Życie bez nerwicy. Co mówi o mnie mój mąż.

życie bez nerwicy

Ludzie często pytają mnie, czy życie bez nerwicy jest możliwe. W tym roku mija 13 lat od mojego ostatniego ataku paniki!  Ani przez sekundę nie pomyślałam o tym, że atak paniki mógłby powstrzymać mnie od zrobienia tego, na co mam ochotę. A nawet jeśli miałabym się z nimi zmierzyć ponownie, to wcale się nie boję. Już wiem jak działają, to czego mam się bać? Ataki paniki to wybawienie, a nie zaburzenie. Dziś moje życie wygląda zupełnie normalnie. Tak jakbym nigdy ataków paniki nie miała. Zresztą…przeczytajcie co mówi o mnie mój mąż.

Gdy zmagałam się z nerwicą, miałam wiele obaw o przyszłość.

Przede wszystkim zastanawiałam się czy życie bez nerwicy jest w ogóle możliwe. Czy uda mi się zrobić prawo jazdy, czy będę mogła mieć dzieci, skończyć studia, czy znajdzie się ktoś, komu zaufam na tyle, aby został moim mężem… mogłabym tak wymieniać, bo obaw miałam wiele. Zapewniam Was, że życie bez nerwicy jest możliwe! Gdy ktoś mi mówi, Sabina tego się nie da czy tamtego się nie da, uśmiecham się pod nosem i myślę…Gdybyś tylko choć raz stanął z atakiem paniki twarzą w twarz, to zmieniłbyś zdanie.

 

Mojego męża poznałam, gdy miałam 14 lat.

Nasze drogi zeszły się ponownie, gdy byliśmy już dorośli, a ja już byłam zupełnie zdrowa. Temat nerwicy jest mu dobrze znany z moich opowieści no i ma styczność z Niepanikuj na co dzień. Poprosiłam go, aby napisał kilka słów o tym jak się żyje z byłym panikowiczem.

 

Oddaję głos mężowi:

 

Od wielu miesięcy moja żona wspominała o pomyśle napisania przez mnie kilku zdań na temat tego, jak żyje się z osobą, która kiedyś zmagała się z atakami paniki.  Słońce za oknem, wiosna w pełni więc chyba najwyższy czas żebym to zrobił. 

 

Przed wszystkim nie jestem ani ekspertem, ani osobą, która kiedykolwiek miała do czynienia z tego rodzaju chorobą, dlatego proszę traktować mój wpis jako opinię stuprocentowego laika, który może opisać tylko to co widzi patrząc na moją żonę. W nasz związek weszliśmy, kiedy ona była już osobą zdrową, dlatego jest mi ciężko odnieść teraźniejszość do tego co się działo w przeszłości. To co przeżywała znam tylko z opowiadań bądź zdjęć. Mogę jednak potwierdzić, że życie bez nerwicy jest możliwe.

 

Na początku chciałbym powiedzieć, że nigdy nie wiedziałbym, że przechodziła ona przez ataki paniki, gdyby sama mi o tym nie opowiedziała.

Nawet wtedy podejrzewałem ją o lekką przesadę w tych opowieściach, dopóki nie zobaczyłem zdjęć, gdzie Sabinka wygląda mówiąc delikatnie nie najlepiej. Jej buzia była pokryta trądzikiem, na głowie niewielką ilość włosów, a twarz zmęczona wręcz wystraszona. Czy cokolwiek z tego zdjęcia widzę w codziennym życiu. Zdecydowanie nie. Moja żona jest najczęściej uśmiechającą się osobą jaką znam i jest to opinia każdego kto ją poznał. Jest wiecznie radosna, co jest w zasadzie zjawiskiem rzadko spotykanym w naszym kraju. Jeżeli nie jest radosna to znaczy, że jest już bardzo zła, a ten stan występuje mniej więcej raz na rok

 

 

Jeżeli chodzi o lęk, to nigdy nie występuje on w jakiejś ekstremalnej formie poza jednym przypadkiem – Sabinka nie lubi fal. Nie wiem z czego to wynika, ale wpada ona w panikę, gdy znajdujemy się na kajaku/żaglówce czy czymkolwiek, co pływa po falach na jeziorze. Nie myślę, żeby to miało co wspólnego z chorobą. Każdy ma coś czego się po prostu obawia.

