Kiedyś byłam strasznie wybuchowa i kompletnie nie potrafiłam panować nad emocjami. Często się złościłam, ale nie potrafiłam tego całego gniewu “wyrazić” w sposób normalny. Normalny czyli nie krzycząc, nie płacząc, nie dręcząc się wewnętrznie i nie obrażając przy tym innych. Pamiętam jak dziś, gdy wracałam z pracy ulicą Peascod w Windsor (czyli takim głównym deptakiem) i zbeształam turystę, bo za wolno szedł i nie mogłam go wyminąć. Oczywiście jak już ochłonęłam to serdecznie żałowałam swojego zachowania. Wtedy po raz pierwszy zapragnęłam nauczyć się panować nad emocjami.
Z perspektywy czasu widzę, że zarządzanie emocjami odgrywa kluczową rolę w leczeniu ataków paniki. Śmiem nawet przypuszczać, że brak takiej umiejętności może być ich przyczyną. Często piszę o tym, że warto wsłuchać się w głos nerwicy, gdyż niesie ze sobą ukrytą wiadomość. Ja ewidentnie nie potrafiłam panować nad emocjami i zanim dostałam pierwszego ataku paniki wiele razy otrzymywałam sygnały ostrzegawcze, które ignorowałam.
Co Twój lęk próbuje Ci powiedzieć KLIK
Z czasem wybuchów wściekłości zaczęło się robić coraz więcej, a mnie było ciężko żyć ze samą sobą 🙂 I co zaczęłam robić? Wpadałam na fantastyczny pomysł ukrywania emocji i nie wyrażania własnych potrzeb. Dzięki temu wybuchów było coraz mniej… ale jak już się zdarzyły to z siłą trzęsienia ziemi o magnitudzie 9,5.
A ja przez tyle czasu się zastanawiałam dlaczego zachorowałam na nerwicę… Ha ha ha!
Po tym jak wysłuchałam, że nie da się wyleczyć z nerwicy, że trzeba tabletki, że ludzie są jacy są, że mam po prostu taki charakter, bla bla bla bla postanowiłam pracować nad swoim “diabłem” i dziś jestem zupełnie innym człowiekiem. Zapewne jeszcze długa droga przede mną, ale człowiek uczy się przez całe życie. Doceniam każdy mały krok i rozpiera mnie duma za każdym razem jak dostrzegam, że totalnie zapanowałam nad emocjami.
Przykład? Proszę bardzo.
Zanim założyłam Niepanikuj często nieodpłatnie pomagałam ludziom, którzy zmagają się z nerwicą. W formie zwyczajnej koleżeńskiej rozmowy/spotkania/wspólnego czatowania. Z czasem jednak osób, które mają nerwicę pojawiło się tyle, że w zasadzie nie miałam czasu pracować i żyć, bo ciągle ktoś chciał ze mną porozmawiać. Zresztą właśnie dlatego rozwinęłam swoje umiejętności szkoleniowe i założyłam Niepanikuj.
Kilka tygodni temu skontaktował się ze mną facet, z którym kilka lat temu odbyłam taką właśnie koleżeńską rozmowę. Oczywiście pamiętałam kim jest i udzieliłam odpowiedzi na nurtujące go pytania dotyczące napadów lęku. Na koniec poinformowałam, że teraz zajmuję się nerwicą profesjonalnie i serdecznie zaprosiłam na konsultacje oraz zachęciłam do wykonywania ćwiczeń z bloga.
Nie minęło kilka dni, gdy wróciłam z kilkugodzinnego spotkania w mojej korporacyjnej pracy, a na telefonie zastałam 3 nieodebrane połączenia oraz 3 smsy. Wszystkie od wspomnianego faceta. Oczywiście natychmiastowo oddzwoniłam. Byłam przekonana, że coś się stało! Okazało się, że miał kolejną serię pytań na które grzecznie odpowiedziałam w kilku zdaniach oraz przypomniałam, że po pierwsze:
1)Jestem w pracy i nie mam czasu rozmawiać
2)Podczas kilkunastominutowej rozmowy nie uleczę jego nerwicy, gdyż nie jestem cudotwórcą
3)Istnieje możliwość zamówienia konsultacji, gdzie będzie miał możliwość omówienia wszystkich problemów podczas pełnej godziny, a ja będę miała możliwość zaproponowania rozwiązania.
4)Gdybym chciała odbierać takie telefony od wszystkich i odpisywać na każdy mail to musiałabym rzucić pracę i rodzinę. Licząc choćby 10 minut na każdego maila, a takich dostaję 400 dziennie… sam wykonaj dodawanie… no po prostu się nie da fizycznie tego ogarnąć. A ja wstaję o 5.30 i chodzę spać o 23:00!
Przez naszą rozmowę musiałam zostać dłużej w pracy, gdyż najzwyczajniej nie starczyło mi czasu, aby wyrobić się z listą obowiązków. W kolejnych dniach telefony powtarzały się. Nie odebrałam, gdyż weekend spędzałam w Mediolanie (biegnąc maraton bez przygotowania – GO SABI!!!!). Po powrocie nie oddzwoniłam. Celowo. Byłam już lekko poirytowana postawą tegoż młodzieńca. Przez kilka dni mój telefon milczał.
