem o niczym nie marzą jak “całe życie wisieć na kimś”.
  8. oraz, że osoby zmagające się z lękiem obciążają sobą psychicznie partnerów i są egocentrykami.
  9. I nie wyobraża sobie, żeby zmieniać swoje życie w pielęgniarza.
  10. Chce mieć swoje życie, które powinno się kręcić wokół niego.

 

Jak poznać, że Twój partner nie akceptuje nerwicy?

 

Autor powyższego komentarza jest doskonałym przykładem partnera, który nie akceptuje nerwicy. Nie rozróżnia jednorazowych epizodów lęku od nerwicy lękowej. Przecież na tym właśnie polega ta choroba – lęk jest tak silny, że paraliżuje każdy aspekt życia.  Partner skupia się na sobie i nie chce być “pielęgniarzem”. Uważa, że panikowicz powinien radzić sobie z emocjami, bo on sobie radzi. Z własnego przykładu mogę dodać do tego wora wprawianie panikowicza w poczucie winy, bo z jego powodu nie można wyjść do baru czy odwiedzić znajomych. A także postrzeganie nerwicy jako “histerię”, a nie poważną chorobę.

Czy partner powinien nam pomagać?

 

Po to wiążemy się w pary, aby sobie pomagać. W zdrowiu, chorobie, szczęściu i nieszczęściu. A nie tylko wtedy jak jest dobrze. Nerwica lękowa to poważna choroba. To nie histeria, fanaberia czy niedojrzałość emocjonalna. Chory nie zrzuca swojej odpowiedzialność za radzenie sobie ze swoimi emocjami na innych. Te emocje są tak straszne i intensywne, że najzwyczajniej nie wie jak sobie z nimi poradzić.

Aby dobrze zrozumieć tą sytuację wyobraź sobie, że stoisz na skraju wysokiego wieżowca, masz lęk wysokości i ktoś nagle popycha Cię w otchłań. Boisz się tak bardzo, że nie jesteś w stanie krzyczeć. Obok Ciebie leci Twoja ukochana osoba. Trochę się boi, ale nie ma lęku wysokości. Jedyne o czym myślisz to pomoc z jej strony. A ona kopie Cię w dupę. To nie jest partnerstwo. To jest związek na zasadzie: będę z Tobą jak jest dobrze. A jak jest źle to nie licz na mnie. Bo moje życie nie będzie się toczyło wokół Twojej choroby. Bo mam swoje plany.

 

Postawa autora jest obrzydliwie egoistyczna. Nerwica lękowa to choroba, a nie fanaberia. Czy osobie zmagającej się z rakiem ktokolwiek robi pretensje, że musi się nią zajmować? I jeszcze żąda tego samego dla siebie? Czy jak chory leży z kroplówką to jego partner skomle, że musi być pielęgniarzem? Jak Twój mąż ma grypę to jojczysz, że musisz ugotować rosół? I że nikt się Tobą nie zajmuje jak ten rosół gotujesz?

 

Co robić, gdy czujemy niechęć ze strony partnera? Być z takim, gdy go pogonić?

 

Jeśli Twój partner nie akceptuje nerwicy to aż strach pomyśleć co się stanie, gdy w wypadku stracisz nogę, albo wytną Ci jedno płuco. Wtedy też nie będzie chciał być “pielęgniarzem”? Ktoś, kto sam ataków paniki nie miał potrzebuje czasu, aby zrozumieć Ciebie i Twoje potrzeby. Ty również musisz rozumieć jego, ale na miłość boską to Ty jesteś chory, a nie Twój partner. Nie chodzi o to, że ktoś ma zrezygnować ze swojego życia, ale sposób w jaki postrzega Twoją chorobę jest kluczowy. Przecież można ze sobą rozmawiać i wspólnie rozwiązywać trapiące problemy. Jeśli partner ma ochotę wyjść, a Ty zostać w domu to przecież można to pogodzić. Można wspólnie się rozumieć i wspierać. Jeśli jednak Twój partner nie akceptuje nerwicy i kieruje się zasadami podobnymi do tych z komentarza to na prawdę warto przemyśleć czy chcesz budować z nim przyszłość. To nie jest normalne.

 

Kochany panikowiczu. Pragnę, aby to dla Ciebie było jasne – postępowanie i uwagi podobne do tych z komentarza nie są normalne. I to nie z Tobą jest coś nie halo. Jeśli partner nie akceptuje nerwicy to z nim jest coś nie w porządku. Ty jesteś chory. A zadaniem Twojego partnera jest wspieranie Ciebie, a nie kopanie w tyłek na zasadzie radź sobie sam, bo nie będę Twoim pielęgniarzem. Tak masz siłę w sobie. I tak możesz ją wykorzystać. Ale zadaniem Twojego partnera jest pomóc Ci do niej dotrzeć.

 

 

 

Najbardziej aktywnych czytelników zapamiętuję i nagradzam! Jak być aktywnym czytelnikiem?

Zostaw komentarz, udostępnij artykuł, dołącz do mnie na Instagramie, YouTube, Facebooku i koniecznie zapisz się na newsletter!

Newsletter

Bądź na bieżąco! Otrzymuj zniżki, zgarniaj gratisy i wygrywaj nagrody.

Co myślisz o tym wpisie?

Udostępnij

Zajrzyj do sklepu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

53 odpowiedzi

  1. Nie wiem jak brzmi komentarz ale pewnie mnie by bardzo nie zdziwił. Niestety od byłych partnerów wiele słyszałam i byli zdolni do wszystkiego. Dlatego jeśli ktoś ma nerwicę i ma przy boku faceta, męża, brata, ojca który naprawdę rozumie i akceptuje to niech zacznie go szanować. To się często nie zdarza, a szkoda.