 

Radzi sobie z tym doskonale z problemami życia codziennego dzięki optymistycznemu nastawieniu i podejściu.

Dla niej problemy czy zmęczenie to tylko okres przejściowy. Na pewno coś, co przykuwa jej uwagę i wzmożone planowanie, to jazda samochodem i planowanie miejsca, gdzie zaparkuje. Ale znam wiele osób, które tak robią, a wręcz niektóre z nich rezygnują w takich sytuacjach z jazdy samochodem… żona nie.

 

Dzięki atakom paniki na pewno nauczyła się pokonywania problemów bądź oswajania rzeczy, które budzą jej niepokój. Jest osobą, która dotąd szuka rozwiązania, dopóki go nie znajdzie. Kiedyś znana polska wspinaczka Wanda Rutkiewicz pisała o tym, że w momencie, w którym zaczyna się bać zaczyna działać… akcja niweluje strach. I to widzę w działaniach Sabinki. Gdy dzieje się coś w naszym życiu, co powoduje u niej jakiś dyskomfort to zaczyna działać. Nie zostawia rzeczy samym sobie.

 

Ataki paniki na pewno nauczyły ją ogromnej empatii do ludzi, szczególnie tych z podobnymi problemami. Wielokrotnie słyszę, gdy prowadzi konsultacje, że na prawdę zależy jej na tym, aby faktycznie komuś pomóc.

 

Skutkiem ataków paniki na pewno jest dystans mojej żony do zawiązywania głębokich przyjaźni z innymi ludźmi. Zbyt wiele osób ją wtedy zostawiło. Od tych od których oczekiwała pomocy jej nie dostała, ci od których nie oczekiwała pomogli jej bardzo. To też zbudowało jej sposób oceny drugiego człowiek tzn „nigdy nie ocenia po okładce”. Często mówi, że dana osoba może nie jest duszą towarzystwa, może jest nieśmiała, ale ona pomogłaby Tobie, gdybyś tego potrzebował. Osoby, który wtedy jej pomogły do dzisiaj mają jej szacunek i wdzięczność.

 

Brak wielkich przyjaźni na pewno rekompensuje duża ilość koleżanek i kolegów, gdyż jako osoba z dużym temperamentem nie jest w stanie usiedzieć w miejscu i ciszy, więc wiecznie z kimś rozmawia. Moja żona to model bardziej włoski bardzo głośna, rozgadana, nigdy nie siedząca w miejscu. Jest nawet taki żart w naszej rodzinie, że Sabinka nawet jak siedzi to się ciągle rusza, a to macha nogą, a to gestykuluje, a to wstaje, żeby coś przynieść. Trochę jakby nie wyrosła z wiecznego kręcenia się.

 

Z tego co znam z opowiadań, to życie z atakami paniki ograniczało się do wiecznej walki, żeby wyjść z domu.

Dzisiaj to raczej walka, żeby posiedzieć w domu, gdyż moja żona wiecznie chce gdzieś pójść, coś zobaczyć, coś spróbować albo po prostu przejść się. Nigdy nie słyszałem odmownej odpowiedzi na pytanie „Czy idziemy na spacer?”.

 

Kończąc ten wpis, zastanawiam się czy taki był na to pomysł, czy ta forma miała komukolwiek pomóc. Jeżeli chodzi o ataki paniki w naszym codziennym życiu to moim zdaniem ich po prostu nie ma, a czy miały wpływ na obecne życie mojej żony to na pewno i to w większości, bardzo pozytywny.

