Nerwica hipochondryczna. Jak przestałam wmawiać sobie choroby

StockSnap_W4D9PV5EIV-scaled

Nerwica hipochondryczna. To była ta część nerwicy, która sprawiała, że ciągle wmawiałam sobie jakieś choroby. Jak tylko zauważyłam najmniejsze odstępstwo od normy, jakąś nową sensację związaną z moim ciałem, to natychmiastowo zaczynałam koncentrować się na tym objawie. Byłam przekonana, że jest on zwiastunem jakiejś poważnej choroby.

 

CZYM JEST NERWICA HIPOCHONDRYCZNA

Czym jest nerwica hipochondryczna? Ta historia najlepiej odpowie na to pytanie. Pewnego dnia wracając z pracy spotkałam koleżankę. Przez kilka chwil rozmowa toczyła się o wszystkim i o niczym, gdy nagle temat zszedł na jej znajomą, która przez wiele lat walczyła ze stwardnieniem rozsianym i umarła. Zostawiła męża, psa i dwójkę dzieci.

Wiesz z taką chorobą bardzo ciężko się żyje… Ona często uskarżała się na mrowienie, drętwienie, kłucie. Miała zawroty głowy i ciągle chodziła zmęczona – powiedziała moja koleżanka.

W sekundę poczułam jak przeszywa mnie dreszcz. Zmęczenie, mrowienie, kłucie? To brzmi jak moje objawy! Odpaliłam Google i zaczęłam czytać o stwardnieniu rozsianym. Na pierwszej otworzonej stronie przeczytałam, że chorzy mają problemy z utrzymaniem równowagi, zaburzenia pamięci oraz problemy ze snem. Wypisz wymaluj moje objawy! Na pewno to mam!

Tak się wkręciłam, że zanim umówiłam wizytę u lekarza, zapisałam się na grupę wsparcia dla osób z SM. Na jednym z postów na grupie ktoś napisał, że stwardnienie rozsiane jest bardzo trudne do zdiagnozowania. To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że na sto procent jestem jednym z tych przypadków.

Idąc na wizytę do lekarza, miałam ze sobą notatnik w którym wypisałam wszystkie objawy świadczące o tym, że mam stwardnienie rozsiane, wraz z okresem czasowym ich występowania. Musielibyście zobaczyć minę tego lekarza, gdy wyciągnęłam notes i zaczęłam czytać…

W głowie kręciło mi się piętnaście razy. We wtorek od 9 do 14. W środę od 17 do 21. Czwartek od 7 do 13… A w sobotę nie mogłam znaleźć kluczy. W piątek nie mogłam sobie przypomnieć PINu do karty…I tak dalej.

Myślałam, że chłop spadnie z krzesła.

Tym jest właśnie nerwica hipochondryczna. Człowiek potrafi sobie wmówić, że ma stwardnienie rozsiane na podstawie usłyszanej opowieści.

NERWICA HIPOCHONDRYCZNA A “STANDARDOWA” HIPOCHONDRIA

Nerwica hipochondryczna to taka dziwna przypadłość. Trochę podobna do takiej “standardowej” hipochondrii, ale jednak w mojej opinii trochę inna. W obu przypadkach występuje uporczywe i długotrwałe przekonanie o występowaniu poważnej choroby. Jednak w przypadku nerwicy hipochondrycznej to ciągłe zamartwianie się o zdrowie można całkowicie usprawiedliwić. W końcu zmagając się z nerwicą na serio odczuwamy jakieś dziwne objawy, które ciągle słabną lub się nasilają. A w dodatku często nie wiemy skąd te objawy się biorą i jak sobie z nimi radzić więc zmagamy się z nimi przez lata.