  2. Kochana Sabi !
    Ten wpis jest jednoczesnie genialny i przerazajacy 🙁
    Jak go czytalam , lzy cisnely mi sie do oczu i sciskalo mnie w gardle ,
    a to dlatego , ze ja to przezylam ! !!!
    Po latach malzenstwa , maz stwierdzil , za ma dosc chorej i fanaberycznej zony ! Moja kolezanka glaskala go po glowie i przytakiwala ,, tak , masz racje , ona sobie to wszystko wymysla ,niech sie do roboty wezmie ! Nadmienie , ze w tym czasie bylam aktywna zawodowo i taki potworny atak nerwicy dostalam wlasnie w pracy , przy klientce – to bylo straszne , poczym niedawalam sobie kompletnie z tym rady , bo to znowy wrocilo , ze wyladowalam w szpitalu .
    Wciaz tylko ona , ona i ona a gdzie w tym wszystkim ty?!,, tak mu mowila :(Taka mialam kolezanke 🙁
    No ale to bylo 🙂 i teraz z uplywem czasu jestem szczesliwa , ze go przy mnie nie ma , przez te wszystkie lata walki i pracy nad nerwica
    dowiedzialam sie , ze jedna z glownych przyczyn pojawienia sie u mnie tego chorobska bylo brak poczucia bezpieczenstwa na wszystkich plaszczyznach ze strony meza , bardzo duzo czasu musialo uplynac zabym mogla do tego dojsc.
    Teraz jestem w zupelnie innym zwiazku , jednak doswiadczenia z przeszlosci gdzies tam caly czas sa i jest we mnie strach , ze obecny partner tez sobie pojdzie i stad te emocje , ktore pojawily sie podczas czytania tego wpisu .
    Podrawiam wszystkich panikowiczow 🙂

    1. Fajnie, że odkryłaś tą wiadomość 🙂 Teraz możesz zbudować swoją własną fortecę!

  3. Ciężki temat, ehhh….Sabino, prawda jest niestety taka, że nerwica nie jest postrzegana w społeczeństwie jako poważna choroba, a raczej jako fanaberia. Ileż to razy słyszałem, że mam “wziąć się w garść”, “być mężczyzną” czy tym podobne. Ileż to razy żona całkowicie mnie ignorowała jak zaczynałem wspominać o moich objawach, upominała, żebym zaczął też dostrzegać innych, a nie tylko siebie itp. Myślę, że generalnie gorzej mają jednak faceci. Kobieta ma prawo być słaba, nikt jej z tego powodu nie napiętnuje, natomiast mężczyzna MUSI BYĆ SILNY i radzić sobie z takimi pierdołami jak ataki paniki. Ja ze strony żony odczuwam żal z tego powodu, że od dwóch lat nasze życie kręci się wokół mojej nerwicy (co nie do końca jest prawdą, bo mimo kosmicznych objawów staram się wypełniać swoje obowiązki ojca i męża), wiecznie chodzi smutna, unika rozmów (“bo z Tobą można gadać tylko o Tobie”), wywołuje wyrzuty sumienia (“inna kobieta pewnie już by Cię zostawiła”), co tym bardziej pogłębia mój kiepski stan. Rozumiem ją, wiem, że z partnerem w takim stanie jak ja życie musi być okropne. Nigdy nie domagałem się szczególnego traktowania, a jedynie wysłuchania i zrozumienia. Od rodziców dostaję “zalecenia” typu “zaparz sobie melisskę i Ci przejdzie”. Radzę sobie z tym sam, nic innego mi nie pozostało. Podejrzewam, że ma tak większość z nas.

    1. Piotr , tak naprawdę każdy jest z ta chorobą sam. Ja mam wspaniałego męża , który tez nie rozumiał bo ma silna osobowość ale z biegiem czasu zrozumial i pomaga jak może – najbardziej mentalnie , poprostu wspiera i wysłuchuje moje żale ? trzymaj się i nie daj się ! W tym okresie czasu bądź dla siebie najwazniejszy i masz racje – w tym aspekcie faceci maja gorzej … chociaż nie maja pms a ??

    2. PIOTR moja mama też tak mówi o melisce, a ja wczoraj się śmiałam, że jakbym poszła zrobić badanie moczu to byłaby w nim melisa :). Tyle ile ja jej piję to oj. Na szczęście po prostu lubię jej smak. Ale chyba zaczęłam usprawiedliwiać ludzi którzy tego nie rozumieją bo niby jak mają Nas rozumieć skoro nie mają o tym pojęcia. Choć z drugiej strony ja jestem szczupła, a często od ludzi otyłych słyszałam, że od nikogo nie dostali tyle zrozumienia co ode mnie. Może to jednak kwestia Naszych chęci.