 

Jak widzicie w naszym życiu ataki paniki obecne są jedynie w kwestiach związanych z Niepanikuj, pisaniem artykułów, prowadzeniem konsultacji, pisaniem książki. Noooooo moooożeee jeeeeszczeeee jak idzieeeeemyyy na kajjjaaak 🙂 Oczywiście żartuję. Wtedy po prostu krzyczę na męża, żeby szybciej machał wiosłem. A tak na serio to nie lubię fal i ma to raczej związek z dyskomfortem, a nie nerwicą. Mimo, iż wszyscy lekarze zapewniali mnie ze śmiertelną miną, że nie dam rady pokonać ataków paniki będąc samej w Anglii i że życie bez nerwicy bez leków nie jest możliwe, ja wyzdrowiałam. I Wy też możecie.

Najbardziej aktywnych czytelników zapamiętuję i nagradzam! Jak być aktywnym czytelnikiem?

Zostaw komentarz, udostępnij artykuł, dołącz do mnie na Instagramie, YouTube, Facebooku i koniecznie zapisz się na newsletter!

Newsletter

Bądź na bieżąco! Otrzymuj zniżki, zgarniaj gratisy i wygrywaj nagrody.

Co myślisz o tym wpisie?

Udostępnij

Zajrzyj do sklepu

Original price was: 387.00 zł.Current price is: 307.00 zł. z VAT
Original price was: 387.00 zł.Current price is: 307.00 zł. z VAT
Original price was: 288.00 zł.Current price is: 228.00 zł. z VAT
Original price was: 288.00 zł.Current price is: 228.00 zł. z VAT
Original price was: 259.00 zł.Current price is: 218.00 zł. z VAT

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

32 odpowiedzi

  1. Twój Mąż świetnie sobie poradził z przekazaniem opinii Nam czytelnikom jak wyglada Twoje życie po atakach paniki. Myślę, że ten post utwierdzi w przekonaniu osoby, które gdzieś tam zastanawiają się czy faktycznie tak może być, że da się żyć normalnie i funkcjonować jak każdy inny człowiek, który nigdy nie miał ataków paniki?. Jest tutaj bardzo dużo osób, które pokonały ataki paniki i nerwice lękową ?Ja też ? sama osobiście podpisuje się pod każdym postem obiema rękami?Bloga znalazłam przypadkiem wpisując jakaś frazę związaną z nerwicą lekowa. Tyle razy słyszałam od różnych osób, że z nerwicy nie da się wyjść i trzeba brać leki…aleee ja nie dawałam za wygraną, bo w głębi serca czułam, że na pewno jest jakiś sposób jak to wszystko pokonać przecież się taka nie urodziłam ?wiadomo na początku jak większość osób biega po lekarzach ja tez chodziłam i zażywałam leki z przerwami. A to malutkie dawki, a to sama nie jadłam kilka dni itd a jak się Pani gorzej poczuje to sobie zwiększyć. Co ciekawe leki wgl nie wpływały korzystnie na moje samopoczucie, bo i tak miałam ataki paniki, ale myślałam, że tak ma być. Pewnie za jakiś czas same znikną i będę zdrowa jak rybka, oczywiście tak się nie stało. Przez 2 lata jako tako funkcjonowałam, ale w październiku 2018 r miałam taki atak paniki który już kompletnie mnie zszokował i uniemożliwił mi samodzielne funkcjonowanie bałam się sama gdziekolwiek pójść. I tak sobie przez 1,5 roku żyłam, że wszędzie z kimś szłam czy do pracy, sklepu, banku, lekarza, musiał być ktoś ze mną w domu. Miałam już dość tych leków i bycia uzależnionym od kogoś. Ii tak początkiem stycznia ubiegłego roku postanowiłam rzucić całkowicie leki i zawalczyć o swoje zdrowie dzięki temu blogowi, ćwiczeniom, konsultacją. Efekt? Do dnia dzisiejszego nie zjadłam już ani jednej?I co najlepsze od pół roku już funkcjonuje wszędzie samodzielnie bez lęku i paniki?Wszystko jest możliwe tylko trzeba chcieć całym sercem i mieć świadomość tego, że NIKT inny tej roboty jak Ty sam we własnej osobie nie zrobi za Ciebie. Na pewno dla wielu osób to się wydaje abstrakcją, jak gdzieś pójść jak paraliżuje mnie na sama myśl o tej sytuacji, spokojnie też tak myślałam ?Potrzeba dużo pracy, cierpliwości, czasu, samozaparcia, przemyślenia pewnych rzeczy i poprawy tego co w Twoim życiu jest nie tak. Trzeba wiedzieć,, że są wzloty i upadki. Niejednokrotnie złościłam się na siebie jak widziałam poprawę a potem bum załamka. Ale nie poddałam się, bo wiedziałam, że skoro już kilka razy udało mi się wyjść samej do sklepu chodźby po jedną rzecz i chodźby na minutę czy dwie to dam radę! ? Teraz spełnilo się moje marzenie, żeby być samodzielną ?i korzystam z tego każdego dnia,, że mogę iść tam gdzie zechce i żaden atak paniki mnie nie powstrzyma ? Trzymam kciuki za wszystkich, którzy jeszcze nie stoczyli swojej walki ! ??