Jeśli chodzi o standardową hipochondrię, chory często wmawia sobie choroby bez objawów fizycznych. Jego stan wynika z z zaburzeń myślenia. Nerwica hipochondryczna wynika z lęku o własne zdrowie. Bierze się z faktu, że chory na nerwicę cały czas na prawdę odczuwa palpitacje serca, zawroty głowy, kolana jak z waty, ma sztywne mięśnie, spięte ciało, częste bóle głowy oraz szereg innych dokuczliwych objawów. Intensywność odczuwania objawów związanych z nerwicą jest bardzo duża i ciężko uwierzyć, że są one skutkiem nerwicy.

W moim przypadku każdego dnia miałam kłucia, a to coś mi drętwiało, bolało i mrowiło. No jak można nie martwić się o zdrowie, gdy człowiek ciągle funkcjonuje na awaryjnych?! Jak ktoś ma grypę to zostaje w łóżku, prawda? A z nerwicą? Mimo wielu fizycznych i dokuczliwych objawów po prostu chodziłam do pracy. Czułam się totalnie nierozumiana. Gdy trafił mi się dzień, że akurat musiałam iść do pracy z bólem głowy i karku (który nie mijał przez wiele godzin) to czułam się totalnie wykończona. Wracając do domu nie miałam siły ruszyć palcem, przez co reszta objawów jeszcze bardziej się potęgowała.

W dodatku jak ktoś ma grypę, to dostaje leki i po tygodniu jest już na chodzie. A zmagania z nerwicą często ciągną się latami, a wraz z nią szereg objawów. To zupełnie naturalne, że w takiej sytuacji zaczynamy podejrzewać jakieś straszne choroby i stajemy się wyczuleni na punkcie swojego ciała!

CZY MASZ NERWICĘ HIPOCHONDRYCZNĄ?

Oto kilka rzeczy, które robiłam i które były ewidentnym potwierdzeniem tego, że miałam nerwicę hipochondryczną. Być może robisz podobne 🙂

  • Wykonanie serii badań, które nic nie wykazały.
  • Wizyta u kilku różnych lekarzy.
  • Po wykluczeniu choroby przez lekarza, doszukiwanie się kolejnych pytań/niedomówień o które zapomniałam dopytać i być może bez nich lekarz mógł źle mnie zdiagnozować.
  • Szczególne wyczulenie na informacje o chorobach płynących z otoczenia (rozmowy, TV, gazety).
  • Obsesyjne szukanie informacji o moich objawach w Internecie.
  • Rozpoznawanie choroby na “własną rękę”.
  • Nadmierne koncentrowanie się na sensacjach związanych ze moim ciałem.

 

JAK SOBIE RADZIĆ?

Po pierwsze i (najważniejsze!) pracować nad pokonaniem nerwicy. Nadmierne skupianie się na swoim zdrowiu jest wynikiem nerwicy i jej objawów. W momencie, gdy zaczęłam stawiać czoła lękowi, hipochondria minęła jak ręką odjął. Zrozumiałam, że objawy, które odczuwam są najzwyczajniej wynikiem nadmiaru adrenaliny i mojej złej interpretacji, a nie jakiejś poważnej nieuleczalnej choroby.

Po drugie warto mieć na uwadze, że nasze objawy mają często zmienny i krótkotrwały charakter. Przykładowo serce skacze kilka razy w miesiącu przez minutę i trwa to wiele lat. W przypadku zawału (lub innych poważnych chorób) objawy z reguły pojawiają się w stanie ciągłym, nasilającym i stałym. Dostając zawału nie ma czasu na analizy i rozterki w stylu: “czy ja przypadkiem nie mam zawału”. Po prostu się go staje i już.

Ja zrobiłam sobie takie postanowienie w głowie, że zacznę się interesować danym objawem dopiero jak będzie trwał przez co najmniej 14 dni przez cały czas i się nasilał. W innym wypadku postaram się go olać. Oczywiście na początku było mi bardzo trudno “olewać” objawy (pomagał mi dobrze zaplanowany dzień). Ignorowanie objawów kupuje czas. Po kilku dniach zwykle okazywało się, że głowa bolała mnie od przeziębienia, a nogi mrowiły od biegania 🙂 I znowu nie umarłam na jakąś straszną chorobę Haha!