    3. Piotr myślę że kobieta z nerwicą też nie ma łatwiej bo pamiętaj że na niej ciąży bardzo wiele obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci i prowadzeniem domu. Zaraz łatwo jej przypiąć etykietę co z Ciebie za matka …Dzieci muszą mieć uprane uprasowane iść z odrobionymi lekcjami do szkoły (te mniejsze), codziennie czysty mundurek do tego, muszą zjeść ciepły obiad musza mieć kanapki do szkoły muszą, chcą iść na zajęcia dodatkowe czy na urodziny do przyjaciół- trzeba iść kupić prezent i zaprowadzić przyprowadzić, muszą mieć strój na przedstawienie w szkole, a to mamo zgubiłam gumke a to zgubiłam temerówke a to zeszyt się skończył a to dziura w rajstopach trzeba nowe i tak na okrągło -to wszystko jest w ogromnej części na głowie kobiety- facet jak wróci styrany do domu po robocie to już dzieci wykąpane są po przecież wieczór- dobrze że chociaz na to wszystko zarobi- należy mu się ciepły obiad. Owszem jak mogą to pomogą czasem w czymś ale to i tak kropla w morzu. Dzieci nie obchodzi nerwica one muszą zjeść i się ubrać. Koniec kropka. To jest ogromna presja i odpowiedzialność. Na samą myśl o tym że je zawiedziesz robi się słabo. Życie pędzi i ok Ty możesz zwolnić jak masz tylko siebie ale Twoje dzieci nie poczekają nie zwolnia nie przestaną jeść i nie przestaną chodzić do szkoły- musisz je zaprowadzić i odebrać. Dlatego wiele razy miałam żal do męża za mocne słowa właśnie ogarnij się jesteś matką dzieci Cię potrzebują- nigdy nie głaskał po głowie nigdy nie rozumiał jak można się załamywać i nigdy nie dawał na to zgody- wiele razy płakałam. Ale teraz patrzę na to innaczej – jakby głaskał, robił wszystko za mnie to ja bym się nie podniosła z łóżka i trwała tak w beznadziei. A on wychodził rano do pracy i mówił wstawaj- i szykuj dzieci bo sie spóżnicie. I musiałam wstać i zrobić swoje. Nie wiem czy wyszło by mi na dobre gdybym nie musiała wstać bo mąż by zawióżł i odebrał dzieci i potem je nakarmił. Po co- żle się czuje to mam prawo leżeć należy mi się pomoc i mam super męża który pomaga i rozumie- do czego to prowadzi- obawiam się że tylko do tego że nie maż silnego bodźca aby się podnieść i walczyć jeśli nie dla siebie to dla dzieci. Wstawałam wściekła obolała z walącym sercem przerażona i myślałam ok nie martwi się o mnie nie pomaga to pieprzne w kalendarz i będzie miał za swoje- i ci jakoś nie pieprznęłam ale przekonałam się o tym bo wstałam i zauważyłam że jest możliwe aby zrobić to co się wydaje niemożliwe. Nie zrozumcie mnie żle nie odnoszę się do komentarza bo nie mam dostępu i go nie czytałam tylko spójrzmy wszyscy też odrobinę z tej perspektywy że może za łatwo sie poddajemy za bardzo oczekujemy tej pomocy zamiast walczyć samemu. Ja ryczałam jak bóbr i czułam się niezrozumiana i osamotniona ale mam cień podejrzenia że taka postawa mojego męża zmusiła mnie to roboty. Innaczej latami jeszcze tkwiłabym lub wracała wiecznie do punktu wyjścia a tak czuję że jestem jednak bliżej powierzchni. I wiem wiem że każdy jest inny ktoś mógłby się załamać i przestać walczyć ale pomoc polega w naszym przypadku na motywowaniu do walki a nie na wyręczaniu i wiecznym głaskaniu po głowie- ,,jestes zmęczony żle się czujesz to się połóż i nie rób nic ja pomogę- nie sory ale to nie tędy droga. Nie oznacza to też że toleruję jakieś chamskie przytyki lub obelgi – kilka razy ostro się wyraziłam że sobię nie życze i żeby m,i to było ostatni raz- ok nie zrobisz za mnie to sie goń ale nie komentuj że taka czy nie taka- to ustaliłam jasno i wymagam szacunku. Generalnie wspomnę jeszcze o jednam- ten kto zapoznał się z fachowym podejściem do pomocy alkoholikom wie że niańczenie go, rozbieranie i mycie jak pada zarzygany na podłogę, dawanie pieniędzy na jedzenie czy czynsz bo biedaczek przechlał wszystko i nie ma co żreć to nie jest żadna pomoc tylko pomoc w tym żeby w najlepsze pił sobie dalej. Prawdziwa pomoc polega na tym że się go zostawia bez pomocy i jak dotknie dna i poczuje że nie chce tak dalej żyć i wie że moze liczyć tylko na siebie bo nikt go już nie niańczy to jest szansa że coś z tym zrobi- to nie jest mój wymysł tylko wszelkie poradniki i poradnie dla rodzin tak głoszą. Ale rawie nikt tak nie postępuje z członkiem swojej rodziny bo to się wydaje takie brutalne i niehumanitarne- psu się da bezdomnemu a co dopiero swojemu…i tak trwają te pijaki w tej swojej chorobie. Wiem bardzo trudny temat przeżyłam na własnej skórze wiem o czym mówię- przez niańczenie mojego ojca przez matkę potem reszte rodziny zmarnowali mi dzieciństwo. Ja w dorosłym życiu powiedziałam nie- mogę być uznana za złą córkę trudno ale odciełam się całkowicie, (mama zmarła- może ten stres całego życia). I okazuje się że ojciec wreszcie się poraz pierwszy po tylu latach ma 60 zaczął interesować zarabianiem na czynsz żeby go nie wywalili z mieszkania bo nikt mu już nie ma siły i ochoty płacić. Wiem że to inna choroba wiem że my nie robimy naszym bliskim tyle zła co alkoholicy ale ja jestem zdania żeby nie liczyć na bliskich, nie uwieszać się na nich nie wpędzać ich też w poczucie braku bezpieczeństwa- oni też je tracą widząć że nie mogą na nas liczyć postawmy się też trochę na ich miejscu- oczekujmy szacunku nie pozwalajmy na obrażanie nas nie jesteśmy ofermami i nieudacznikami- ale pokażmy też że walczymy i dajemy z siebie wszystko-jak będą to widzieć to na pewno będą nas w tym mądrze wspierać. Ludzie są tylko ludżmi nie każdy ma siłę być z kimś kto nie podnosi się z łóżka bo ma zły dzień- mój mąż mowi mi zawsze tak a co by było jak ja bym usiadł i powiedział że jestem tym wszystkim zmęczony i nie idę od dziś do pracy- nie obchodzi mnie co dasz dzieciom jeść- czy ja nie mogę się załamać co byś na to powiedziała. Sabi czy nie to że zostałaś całkiem sama boo chłopak Cię zostawił i zginęłabyś z głodu w tej Anglii gdybyś się nie zmusiła do wyjścia po jedzenie- czy to nie przyspieszyło podjęcia decyzji że musisz walczyć o siebie bo nie masz na kogo liczyć. Czy Twoja choroba nie trwałaby dłużej gdyby on zarabiał na Ciebie i pozwalałby Ci siedzieć w domu w łóżku jak długo potrzebujesz? Paradoksalnie zrobił Ci przysługę bi ta złość i poczucie że masz tylko siebie dało Ci kopa do walki. Mój mąż mówi że zawsze będzie przy mnie bo mnie kocha ale niańczyć mnie nie będzie. I mi taka miłość właśnie odpowiada