No w końcu zrozumiał, że to bardzo nie ładnie z jego strony – pomyślałam.
Następny weekend spędziłam przy stole Wielkanocnym w Niemczech z rodziną. Wyobraźcie sobie sytuację, gdy popołudniowego wieczoru w Poniedziałek Wielkanocny radośnie popijam winko żwawo dyskutując przy rodzinnym stole, a w tle jakiś telefon dzwoni i dzwoni. To chyba Twój Sabina! – skomentował mąż. Podchodzę do telefonu, a tam dwa nieodebrane połączenia i sms o treści w stylu: Mam tylko jedno pytanie (po raz czwarty!). Czy miałaś tak, że siak i siak jak zmagałaś się z nerwicą bla bla bla.
No co za typ!
Po czym dostałam kolejny sms o treści:
Dziękuję za pomoc i wsparcie. Widzę, że kasa najważniejsza. Ale takie już mamy życie.
Powiem tak. Niech ten chłop się cieszy, że już wiem jak panować nad emocjami. W pierwszej chwili chciałam do niego zadzwonić i najzwyczajniej go zbesztać z błotem. Jakim imbecylem trzeba być, aby wydzwaniać do obcej osoby w Święta? Jakim bezczelnym człowiekiem, aby zakłócać komuś rodzinny spokój?
Co zrobiłaby Sabina, która nie wiedziała jak panować nad emocjami?
Kiedyś zapewne odbierałabym ten telefon o każdej porze dnia i nocy. W Święta też. Byłabym miła i próbowała pomóc, po czym żałowałabym swojego zachowania, bo czułabym, że coś tu jest nie tak. Nie byłabym pewna czy to ja jestem jakaś dziwna czy to z tym facetem jest coś nie halo. No bo tak na serio nie chciałabym odbierać tego telefonu, ale obierałabym, bo przecież tak jakoś może wypada? Zmarnowałabym czas na obcą osobę i kosztem własnej rodziny, którą widzę raz do roku. Winiłabym siebie, a nie kogoś. A potem byłabym tak wściekła, że któregoś razu zbeształabym tego faceta z błotem. Oczywiście po fakcie serdecznie bym żałowała i zastanawiała się czy przypadkiem go nie przeprosić. Standardowo narobiłabym sobie wstydu 🙂
Co zrobiła Sabina, która wie jak panować nad emocjami?
Z impulsami jest jak z psem – nie można zmienić jego natury, ale można wpłynąć na jego zachowanie i nauczyć go dobrych manier. To niezwykle istotnie, gdy chcemy nauczyć się panować nad emocjami. Poświęciłam wiele czasu, aby zrozumieć swoje zaplecze emocjonalne. Obserwowałam procesy za które odpowiadała ta racjonalna część mózgu, a także ta gadzia. Starałam się je zrozumieć, wyciągać wnioski i uczyć na błędach. Nasz umysł to taki komputer do przechowywania informacji, które zapisują się w nim podczas naszych działań. Możemy działać racjonalnie lub jak zwykły gad – impulsywnie. Tak czy siak obie informacje zostaną zapisane i będą stanowiły punkty odniesienia w przyszłych sytuacjach.
Napisałam wprost: Proszę do mnie nie dzwonić i nie pisać, gdyż nie prowadzę gorącej linii interwencyjnej. Moje wsparcie w ramach Niepanikuj polega na blogu i konsultacjach. W ostatniej rozmowie ustaliliśmy, że na wszelkie pytania odpowiem na konsultacjach.
To był prawdziwy pokaz sztuki panowania nad emocjami – pomyślałam tydzień później. Muszę o tym napisać, bo zapewne wielu z Was ma podobny problem. Panowanie nad emocjami to niezwykle przydatna umiejętność i zaoszczędza wiele niepotrzebnego stresu.
Wyraziłam swoje emocje nikogo nie obrażając. Nie zrobiłam czegoś na co nie miałam ochoty oraz jasno wyraziłam swoje oczekiwania.
Ba! Sms od tego faceta kompletnie po mnie spłynął. Nauczyłam się totalnie olewać jakieś bezpodstawne oskarżenia, które mają na celu wymuszenie “czegoś na kimś”. Po co ten facet napisał takiego smsa? Bo chciał wymusić na mnie kolejną rozmowę, ale jego plan nie doszedł do skutku. Mam tylko jedno pytanie, mam tylko jedno pytanie… Spadaj gościu! Grzecznie prosiłam, abyś do mnie nie wydzwaniał! Ja wiem jak panować nad emocjami 🙂 Tobie też przydałaby się taka lekcja.
Jak się nauczyć panować nad emocjami? Omówimy to w kolejnych wpisach wraz z ćwiczeniami. Jak na razie uświadomcie sobie, że warto emocje okiełznać, bo dzięki temu nie będziecie też “zajeżdżać” systemu nerwowego. Jeśli ja się nauczyłam tej sztuki to każdy może 🙂
Jedna odpowiedź
W PUNKT 🙂