Przyjęłam również postawę, że nawet jak miałabym potencjalnie umrzeć na straszą chorobę, to wolę wykorzystać ostatnie dni mojego życia na robienie czegoś co lubię. Zamiast marnować czas na Googlowanie objawów, po prostu szłam na jakieś fajne zajęcia lub spacer z psem. Tak, z bólem głowy, dusznościami, zawrotami głowy czy też innymi objawami. I nagle magicznym sposobem okazywało się, że w trakcie zajęć zapominałam się już mnie nic nie bolało. A w dodatku jestem na tyle zdrowa, że mogę skakać, robić fikołki, maszerować przez 7 kilometrów na mrozie i tak dalej. Z poważną chorobą byłoby to raczej niemożliwe. Było to dla mnie takim potwierdzeniem, że nie mam żadnej nieuleczalnej choroby.

Jak zwykle chciałabym podkreślić, że nauczenie się czegokolwiek wymaga czasu i praktyki. Nauczenie się olewania objawów nerwicy również. I pamiętajcie, że w takim wypadku najgorszym wrogiem jest Google. Strzeżcie się wyszukiwania objawów, bo takim postępowaniem na prawdę można się bardzo nakręcić.

Najbardziej aktywnych czytelników zapamiętuję i nagradzam! Jak być aktywnym czytelnikiem?

Zostaw komentarz, udostępnij artykuł, dołącz do mnie na Instagramie, YouTube, Facebooku i koniecznie zapisz się na newsletter!

Newsletter

Bądź na bieżąco! Otrzymuj zniżki, zgarniaj gratisy i wygrywaj nagrody.

Co myślisz o tym wpisie?

Udostępnij

Zajrzyj do sklepu

Original price was: 387.00 zł.Current price is: 307.00 zł. z VAT
Original price was: 387.00 zł.Current price is: 307.00 zł. z VAT
Original price was: 288.00 zł.Current price is: 228.00 zł. z VAT
Original price was: 288.00 zł.Current price is: 228.00 zł. z VAT
Original price was: 259.00 zł.Current price is: 218.00 zł. z VAT

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

12 odpowiedzi

  1. Ja ciągle myślę o śmierci, o przemijaniu. Każde USG czy inne badanie to dla mnie koniec. Zmęczona jestem tym.

    1. To zupełnie naturalne. W końcu mając ataki paniki mamy wrażenie, że nasze życie się skończyło. Stajemy się niewolnikami lęku i to lęk nas mocno ogranicza. W konsekwencji można zacząć rozważać sens życia, jego przemijanie i że nic dobrego już nas nie czeka. Ja też bardzo często o tym myślałam. Przeszło dopiero wtedy, gdy zaczęłam stawiać czoła lękom i odzyskiwać kontrolę. Trzymaj się dzielnie i działaj, działaj! Pokaż nerwicy kto tu rządzi.

  2. Jak bardzo trafiłaś Sabinko tym tekstem. U mnie nerwica rozwinęła się po tym jak przez 10 lat różni lekarze szukali przyczyny tego że nie mam dzieci, setki badań, szukanie dziury w całym, ciągłe obserwacje cyklu i ciała żeby cokolwiek znaleźć, jakiś trop – lekarze nic nie znaleźli, przepisywali tylko tony leków bez sensu, zaczęłam szukać na własną rękę, przeczytałam mnóstwo książek o zdrowiu, na wizytach mówiłam do lekarzy takim językiem że pytali mnie czy pracuję w zawodzie związanym z medycyną, tak bardzo wkręciłam się we własne zdrowie że nie byłam już w stanie normalnie funkcjonować, bo ja znalazłam sobie 1000 chorób, miałam wszystkie objawy, ba… ciągle dochodziły nowe, robiłam sobie badania genetyczne, a tam zawsze coś wyjdzie, zaczęłam się bać chodzić do lekarzy, straciłam zaufanie do medycyny i ludzi, kiedy Pani psycholog wysłała mnie do psychiatry po leki dostałam ataku paniki że jestem psychicznie chora… i wtedy całe szczęście wpisałam w googlach leczenie nerwicy bez leków i znalazłam ten blog, zaczęłam biegać, ćwiczyć, pracuję zgodnie z zaleceniami Sabinki, ale łatwo nie jest, szczególnie jak słyszę o covidzie i innych chorobach wokół, ale walczę i wierzę że razem z Wami wygram tą walkę.