      1. Nigdy żaden facet na mnie nie zarabiał. A James mógł mi pomóc choćby w dotarciu do lekarza czy zrobieniu herbaty. Nie musiał mnie niańczyć. Ale mógł chociaż zrobić kanapkę. Jak ktoś ma grypę to też mu trzeba pomóc leki kupić, zawieźć do lekarza czy choćby przytulić. Nie niańczyć. Po prostu po ludzku wspierać.

        1. Sabi masz 100 procent racji pomoc w tym żeby się podnieść i stanąć na nogi, iść do lekarza zrobić herbatę i to o czym mówisz to zdecydowanie tak- na tym polega związek i musimy się wspierać inaczej to nie ma sensu. Zresztą facet nie miał klasy i tyle. Zachował się jak palant i tu nie ma żadnych wątpliwośći- Ale nie wiem jak reszta ale przynajmniej ja złapałam się osobiście na tym że mąż przez jakiś czas mi dużo pomagał i ja nie zrobiłam w tym czasie nic produktywnego po prostu pławiłam się w tej swojej beznadziei- ale kiedy powiedział dość- zrzuciłaś na mnie za dużo jestem przytłoczony to miałam ogromny żal że nie rozumie i nie pomaga. Musiałam zebrać wszystkie siły jakie miałam żeby ,,wrócić” do życia. Teraz uważam że jak długo by nie powiedział stop tak długo ja bym się nie zmobilizowała. Tylko o to mi chodzi żebyśmy nie wpadali w taką pułapkę i mówie na swoim przykładzie- wiem ze każdy jest inny ale warto się nad tym w tym kontekście zastanowić. Mąż mnie przestał wyręczać w zaprowadzaniu i odbieraniu dzieci itp nie pozwala pławić się w dołach mówi wstawaj do roboty, ale herbatę zawsze rono na rozpęd zrobi i jak chora czy żle się czuje to do lekarza zawiezie i do apteki pójdzie. Chodzi mi tylko i wyłącznie żebyśmy nie popadli w nawyk i nie dawali sobie przyzwolenia na to żeby sobie zbyt szybko odpuszczać. Też miałam takie dni że nie byłam się w stanie podnieść z łóżka i bałam się że się przewrócę na równej drodze idąc po dzieci i prosiłam męża żeby się zwolnił i pomógł- mówił Myszko naprawdę nie mogę dasz sobie radę i co no poszłam i dałam. Rok czasu tak chodziłam z zawrotami- pewnego dnia przeszły. Trzeba szczerze rozmawiać z partnerami. Facet z klasą powie wsań i walcz bo ja już też jestem zmęczony i też mnie to przytłacza nie pomogę Ci we wszystkim bo sam nie daje rady ze swoimi obowiązkami- i tu jest ta różnica między wstań ofermo i nieudaczniku i weż się w garść bo Cię zostawię w końcu. Nie obrażajmy się za słowa prawdy typu jak miałaś lepszy dzień lepiej się czułaś to jednak mogłaś zrobić to czy tamto a Ci się nie chciało…Bądżmy uczciwi w stosunku do siebie i do partera nie nadwyrężajmy bez absolutnej konieczności jego wytrzymałości ale oczekujmy szacunku nawet jeśli nie rozumie tego wszystkiego bo ma prawo to nie pozwalajmy się poniżać nigdy.

          1. Komentarz zamieszczony na blogu nie mówi o rozsądku i wzajemnym zrozumieniu. Tylko o byciu pielęgniarzem, kręceniu się wokół choroby, ja mam swoje życie i radź sobie sam. I o tym, że człowiek zmagający się z nerwicą to egoista. Bo wymaga wsparcia i opieki.

          1. Ja mimo, że mam nerwicę to jestem najmniej egoistyczną osobą jaką znam :). To jest bardzo dziwne:)

      2. Monia, generalnie w dużej mierze się z Tobą zgadzam, niańczenie i użalanie się nad nerwicowcem może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Chodzi mi bardziej o wywoływanie poczucia winy – sama wiesz, że to nie jest kwestia “wzięcia się w garść” tylko nieco dłuższej pracy nad sobą. Każdy z nas na swój sposób walczy, “bierze się w garść”, ale to nie znaczy, że nerwica zniknie w ciągu kilku dni – potrzeba dokonać wielu zmian w życiu, w swoim zachowaniu i podejściu, by się od niej uwolnić, miesięcy ciężkiej pracy każdego dnia, ogromnej nadziei, że się uda. Jeśli od bliskiej Ci osoby słyszysz, że “inna kobieta już dawno by Cię zostawiła” to oprócz nerwicy musisz zmagać się z myślą, że marnujesz komuś życie – dochodzi Ci kolejny problem.
        Druga sprawa – co to znaczy, że facet “pomaga”? Masz mieć partnera, a nie pomocnika – on też mieszka w tym domu, też ma dzieci, też je, korzysta z toalety. Dlaczego wszystko ma być na Twojej znerwicowanej główce? 🙂

