„British Journal of Sports Medicine” opublikowało badanie, z którego wynika, że ćwiczenia fizyczne są skuteczne w łagodzeniu objawów zaburzeń psychicznych, takich jak depresja czy stany lękowe. Sama będąc w złym stanie psychicznym nie potrzebowałam żadnych potwierdzeń naukowców. Na własnej skórze sprawidziłam skuteczność biegania w terapii zaburzeń lękowych. Gdyby nie aktywność fizyczna, to nigdy nie udałoby mi się wyjść z nerwicy na dobre.
Link do badania w British Journal of Sports Medicine KLIK
SKUTECZNOŚĆ BIEGANIA W TERAPII ZABURZEŃ LĘKOWYCH
Opublikowane wyniki badań przeprowadzonych przez doktora Bena Singha są super nowiną. Po raz kolejny udowodniono, że ćwiczenia fizyczne miały istotny statystycznie wpływ na łagodzenie objawów depresji, stanów lękowych oraz wiele innych przypadłości związanych ze złym stanem psychicznym. Natomiast analiza wyników badań dla zwykłych śmiertelników spoza branży medycznej to istny koszmar! Zerknijcie sobie w link wyżej w jaki sposób opisywane są takie badania. Gdyby wyniki tych “odkryć” przedstawiano w bardziej przyjazny sposób, nasza świadomość na temat leczenia zaburzeń psychicznych mogłaby znacząco wzrosnąć.
Uważam, że włączenie aktywności fizycznej do terapii zaburzeń lękowych i problemów natury psychicznej powinno być priorytetem. Zarówno dla osób, które zmagają się z problemem jak i dla Państw. Zgodnie z danymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) globalne koszty jakie generuje problem zaburzeń psychicznych szacowane są na 2,5 biliona dolarów rocznie, a do 2030 r. mają wzrosnąć do 6 bilionów. Taniej byłoby wynająć każdemu trenera personalnego, który motywowałby ludzi do ćwiczeń (a jak trzeba to, wyciągał ich z wyra za fraki XD).
WYLECZYŁAM NERWICĘ BIEGANIEM
Oczywiście samo bieganie nie wyleczyło mnie w magiczny sposób z nerwicy. Jednak dało mi solidne podstawy do dalszych działań. Zachciało mi się chcieć <3. Po trzech tygodniach zauważyłam pierwsze efekty. Po upływie trzech miesięcy intensywność i częstotliwość objawów nerwicy zmalała o 50 procent. Bieganie zmieniło moją biochemiczną zupę. Co to oznacza? Umożliwiało mi przepalanie hormonów stresu dzięki czemu nabierałam sił do działania. Z miesiąca na miesiąc czułam się lepiej. Całą sobą potwierdzam skuteczność biegania w terapii zaburzeń lękowych. Gdyby nie bieganie, nie byłabym tu, gdzie jestem teraz.
JAK ĆWICZYĆ SKUTECZNIE
Doktor Singh podkreślił w opublikowanym badaniu, że korzyści mogą przynosić różne rodzaje aktywności fizycznej. Przykładowo ćwiczenia aerobowe, np. spacery, joga, pilates czy trening siłowy. Co ważne, pozytywny wpływ ćwiczeń na psychikę pojawił się już po około 12 tygodniach. Ja wybrałam bieganie z kilku powodów. Po pierwsze, miałam już solidne podstawy. Zanim dostałam pierwszego ataku paniki trenowałam kickboxing. Przebiegnięcie 10 kilometrów nie było dla mnie wyzwaniem. Po drugie, mogłam biegać każdego dnia i o każdej porze. Z płaczem. W tłustych włosach. Na trzęsących się kolanach. Po trzecie uprawianie aktywności na świeżym powietrzu jest dodatkowym plusem. Przypomnijcie sobie jak się czuje się człowiek po górskiej wędrówce. Tego efektu nie osiągniemy na siłce z klimą, gdzie z głośnika leci MTV łubudu.
GDZIE JEST HACZYK?
Uważam, że skuteczność biegania w terapii zaburzeń lękowych jest wystarczająco potwierdzona badaniami, aby zachęcić nas do korzystania z tej formy wsparcia. Problem tkwi w tym, że najtrudniej jest zacząć. Większość osób zmagających się z nerwicą zupełnie nie dba o czas dla siebie i nie ma nic wspólnego sportem. Jak zaczynałam JA? Wstawałam rano z płaczem, z niechęcią i kompletem objawów nerwicy. Zakładałam dres (który przygotowywałam dnia poprzedniego), brałam banana w rękę (jakbym tylko została na śniadanie w domu, to na tysiąc procent już nie poszłabym biegać) i wychodziłam z domu w trybie natychmiastowym. Podczas ćwiczeń objawy nerwicy nie dawały mi żyć i tak mną trzepało, że zdarzało mi się wymiotować.