    1. Rany jak ja się cieszę! Strasznie trzymam kciuki za Ciebie! Tak najmocniej!

  3. Chciałabym się pochwalić swoją historią. Od 5 miesięcy korzystam tego bloga. Najpierw byłam wkurzona, że muszę zapłacić 39 zł. Ale potem szybko to doceniłam. Tu nie ma reklam i innych sponsorowanych wpisów więc przyjemnie się z tego korzysta. Moje postępy od 5 miesięcy są po prostu niewyobrażalne. Zaczęłam sama wychodzić na miasto. Kiedyś zawsze wychodziłam z kimś. Musiał być mąż czy mama. Jak dostaje ataku paniki to otwieram sobie screena z wpisu i robię krok po kroku to co jest napisane (np. Ataki paniki w kościele) I nagle okazało się, że można przeżyć atak paniki i nie uciekać. To będą moje najlepsze Święta od lat! Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości to warto spróbować.

    1. Napiszę ten komentarz, a co mi tam. Dzisiaj, w Wigilię, mija 5 lat odkąd odkryłam tego bloga. Miałam wtedy raptem 16 lat i kolejny raz rozpaczliwie szukałam pomocy w internecie. W wigilijny wieczór, kiedy powinnam cieszyć się i spędzać ten dzień z bliskimi, siedziałam pod kołdrą z atakiem paniki. Przypadkowo znalazłam niepanikuj, na szybko przejrzałam kilka postów i już wiedziałam, że to będzie coś, co mi pomoże. Poczułam do Pani taką więź, zaufanie, w końcu znalazłam kogoś, kto mnie zrozumie i przeżywał dokładnie to samo. Kolejne dni upłynęły na czytaniu wszystkich postów, wchodziłam tu codziennie, wczytywałam się. Czasem pisałam komentarze, w trudnych chwilach Pani była dla mnie takim “szybkim wsparciem”, zawsze otrzymywałam pomoc i od razu czułam się lepiej. Z czasem ten blog stał się taką moją strefą komfortu, gdy czułam narastający lęk po prostu wchodziłam tutaj, żeby się uspokoić. Wychodzenie z tego bagna to nie był łatwy proces. Po kilku miesiącach zaliczyłam potężny nawrót nerwicy, hipochondria doprowadzała mnie do paranoi, ataki paniki występowały po kilka razy dziennie. Jednak zawsze z tyłu głowy miałam Pani rady, tym razem nie potraktowałam bloga tylko jako uspokojenie, ale zaczęłam pomału wprowadzać zmiany w życie, czytać książki, zagłębiać się w temat. Dałam radę sama, bez leków i specjalistów, przerwać błędne koło, wbiłam sobie do łba, że mierzenie ciśnienia po 20 razy dziennie nic mi nie da, że idąc na spacer nie padnę na zawał i że ja sama sobie wymyślam te głupoty. Nawet nie wiem kiedy to dokładnie się stało i jak ja to zrobiłam, ale zaczęłam z tego wychodzić. Potem pomógł mi wyjazd na studia, miałam czym zająć myśli, potraktowałam to jako “nowy start” i od tamtej pory sobie żyję. Teraz mam 21 lat i mogę powiedzieć, że od około 2 lat, po kilkuletniej walce, jestem wolna. Pamiętam jak kilka lat temu marzyłam o tym, żeby chociaż na minutę poczuć się normalnie, nie wierzyłam, że to kiedykolwiek się stanie… No cóż, dzisiaj idę gdzie chcę, robię co chcę, studiuję medyczny kierunek i słuchanie o zawałach i chorobach mnie nie rusza, a nawet jest to moja mała pasja. Czerpię z życia garściami i nawet jak pojawia się gorszy dzień lub czuję, że napływa dziwny lęk, to już wiem jak sobie z tym radzić. Nie osiągnęłabym tego, gdyby nie Pani. Gdyby nie ten blog, gdyby nie wigilia 2016, nie wiem gdzie teraz bym była. Pewnie znowu pod kołdrą trzęsąc się ze strachu i płacząc, że już nigdy nie będzie normalnie. Ten dzień, 5 lat temu, to był początek końca. To moja historia w bardzo dużym skrócie, żeby za bardzo nie przynudzać. Pani Sabinko, dziękuję raz jeszcze (bo już kiedyś pisałyśmy na instagramie, gdzie na bieżąco Panią obserwuję :D). Jest Pani niesamowitą osobą i zawsze będzie Pani jedną z niewielu osób, które naprawdę mi pomogły i pozwoliły wyjść na prostą. Już nawet nie wiem jak mam dziękować, po prostu zawsze będę wdzięczna i życzę wszystkiego co najlepsze ❤