  4. Bo to, że serce kocha nie oznacza, że rozum wszystko akceptuje. Teraz chyba tak do tego podchodzę.

    1. O tak też Proszę o taki wpis jaki Prosi MAGDALENA B. I jeszcze nerwica, a lato i gorące dni 🙂

      1. Dziewczynki macie może swoje sprawdzone przepisy na przetwory z truskawek na zimę ?;). Najlepiej szybkie i łatwe ;).Ja najczęściej mrożę ale w tym roku pomyślałam, że może coś w słoikach zrobić. Wielkie Dziękuję i mam nadzieję, że Sabi nie będzie zła, że na blogu pytam się o coś takiego. Wiem, że w necie jest tego dużo ale kilka razy już z takich przepisów skorzystam i średnio to wyszło.

    2. A ja o zawrotach głowy poproszę. Mam taka sytuacje w pracy, że jestem ewidentnie wykorzystywana i pomiatana przez jedna z przełożonych.Jest to tak ewidentne, że zaczęły do mnie przychodzić koleżanki, żebym poszła z ta sytuacja wyżej.I zgodnie z radami terapeutki robiłam cały tydzień wizualizacje rozpisywałam sobie scenariusze co powiem, odtwarzałam ta scenkę przed lustrem itp.I mówię ok idę dziś. I dostałam takich zawrotów głowy, że doszłam ale do kibelka i tam 5 min kucając czekałam aż mi przejdzie. Kurcze, a było już tak dobrze, ja nie ogarniam tej choroby. Czemu każde stresowe wydarzenie powoduje, że spadam w dół mimo że wcześniej coś tam sobie już wypracowałam .

      1. Weronika, to ewidentna oznaka, że warto popracować nad podejściem do stresu. Spójrz na to z innej strony: Jakaś obca baba wpływa na Twoje życie tak bardzo, że rujnuje Twoje zdrowie. Odbierz jej tą moc! Co to za szefowa? Czy informowałaś ją o tym, że jej podejście jest nieodpowiednie? Co takiego robi w Twoim kierunku? Jak przejawia się “wykorzystywanie?”Czy trzeba iść od razu wyżej? Żadna firma nie chce słynąć z mobbingu – warto również przejść się do prawnika, albo przeczytać o prawach i obowiązkach pracodawcy i pracownika.

      2. Ja pracuje w zwykłej montowni ,jakis czas temu zostałam w nagrode przeżucona na inna linie .Trafiłam do ludzi którzy sie już znaja ,maja kontakty itp .Od początku byłam przez przełożoną traktowana jak intruz ,przeżucana z lini na linie ze stanowisko na stanowisko (mimo ze pozostałe panie sa nietykalne i robia tam gdzie chcą) .Wszyscy dostaja urlopy ja musze brać na żadanie .Na nadgodziny pierw zapisuje swoje psiapsiółki a jak one sie niezgodza to przychodzi do mnie z poleceniem przyjścia .Uważam iż jestem dobrym pracownikiem bo mimo kosmicznych objawów wykonuje dobrze swoje obowiazki .Czasem tak sie zle czuje ze ledwo stoje ale stoje.Ale jestem słaba psychicznie i nieumiem sie odezwać i w pracy ludzie to wykorzystuja.A ze stresem nieradze sobie kompletnie .Przyćmiłam troche objawy bieganiem i lekami ,stresujace sytuacje sie nałożyły ,nie mam siły biegać i znowu mnie nerwica zawładneła moim życiem .Myśle że ona rządzi nim cały czas ,tylko ze czasem jest znosniej .Ja już niewiem od czego zacząć,i jak wytrwać w konsekwencji .Bo ja mam zapał na kilka dni a pużniej on niknie .

        1. Chyba musze pomyśleć nad konsultacjami online .Może to nakreśli mi droge do wyzdrowienia.Ponawiam moje pytanko czy wy w stresie też tak się pocicie .Bo mi ostatnio twarz spływa potem ,do tego stopnia że kapie mi na bluzke .I niewiem czy to nerwica czy może hormony szaleja (hasimoto ).Bardzo mnie to dołuje ,bo ludzie dziwnie na to reagują ;(

        2. Dobrze powiedziane , przyćmić objawy bieganiem ?w punkt ! Tak naprawdę trzeba nad sobą codziennie pracować – zmieniać zachowanie i nastawienie do świata i pokochać siebie – a to czasem dluuuuga droga jest .

        3. Weronika może jakieś książki o stresie pomogą może kurs asertywności itp . Trzeba działać !

          1. No właśnie ja chyba nigdy nieakceptowałam siebie ,zawsze był ktoś madrzejszy ,zgrabniejszy ,fajniejszy .Zawsze byłam w cieniu kogoś.Dlatego moje problemy zaczeły się już w liceum i stopniowo narastały .Od bólu głowy na klasówce czasem do epizodów paniki które mam dziś praktycznie każdego dnia .A jak sie bardzo nakręce to chodze jak pijana miesiąc ,dwa .Życie stało sie dla mnie powoli koszmarem .Nieradze sobie w relacjach rodzinnych ,koleżeńskich ,partnerskich,praca jest dla mnie najwiekszym koszmarem.I zła jestem na siebie że 5 lat faszerowania sie chemia,rok terapi i kilka miesięcy z niepanikuj a ja znowu spadłam na samo dno .Czytam komentarze że tylu osobą jest lepiej ,i jestem wściekła na siebie bo mi jest coraz gorzej i trudniej .Jestem wściekła że tego nierozumiem i nieumiem zmienić.i boje sie że 20 lat z nerwicą zrobiło w moim mózgu zmiany których niecofne .