    1. Ewela, to wszystko tylko Twoja zasługa. Ja tylko wskazałam właściwą drogę na konsultacji, a Ty zrobiłaś całą resztę. Pracowałaś na swój sukces bardzo solidnie. Ilość włożonej pracy = spektakularne efekty. Brawo raz jeszcze 🙂 Choć widząc jak się mocno przykładasz do zadań w ogóle nie miałam wątpliwości, że pokonasz ataki paniki. To była oczywista oczywistość 🙂

      1. High five! ? Jesteś mega w tym co robisz ? Pomogłaś już tylu osobom odnaleźć właściwą drogę, że ukłony do stóp ?

    2. Gratuluje wygranej walki z nerwicą 🙂 Ja jeszcze swojej walki nie stoczyłam do końca. Mimo, że już wchodzę w sytuacje, których unikałam, to nadal odczuwam wtedy stres i niepokój. Ale walczę dalej, przynajmniej dałam już sobie dowód na to, że potrafię to zrobić , przecież kilka razy już mi się udało. Mam nadzieję, że kiedyś w końcu przestanę się bać i trząść się na samą myśl o wyzwaniach dnia codziennego. A takie świadectwa jak Twoje dodają otuchy. Pozdrawiam serdecznie 🙂

      1. Karola na pewno Ci się uda! Ataki paniki to lęk przed lękiem. Jak się człowiek nie boi to nie ma choroby.

        1. Chciałabym zapytać o jeszcze jedną kwestię – chodzenie na zakupy jest dla mnie stresujące od początku zaburzeń lękowych, ale tu akurat się nie poddałam i nie uciekam od zakupów. I mimo, że cały czas to robię to stres i niepokój przed zakupami zawsze się pojawia, czasem też w trakcie zakupów albo w kolejce. I tak sobie myślę, że utknelam w martwym punkcie, niby chodzę na te zakupy, ale cały czas się boję, pojawiają się somaty, mimo że od dawna “trenuję”. Dlaczego tak jest? Co robię źle, że lęk z czasem nie mija mimo wchodzenie w trudne sytuacje? Bardzo proszę o odpowiedź

          1. Zależy jak często trenujesz, z jakimi odstępami czasu, z jakim nastawieniem idziesz na zakupy, co robisz w trakcie i co dzieje się jak wrócisz do domu. Jeśli wychodzisz to super, pewnie potrzeba tylko małych korekt i efekty murowane. Generalnie zasady są dwie: zawsze robisz lękowi na przekór i starasz się skupić jak najmniej swojej uwagi na lęku. Wychodząc starasz się być stroną atakującą, a nie uciekinierem.

          2. Sabina, dziękuję za odpowiedź. W zasadzie to właśnie staram się być stroną atakującą, choć nie zawsze mi się udaje. A nad innymi aspektami trenowania w sumie się nie zastanawiałam. No właśnie, jak trenować żeby to miało sens i żeby były efekty ?

          3. Sabina, dziękuję, chyba muszę się zmusić do tego biegania, chociaż nigdy nie lubiłam i nie umiałam biegać. Chyba pora się nauczyć. Mam jeszcze pytanie odnośnie tego chodzenia za zakupy- już wiem, że mam iść z nastawieniem atakującym , ale co robić w trakcie, i co jak wrócę do domu?