Najpierw biegałam bliżej domu, bo za bardzo się bałam odbiegać od mieszkania. Z czasem nauczyłam się już, że nerwica “tylko straszy” więc mimo lęku zaczęłam wytyczać sobie trasy coraz dalej od “bezpiecznej strefy”. Przypomnę tylko, że zaczęłam swoją przygodę z lękiem z punktu “niewychodzenia z domu”. Branie prysznica w ciepłej wodzie było dla mnie problemem (zaparowana łazienka równa się wiadomo co… XD). Bieganie na otwartej przestrzeni, wśród ludzi było dla mnie ogromnym wyzwaniem, które na początku prawie zawsze kończyło się atakiem paniki (ale pamiętajmy, że wychodzenie z nerwicy NIE polega na NIE doznawaniu ataków paniki lecz na nauce świadomego doznawania ich bez obaw o życie i zdrowie!).
DLACZEGO UDAŁO MI SIĘ WTRWAĆ?
Na początku nie miałam chęci do uprawiania aktywności. Bałam się również, że bieganie z objawami nerwicy wyrządzi mi krzywdę – popsuje serce, doprowadzi do zawału itp. (co nie jest możliwe!). Przez nerwicę bardzo schudłam (ważyłam 42kg!), nie chciało mi się jeść i miałam zaburzenia hormonalne – bałam się, że aktywność fizyczna jedynie nasili moje dolegliwości. Jednak to właśnie dzięki bieganiu wszystko zaczęło się normować i przybrałam na wadze – organizm sam się upomniał o jedzonko i sen. Udało mi się wytrwać jedynie dlatego, że już od pierwszego treningu byłam w stanie przebiec 10 kilometrów więc bardzo szybko zobaczyłam efekty! Jest ogromna różnica między pół godzinnym spacerem raz w tygodniu, a godzinną dawką ćwiczeń każdego dnia. O.G.R.O.M.N.A.
CZY NADAL MUSZĘ BIEGAĆ KAŻDEGO DNIA, ŻEBY NERWICA MI NIE “WRÓCIŁA”?
Jestem idealnym przykładem na to, że skuteczność biegania w terapii zaburzeń lękowych jest wysoka. Przez trzy lata biegałam przez co najmniej godzinę każdego dnia. Wolałam mieć zakwasy i obolałe nogi niż derealizację czy lęk wolno płynący. Natomiast bieganie było dla mnie formą wsparcia, a nie terapią samą w sobie. Na drugim planie toczyła się walka o Sabinę 2.0 – taką co mniej się złości, potrafi stawiać granice, wierzy w siebie, potrafi komunikować się bez przemocy, nie przejmuje opinią innych i dba o przestrzeń dla siebie. Gdyby nie praca na drugim planie, to mogłabym biegać więcej niż trzy Roberty Karasie, a i tak nie wyszłabym z nerwicy na dobre.
Biegam po dziś dzień nie po to, żeby mi nerwica nie wróciła. Biegam dlatego, że lubię (i trochę dlatego, że mam insulinooporność i kocham słodyczki). Aktualnie rozpaczam, bo mam zapalenie rozcięgna podeszwowego, które wyeliminowało mnie z biegania na co najmniej 2 miesiące. Zdarzały mi się i dłuższe okresy bez biegania – 6 miesięcy podczas kontuzji kolana po Maratonie w Mediolanie, 9 miesięcy w okresie ciąży i połogu.
Jestem zdrowa od 17 lat i żyję zupełnie normalnie. Robię wszystko bez żadnych obaw czy lęków. Nerwica to wewnętrzna nawigacja. To taki sygnał, że jakieś aspekty życia nie zostały zaopiekowane. Ja o nie zadbałam i dlatego jestem UZDROWIONA <3 Nie ma czegoś takiego, że “nerwica wraca”. Jak się pojawia ponownie, to oznacza, że coś zostało zakopane pod dywan i tylko czekało na dobry moment, żeby ponownie się ujawnić.
W książce “Triki na ataki paniki. Jak pokonałam nerwice lękową bez leków” dokładnie opisałam jak wyjść z nerwicy od A do Z krok po kroku. Książka zawiera również wskazówki dotyczące aktywności fizycznej (dostępna TU).
W książce “Triki na ataki paniki. Porady na nerwicowe objawy” kardiolog, neurolog, dwoje psychologów oraz ja – certyfikowany coach oraz osoba, która zmierzyła się z nerwicą, opisujemy objawy nerwicy z różnych perspektyw i dajemy wskazówki jak sobie z nimi radzić. Dzięki tym wskazówkom zaczniesz ćwiczyć bez obaw o zawał, udar i inne nerwicowe wymysły 🙂 (dostępna w zakupie TU od 25.11.2024 – nie przegap premiery i specjalnej ceny z tej okazji).
Po przeczytaniu tego wpisu wyjdziesz biegać bez ataku paniki.