          2. Niom…Zmiany do motywacji, działania, dostrzegania siebie i swoich potrzeb..Całe szczęście, że nie da się ich cofnąć (przykład komentarza neutralizującego negatywne myślenie).

          3. Sabi ja jestem w takim stanie ze nawet niekumam komentarza.W pracy przezylam juz z 3 zawały ja niemam już siły 🙁

          4. Weronika nie jest łatwo to fakt… ja tez spadam na dno ale z każdym kolejnym troszkę łatwiej się podnoszę ? zobaczysz będzie lepiej , biegaj pływaj chodź na długie spacery No i odpuść sobie troszkę

          5. Bardzo się zapętliłam.Ostatnio tak sie czułam jak odstawiłam po 2 latach tabletki i miałam po ich odstawieniu czuć sie jak młody bóg a nerwica wruciła z zdwojona siła .Boje się najbardziej że dopadnie mnie to w pracy ,taki stan że tam padne i mnie wywiozą .I wszyscy się dowiedzą.Przebiegłam dziś 13 km .I lęk odpuścił w trakcie biegu i godzine po nim .a zawsze bieganie pomagało na dłużej .Wiem moge iść na l4 ,po jakieś niezawodne tabletki .Ale niechce sie pakować w nowe tabletki .zwłaszcza że już jednych niemogę odstawić.Wiem że przynudzam ,ale tylko tu mogę sie wyżalić.Maggie dzieki za wsparcie i dobre rady .

          6. Wera, bieganie raz na kilka dni pomoże na krótko. Staraj się biegać co dziennie to wtedy efekty będą na stałe. Mam wrażenie, że całe Twoje życie kręci się wokół Twojej szefowej… Nikt nie ma prawa na Ciebie krzyczeć! Krzyczenie to forma mobbingu. Ja na Twoim miejscu skorzystałabym z porady prawnej i wyedukowała w kwestii praw i obowiązków pracownika i pracodawcy. Mobbing to poważna sprawa i trzeba takie nadużycia gdzieś zgłosić. A Twoja szefowa może mieć poważne kłopoty z tego powodu. Twoje życie to Twoje życie. To Ty decydujesz czy masz się przejmować jakąś szaloną kobietą, która nie potrafi zarządzać i pomyliła stanowiska. Moc słów Twojej szefowej zaczyna nabierać mocy dopiero jak TY na to pozwolisz i zaczynasz się nimi przejmować. Trzymaj się dzielnie!

          7. Wiem też że najlepiej działać i przeczekać ale jestem już taka zmęczona ,to tyle już trwa że dowalam sobie bo czuje się wściekła sama na sieboe .ża nie rozumiem i nie umiem tego zmienić .Że zamiast lepiej jest znowu gorzej .

          8. Że kolejna bezsenna noc przedemna bo mimo upałów nerwica mną telepie tak że pod 3 kocami leże .Dziś miała miejsce z.taka sytuacja że przełożona na mnie nakrzyczała .I chyba to mnie tak doszczętnie zdruzgotało że na myśl o pracy nastepnego dnia się trzęsę .Tak mało jest przyjaznych ludzi .

          9. No mam takie fałszywe przekonania że nieporadze sobie w żadnej innej pracy .I tak praca jest dla mnie ważnym aspektem życia bo spędzam w niej dużo czasu.Ibjak jest w niej żle to oddzialuje na mnie żle. A Niestety zakłady pracy tak wyglądaja ,nieszanuje sie pracownika .Praca w 35 stopniach ,stojąca,normy takie że niema czasu iść do kibelka ,niema czasu sie napić.I ciagłe upominanie o wszystko ,i krzyk ,i głupie docinki.I ciagłe straszenie zabraniem premi itp.Ale dziś sie postawiłam .Wykrzyczałam do przełożonej co o tym wszystkim myśle .Bardzo dużo nerwów mnie to kosztowało ale jestem z siebie dumna . ze sie odezwalam 🙂 Staram się biegać codziennie od tygodnia.Narazie efekty marne.ale zobaczymy ,kilometraz jest rozny czasem 14 km a czasem tylko 4 🙂

  5. A dlaczego są nawroty nerwicy? Przez 10 miesiecy było wszytsko w porzadku. Dzisiaj rano wstalam i poczułam sie jak przy pierwszym ataku. Ale nie dalam sie omotac. Zachowalam zimna krew. Czy to znaczy, ze cos jeszcze musze zmienić?

  6. Sabinko, miałam już przyjemność mieć kontakt z Tobą na Skype’ie w zeszłym roku. Niestety brak mi konsekwencji i w tym momencie czuję się gorzej, aniżeli w zeszłym roku. Brałam przez kilka dni hormony (przygotowujące do ciąży) i od 3 tabletki zaczęły się problemy. Do tej pory ataki były lekkie a w sumie to było tylko napięcie przed atakiem raz na jakiś czas. Teraz trzyma mnie cały czas lęk i są momenty kiedy narasta do poziomu paniki.
    Jako, że Ty wiele przeżyłaś jesteś w stanie napisać mi czy zdarzało Ci się drętwienie jednostronne tyłu głowy, albo łaskotanie w koniec nosa, tak jakby mrowienie? Przedwczoraj wróciłam ze szpitala gdzie trafiłam z drętwieniami prawej, tylnej części głowy oraz z nierównymi źrenicami (anizokorią). Miała wszystkie możliwe badania: TK, MRI, Dopplera tętnic szyjnych, RTG kręgosłupa szyjnego oraz klatki piersiowej, badania krwi. Wszystko wyszło w porządku, jedynie w szyi zniesiona lordoza ale to mam już od dosyć dawna.
    Dodam, że drugi miesiąc przygotowania do ciąży (inseminacja) i drugi raz nici. Poza tym, za chwilę mam mieć rozmowę z szefem o odejściu. Dostałam nową pracę, pracę wymarzoną na dużo lepszych warunkach, jednakże wymagającą wyjazdów poza miejsce zamieszkania. Jest to dla mnie obawa ze względu na ataki paniki. Od wczoraj, odkąd wyszłam ze szpitala (poza strefę komfortu), czuję bardzo mocny niepokój ale także zaczęło się łaskotanie czubka nosa, lekkie mrowienie, czasami przenosi się to na czoło, na policzki w pobliżu nosa, na wargi a nawet na ucho. Powiedz mi czy spotkałaś się z podobnym “mrowieniem”, przeczulicą. Dodam jeszcze, że jak spałam, leżałam (tej nocy) nie czułam takich objawów, nawet w trakcie przebudzenia. Jak wstałam to się zaczęło.
    I jeśli możesz napisz mi czy 2 dni po wyjściu ze szpitala (gdzie nic nie stwierdzili) mogę się wybrać biegać. Z góry dziękuję za odpowiedź i przepraszam za przydługi post.