      2. Karolina! Ja też jestem pewna, że Ci się uda! ?Ten stres i niepokój minie ?Przechodziłam taki etap ☺️Najgorsze były zawroty głowy, potem odczuwałam napięcie i lekki stres. A potem z biegiem czasu te odczucia pojawiały się coraz rzadziej lub tylko w miejscach które były dla mnie całkowicie obce aż zniknęły ?zniknęły, bo każdego dnia udowadniałam sobie, że przecież tyle razy szłam sama w takie czy inne miejsce i nigdy nic mi się nie stało więc prawdopodobnie kolejnym też nic się nie stanie ?Ja osobiście specjalnie szukałam jak najwiecej wymówek, żeby gdzieś iść samej ?Byle tylko mieć możliwość samotnego wyjścia i przekonania, że nic mi nie grozi?Aż w końcu przestałam się bać ?teraz każdego dnia cieszę się, że mogę się wszędzie swobodnie poruszać ? Ćwicz codziennie gdzie tylko masz możliwość ?A efekty będą murowane ?Również pozdrawiam! ?
        P.S Szczerze polecam konsultacje u tej Pani —-> Sabina ? na wesoło i z mega pozytywnym przekazem energii. aż człowiek pali się do ćwiczeń ?

        1. Ewela, dziękuję za słowa wsparcia i otuchy. To na prawde wiele dla mnie znaczy i dodaje odwagi. U mnie odruch ucieczki jest bardzo silny, wychodzę ze strefy komfortu dosłownie na siłę. Nie wiem, czy mam w sobie aż tyle samozaparcia i siły, ale wiem że to jest walka o normalne życie. Dziękuję za polecenie, właśnie rozważam konsultację 🙂

  2. Im bardziej pracuje nad tym, że nie boję się ataków paniki, tym gorzej się czuje. Właśnie ostatnio zaczęłam sobie wizualizowac atak jako małego wrednego ludzika który mnie atakuje, ale ja jestem silniejsza i wcale się to nie boję. I wtedy znów zaczęło się pojawiać gorsze samopoczucie. Dlaczego tak jest? Jak przestać się bać, żeby to paskudne uczucie znów nie powracało?

    1. Bez wiedzy jak działa mechanizm lęki, samo myślenie o ataku paniki może go nasilić. Na początku lęk odrobinkę wzrasta, ale po maksymalnie 15 minutach zacznie opadać. Jak nauczysz się tego mechanizmu to lęk przestanie wzrastać. Jeśli już wzrośnie to tylko na chwilę, a Ty będziesz mogła szybko zapanować nad tym procesem. Nic się nie bój, bo to zupełnie normalne. Na początku też miałam tak samo. Dopiero jak rozkminiłam ten mechanizm to przeszło. Spróbuj sobie rozpisać mechanizm lęku, żebyś wiedziała jak powstaje i jakie procesy są z tym związane.

      1. Dziekuje za odpowiedz. Czy mozna gdzieś przeczytać więcej o mechanizmie lęku? W zasadzie nie myślałam nigdy o lęku w ten sposób, zwłaszcza że mam raczej doświadczenie, że lęk i napięcie utrzymują się długo albo zupełnie inaczej, bardzo szybko przechodzą w atak paniki.

          1. Śledzę bloga i powoli wszystko czytam, dziękuję za podlinkowanie konkretnych artykułów. O poradniku wiem że powstaje, czekam na niego z niecierpliwością 🙂

  3. Jestem od jakiegoś czasu na terapii, ale zastanawiam się nad konsultacjami u Pani. Czy są to raczej jednorazowe spotkania czy trzeba nastawić się na dłuższy cykl spotkań, tak jak terapia? Jak to wyglada w praktyce?

    1. Na początek wystarczy jednorazowe 🙂 U mnie działa to tak: ja mówię i zadaję pracę domową. Ty robisz pracę domową. Cała praca leży po Twojej stronie i to od Twojego nakładu pracy zależą efekty. Na konsultacjach ze mną uzbrajam Cię w narzędzia walki z lękiem. Staniesz się swoją własną bronią 🙂 I dlatego to jest takie super. Nikt Ci tego nie zabierze (jak w przypadku leków) i efekty zostają na stałe. Nic nie wraca i nic się nie nasila. Jeśli stwierdzisz, że potrzebna Ci następna konsultacja, to wtedy domawiasz. Może już po jednej będziesz potrafiła skopać lękowi tyłek.