      1. Rany… popłakałam się 🙂 Strasznie się cieszę, że Twoje życie wróciło do normy. Kolejna osoba na pokładzie! Brawo, brawo, brawo! Jesteś wielka!

  4. Dodałabym jeszcze jeden rodzaj: nerwica hipochondryczna ale z unikaniem lekarzy. Mam fobie i syndrom tzw. Białego fartucha. Poniekąd z tego tez wzięła mi się nerwica, po prostu poczułam się staro, wmówiłam sobie ze niedługo będę musiała chodzić do lekarzy bo przecież każdemu coś dolega i tak dalej. Zaczęłam mieć objawy nerwicy, zaczęłam się bać ze w końcu trafie do lekarza, i tez zaczęłam się bać ze boje się lekarza a przecież mogę być na coś chora i takie oto kółeczko się kręci, a czasem mam wrażenie ze nawet nie kółeczko a już labirynt mojego nerwicowego myślenia. Odróżnianie objawów nerwicy od innych ( choćby związanych z pms czy przeziębieniem) to nie lada wyzwanie. Jeśli ktoś ma podobnie, to ściskam ? natomiast Twój blog Sabinko bardzo pomaga, zawsze w gorszych chwilach zaglądam i idę do przodu 🙂

    1. Dzięki za wskazówki 🙂 Na pewno przydadzą się innym. Ściskam i trzymam kciuki za dalsze sukcesy.

  5. Ja tu trafiłam bo totalnie nie radzę sobie z myślą o ciężkiej chorobie. Kilka dni temu zachorowałam na półpasiec. Dosłownie dzień przed diagnoza odebrałam bardzo złożone badania krwi i wzystko jest w normie . Ja jednak zaczęłam czytać na stronach www o półpaścu i oczywiście w głowie zapadły tylko słowa ze ta choroba pojawia się często przy ciężkich chorobach , rakach, HIV, białaczkach itd . Nie przemawiają do mnie idealne wyniki badań . Strasznie się mecze 🙁

„Triki na ataki paniki”

Moja historia. Jak pokonałam nerwicę lękową?

O mnie

Podczas mojej przygody z nerwicą lękową inspirowałam się badaniami i wskazówkami z pism naukowych takich jak Science czy Nature oraz metodami treningowymi jednostek specjalnych. Nie brałam leków i nie korzystałam z terapii. Od 8 lat otaczam opieką mentorską swoich klientów i pomagam im rozwijać kompetencje niezbędne do walki z nerwicą lękową bez leków.

Newsletter

Informacja o Cookies

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zaakceptuj, by korzystać z serwisu.