    1. AniaK, łap tu https://niepanikuj.pl/2017/05/12/6-najgorszych-objawow-leku-i-jak-sobie-z-nimi-poradzic/ Odrętwienia to oznaka hiperwentylacji – Gdy jesteś w stresie, lęku oddech staje się szybszy i głębszy – masz wrażenie jakby brakowało Ci powietrza. To często powoduje dodatkowe, świadome przyspieszenie oddychania, i dalszy wzrost objawów nerwicowych, gdyż tlen nie jest zużywany przez mięśnie w realnym wysiłku, dochodzi do jego zwiększonej koncentracji we krwi, skutkującego zawrotami głowy, drżeniem mięśni i odrętwieniami. Wystarczy spalić adrenalinę, a wszystko przejdzie jak ręką odjął. Jeśli lekarze nie stwierdzili żadnych innych przyczyn odrętwień to można śmiało iść biegać. Ale pamiętaj jak biegać (mówiłyśmy o tym na konsultacji) – daj znać czy pomoże. No i trzymam kciuki za przyszłą mamę 🙂

      1. Dzięki Sabinko,

        drętwienia ustały. Dzisiaj gniecie mnie w lewej stronie klatki piersiowej. Ale kupa stresu – szpital i zmiana pracy po 14 latach to dla panikarza jest sporo. Pozdrawiam Cię ciepło.

        1. O matko! No to żeś tych wyzwań nałapała jak na jeden raz 🙂 Ps. Zawsze będzie coś gniotło i drętwiało – wszystko z nadmiaru adrenaliny. Dużo sportu i przejdzie.

          1. Mnie też non stop coś gniecie cos styka coś pyka :/. Sabi kiedyś pisałaś, że brałaś złocien maruna ( a może to Twoja mama hmmm). Mogę wiedzieć ile czasu go brałaś albo ewentualnie Twoja mama ?. Dzięki ;). Ostatnio czytałam, że po dłuższym czasie minimalizuje bóle głowy.

  7. Jak ktoś mówi mam swoje życie a Ty mi je marnujesz to niestety nie dorósł do związku a na pewno nie do małżeństwa. Od momentu kiedy przysięgasz nieważne czy także przed Bogiem czy przysięgamy sobie na wzajem to nie ma mam swoje życie tylko mamy nasze wspólne życie. Nieważne czy nerwica czy inna choroba a w raku czy po wypadku co też by było mam swoje życie a Ty mnie ograniczasz. Ale niestety nie ma co się przejmować że akurat nerwica tu jest powodem konfliktu powodem jest niedojrzałość ludzi po prostu a choroba to tylko obnaża nieważne czy nerwica czy każda inna. To bardzo Trudne bo jak odkrywamy ze partner okazuje się w obliczu problemów taki a nie inny i jeszcze mamy dzieci to ciężka sytuacja. Piotr mój mąż też często mówi że ograniczam życie naszej rodziny szczególnie dzieci bo one chcą polecieć samolotem a ja za Chiny Ludowe nie wsiądę- próbuje mnie motywować jak umie niestety nieudolnie bo wpędza mnie to czasem w doła- wie że dla dzieci stanę na rzęsach ale czasem rzęsy okazują się za słabę i jest mi przykro że stać nas na wakacje wszędzie a spędzamy je na działce albo nad Bałtykiem płacąc krocie za siedzenie w polarach- no daje mi to odczuć że wolałby coś innego nawet jeśli to znosi, nie obraża mnie, i stara się delikatnie o tym mówić to nawet jeśli by nic nie powiedział to człowiek sam czuje i wie swoje. Tak jak ktoś tu powiedział najlepszy parter i tak nie zagoi tego bólu i żalu jaki człowiek czuje z powodu swoich niedociągnięć. Masz rację że mąż powinien pomagać ale mój akurat bardzo dużo pracuje i nie ma go praktycznie w domu- co najmniej dwa razy w tygodniu wstaje o 4 nad ranem i jedzie na drugi koniec Polski, wracając padnięty potrafi jeszcze usiąść z dzieckiem o 22 angielski zrobić choć widzę że ledwo na oczy patrzy. Uczciwie zasuwa. Gdybym miała kanapowca który pracuje standardowe 8 godzin to uwierz mi że wyćwiczyłabym dziada w myciu kibelka. Mój mąż nawet nie piśnie żebym mu koszule wyprasowała tylko wstaje o tej 4 i jeszcze liże sam tą koszulę bo wie że ja padnięta jestem też i urobiona z tymi dziećmi. Kanapki też sam sobie do pracy robi. Nie jest łatwo oboje mamy dużo na głowie nikt nie leży z pilotem na kanapie nigdy. Jak chcemy film od wielkiego dzwonu obejrzeć wieczorem to zawsze usypiamy ze zmęczenia i po 10 razy puszczamy od nowa. Chyba ten świat jakoś pędzi za bardzo w dużych miastach ludzie chodzą jak zombie wszyscy bo widzę co sie dzieje dziś koleżankę spotkałam to mówi że poszła z pracy na wagary bo nie daje już rady musi odpocząć. No ale każdy się trzyma tej harówy bo o pracę nie jest łatwo. Wiem że to droga w złym kierunku mam możliwość jeszcze pomyśleć co chcę teraz w życiu robić żeby jakoś złapać tą równowagę- też pracowałam po 12 godzin jak dzieci jeszcze nie miałam plus każda sobota- nie chcę do tego wracać ale nie mam pomysłu w dalszym ciągu na nic innego- po 10 latach nic innego nie potrafię a tego już nie lubię bo mi zbrzydło. No nie jest to wszystko proste – teraz puszczę sobie muzyczkę w radiu i do roboty bo zaraz głodna dzieciarnia wraca…