  4. Jak dobrze, że pokazujesz jak wygląda życie po atakach paniki i że może być zupełnie normalne. Ja się najbardziej boję, że przez te ataki zmarnuję swoje. W takim sensie, że na pewno ataki zostawią jakieś ślady, wady itd i nie będę mogła żyć normalnie.

  5. To bardzo motywujące czytać taki wpis, bo daje on nadzieję na wyzdrowienie. Ja zmagam się z moją nerwicą już od dawna, ale powoli zaczynam pozyskiwać swoje życie dzięki ćwiczeniom, medytacji i terapii. Do niedawna unikałam wszystkiego, co mogło doprowadzić do ataku: jazdy samochodem, zostanie samej w domu, zrobienia zakupów i jeszcze wiele innych. Teraz już potrafię zostać sama, jechać autem ale nadal w tych sytuacjach odczuwam dyskomfort, napięcie i lęk. Dlaczego tak jest? Jak pracować żeby traktować te sytuacje na luzie? Jak pozbyć się tego lęku skoro już wiem, że te czynności są dla mnie wykonalne?

    1. Gratulacje Kaja! To wielki krok. Brawa dla Ciebie!!! Jeśli z ręką na sercu nie boisz się kolejnego ataku, to pewnie potrzeba praktyki:) Praktyka czyni mistrza. Potrzeba kilkunastu, kilkudziesięciu powtórzeń, żeby na prawdę się przekonać, że lęk nic nam nie zrobi. Rób swoje, działaj dalej, a zobaczysz, że efekty będą się utrwalać. Najważniejsze to nie koncentrować się na lęku. Im bardziej się na nim będziesz skupiać tym więcej mocy mu nadasz.

      1. No właśnie wcale nie jestem przekonana, czy się nie boję kolejnego ataku. Mam wrażenie że jeszcze jakaś część tego lęku pozostała i trochę nie wiem, jak się go do końca wyzbyć. Wiem że nic złego mi nie zrobi, ale już samo to okropne uczucie jakie mam podczas ataku sprawia, że się go boję bo po prostu nie chce się już nigdy więcej tak czuć.

        1. Doskonale rozumiem. Kto nie zaznał ataku paniki, nigdy nie zrozumie jakie to okropne uczucie. Trzeba mu po prostu stawić czoła. Z uciekiniera zmienić się w łowcę. Skopać mu dupsko. Uwierzyć, że nic Ci nie zrobi.

  6. Piękny wartościowy wpis
    Ja od prawie 20 lat mam tą przypadłość walczyłam o siebie 10 lat sama bez leków,chodziłam na terapie z marnym skutkiem więc dałam sobie spokój.Pokonałam lęki na 7 lat było pięknie cieszyłam się życiem ale to wróciło w jeszcze gorszej formie i walcze dalej jest ciężko.Pozdrawiam

    1. Aniu, nigdy się nie poddawaj. To można pokonać. Może coś trzeba teraz inaczej spróbować, coś zmodyfikować, podreperować. Wałcz ile sił, bo życie jest jedno i szkoda je marnować na ataki paniki. Są ludzie, którzy nawet po 30 latach wyszli z nerwicy. Trzymam mocno kciuki!

„Triki na ataki paniki”

Moja historia. Jak pokonałam nerwicę lękową?

O mnie

Podczas mojej przygody z nerwicą lękową inspirowałam się badaniami i wskazówkami z pism naukowych takich jak Science czy Nature oraz metodami treningowymi jednostek specjalnych. Nie brałam leków i nie korzystałam z terapii. Od 8 lat otaczam opieką mentorską swoich klientów i pomagam im rozwijać kompetencje niezbędne do walki z nerwicą lękową bez leków.

Newsletter

Informacja o Cookies

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zaakceptuj, by korzystać z serwisu.