    1. Najlepszy partner nie zagoi tego bólu hmmm no właśnie Sabi jak to jest u Ciebie pamietasz jeszcze ten ból czy z czasem mózg to po prostu wymazał ?

  8. Aniak też mam anizizorię i drętwienie na czubku głowy- też nic nie stwietdzili na tk. A okulista mi powiedział że robią szum z tymi nierównymi żrenicami a jak on żyje nikomu z tymi nierównymi żrenicami jeszcze nic nie wyszło więc chyba luz a tą głową też juz się nie przejmuje- nerwy i tyle

  9. Dla mnie najgorsze są te wzloty i upadki kiedy już mam świetny dzień tydzień i nagle bach niepokój strach serce i zalamka ze juz myślałam że to jest za mną. Mój partner jaki by nie był przytula gdy płacze i korzysta kiedy mam dobry dzień jeżeli chodzi o nerwice to super to znosi. Ale ciągle mam poczucie ze mam za dużo czasu na rozmyślania co powoduje ogromny stres wewnątrz mnie i wiem to ale nie potrafię tego zmienić. Łapie się na tym ze nie potrafię rozmawiać z ludźmi bo cała moja uwagę skupiam na tym jak bije mi serce ale ze mam gole w gardle. Takie życie na prawdę jest trudne..

    1. NATALIA mam podobnie. Te wzloty i upadki są dołujące. Ostatnio zauważyłam, że mam mniej motywacji gdy zaliczam kolejny upadek. Mam wrażenie, że to niekończąca się gra mojego umysłu. Czasami odpuszczam tak na maksa bo czuję, że moja głowa od nadmiaru myśli eksploduje. Do tego gdy mam takie dni drobne rzeczy doprowadzają mnie do szału np.dzisiaj mój obiadek podczas wyciągania z lodówki wylądował na podłodze ;).

      1. NATALIA mam podobnie. Te wzloty i upadki są dołujące. Ostatnio zauważyłam, że mam mniej motywacji gdy zaliczam kolejny upadek. Mam wrażenie, że to niekończąca się gra mojego umysłu. Czasami odpuszczam tak na maksa bo czuję, że moja głowa od nadmiaru myśli eksploduje. Do tego gdy mam takie dni drobne rzeczy doprowadzają mnie do szału np.dzisiaj mój obiadek podczas wyciągania z lodówki wylądował na podłodze ;).

        1. Sabi nie myślałaś o tym by zorganizować tak po prostu jakieś spotkanie Nas nerwicowców ?. Ja nie ukrywam, że mam wielką ochotę spotkać się z kimś podobnym do mnie. Nie udało się nikogo takiego znaleźć w moich okolicach. Mimo, że jest Nas tutaj sporo to jednak wszyscy są z daleka. Piszę o tym bo naprawdę mam wrażenie, że takie spotkanie pozwoliłoby może spojrzeć na to wszystko z dystansem. Na pewno wzmocniło by Nas. Można pogadać o wszystkim i o niczym. Może nawiązały by się znajomości. Może to dziwne ale tak jak np.kobiety w ciąży czy mające dzieci czują się rozumiane przez kobiety, które też mają dzieci czy są w ciąży tak myślę, że u Nas było by podobnie. I nie chodzi mi o to by biadolić. Po prostu w grupie raźniej :)))

          1. Podpisuje sie pod ta propozycja 🙂
            Pozdrawiam wszystkich panikowiczow 🙂

          2. Ania a skąd Ty jesteś bo nie pamiętam czy gdzieś czytałam 🙂

  10. Kochana Sabi 🙂

    Trapi mnie jedna rzecz: jak dlugo utrzymuje sie uczucie zmeczenia i krecenie sie w glowie po ataku paniki? Czy to mozliwe zeby te objawy utrzymywaly sie do dzisiaj, a atak paniki mialam we wtorek?

    Pozdrawiam wszystkich serdecznie 🙂

    1. PAULA ja uczucie zmęczenia i zawroty głowy mam od początku nerwicy aż do dnia dzisiejszego czyli ponad 10 lat.

„Triki na ataki paniki”

Moja historia. Jak pokonałam nerwicę lękową?

O mnie

Podczas mojej przygody z nerwicą lękową inspirowałam się badaniami i wskazówkami z pism naukowych takich jak Science czy Nature oraz metodami treningowymi jednostek specjalnych. Nie brałam leków i nie korzystałam z terapii. Od 8 lat otaczam opieką mentorską swoich klientów i pomagam im rozwijać kompetencje niezbędne do walki z nerwicą lękową bez leków.

Newsletter

Informacja o Cookies

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zaakceptuj, by korzystać z serwisu.